Obecna treść ustawy jest dosyć ogólna i bywają wątpliwości, czy wysuwane przez związki postulaty, z którymi nie zgadza się pracodawca, mogą być legalną podstawą rozpoczęcia protestu. Chcą zmian w [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=98215BEFBBD6B74D4D663CDBD3A4F5D6?id=71035]ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych[/link].
[srodtytul]Loty na Marsa[/srodtytul]
- Nie zdziwię się, gdy pracownicy w ramach sporów zbiorowych będą się domagać lotów na Marsa - zauważył na konferencji poświęconej tego rodzaju konfliktom Piotr Rykala, wiceprezes Kompanii Węglowej. - W mojej spółce od ośmiu lat trwa spr dotyczący zatrudniania nowych pracowników i zamrożenia przekształceń firmy do 2020 r. Nijak to się ma do ustawy, ale spór nie wygasa, a kwestia ta nie może być zbadana przez sąd - mówił.
- Spotkałem się z sytuacją, w której firma postanowiła zmienić regulamin zakładowej kasy zapomogowo-pożyczkowej. Zmiana miała dotyczyć odejścia od dokonywania wypłat w gotówce na rzecz przelewów na konta osób, którym zostały przyznane świadczenia. Na pierwszy rzut oka sprawa nie dotyczy warunków zatrudnienia, jednakże ta niewinna zmiana regulaminu mogłaby skutkować likwidacją etatów osób z działu finansowego. W takim wypadku pośrednio spór mógł mieć wpływ na warunki pracy - mówi radca prawny Marcin Wojewódka.
Zgodnie z ustawą spór zbiorowy pracowników z pracodawcą może dotyczyć tylko ograniczonej kategorii spraw. W grę wchodzą warunki pracy, płace lub świadczenia socjalne oraz prawa i wolności związkowe. Nie ma jednak żadnych mechanizmów, które pozwolą na kontrolę tego, czy wszczęcie sporu jest legalne.
Dlatego pracodawcy postulują doprecyzowanie przedmiotu sporu. Pożądane byłoby wprowadzenie do ustawy rozwiązań pozwalających na uprzednie rozstrzygnięcia sądu w sprawie dopuszczalności wszczęcia sporu zbiorowego, warunkujące możliwość jego kontynuowania - uważa Monika Gładoch, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich.
[srodtytul]Podwójne dno[/srodtytul]
Koncesjonowanie możliwości wszczynania sporów stwarza jednak ryzyko, że w firmach będą protesty pozorne. Załoga, która domaga się zmiany nielubianego prezesa, nie zażąda wprost jego odwołania, bo zgodnie z ustawą nie może to być podstawą wszczęcia sporu zbiorowego. Aby więc nie naruszać prawa, wysunie roszczenia płacowe i powstanie spór zastępczy o podwyżkę wynagrodzeń. - Wszyscy i tak dobrze będą wiedzieli, jaka jest faktyczna podstawa konfliktu. Może więc nie trzeba doprecyzować art. 1 ustawy o sporach zbiorowych, lecz doprowadzić do tego, by w każdej sprawie związek mógł wchodzić w spr z pracodawcą - mówi Wojewódka.
[ramka] [b]Komentuje prof. Krzysztof W. Baran, Uniwersytet Jagieloński:[/b]
Poza zakresem przedmiotowym sporu zbiorowego występuje wiele kategorii konfliktów, które trudno zakwalifikować jako dotyczące szeroko rozumianych warunków pracy, płacy, świadczeń socjalnych i wolności związkowych. Mam tu na myśli ważne dla zatrudnionych kwestie związane z komercjalizacją, prywatyzacją, transferami przedsiębiorstw itp. Ta szara strefa sporów jest relatywnie szeroka. To niebezpieczne, bo nie ma ustawowo określonego trybu ich prowadzenia. Może to prowadzić do anarchizacji konfliktu. Dlatego jestem za zmianą art. 1 ustawy o sporach zbiorowych i rozszerzeniem zakresu przedmiotowe-go spraw, o które może być prowadzony legalny spór.[/ramka]
[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2010/06/15/strajk-nie-w-kazdej-sprawie/]Skomentuj ten artykuł[/link][/b][/ramka]