Dla małej czy średniej firmy może to być dobra albo zła wiadomość, zależnie od tego, czy to ona ma dłużników, czy też sama wpadła w kłopoty.
[b]Od 14 czerwca 2010 r. weszły w życie przepisy [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=2ACDEEB8B0EBF456BABBE4290046BD17?id=353665]ustawy z 9 kwietnia 2010 r. o udostępnianiu informacji gospodarczych[/link].
W wyniku tego został poszerzony krąg podmiotów, które mają prawo przekazywać informacje na temat nierzetelnych dłużników. Na listę można trafić już za dług przekraczający 200 zł (w przypadku konsumentów) lub 500 zł (przedsiębiorcy).[/b]
Poprzez poszerzenie katalogu podmiotów mających dostęp do Biura Informacji Gospodarczej ustawodawca chciał zwiększyć bezpieczeństwo w obrocie gospodarczym.
Jak twierdzi Katarzyna Zajas-Aydogan, partner w kancelarii Łatała i Wspólnicy, z punktu widzenia interesów przedsiębiorców cel ten może być osiągnięty.
Dostęp do szerszych niż dotychczas informacji na temat wiarygodności i rzetelności potencjalnego kontrahenta sprzyja poprawie bezpieczeństwa.
[srodtytul]Są wątpliwości[/srodtytul]
Wątpliwości budzi natomiast stworzenie możliwości umieszczania w rejestrach danych konsumentów, których przeterminowane zobowiązania przekraczają 200 zł. W zasadzie do bazy można trafić, jeśli nie zapłaci się rachunku za telefon czy prąd.
A z drugiej strony potencjalni wierzyciele nie zawsze dotrą do tej informacji, bo na naszym rynku istnieje kilka rejestrów dłużników (biura informacji gospodarczej, Biuro Informacji Kredytowej, Europejski Rejestr Informacji Finansowej, Krajowy Rejestr Długów).
Jednocześnie konsumenci uzyskali prawo przekazywania danych o niesolidnych przedsiębiorcach, pod warunkiem że uzyskają tytuł wykonawczy.
Zatem przedsiębiorca nieuwzględniający roszczeń osoby fizycznej może również znaleźć się w biurze informacji gospodarczej.
[srodtytul]Pisemna umowa z biurem[/srodtytul]
W opinii radcy prawnego Sławomira Karasińskiego, partnera w kancelarii Fortak & Karasiński Radcowie Prawni, nowa ustawa – rozszerzając krąg dłużników, których dane można udostępniać – wprowadziła udogodnienia dla wierzycieli będących małymi i średnimi przedsiębiorcami. Nierzadko mają oni trudności z wyegzekwowaniem płatności.
Jeśli przedsiębiorca chce ujawnić dane niesolidnego kontrahenta, musi mieć zawartą pisemną umowę z biurem informacji gospodarczej. Jeśli dane będą dotyczyć innego przedsiębiorcy, konieczne jest, aby zobowiązanie wynikało z umowy związanej z wykonywaniem działalności gospodarczej. Poza tym łączna suma zobowiązań, wymagalnych od co najmniej 60 dni, musi przekraczać 500 zł, a od skutecznego wezwania dłużnika do zapłaty musi upłynąć 30 dni.
– Natomiast jeśli dotyczy to konsumenta, konieczne jest uzyskanie tytułu wykonawczego oraz upływ 14 dni od daty skutecznego wezwania dłużnika do zapłaty – mówi Sławomir Karasiński.
[srodtytul]Rejestr nie zastąpi windykacji[/srodtytul]
Mecenas Izabela Żyglicka z kancelarii Izabela Żyglicka i Wspólnicy zwraca uwagę, że nowelizacja nie dotyka procedury sądowej i działań komorników, którzy fizycznie odzyskują długi.
– Samo wpisanie dłużnika do rejestru nie spowoduje, że wierzyciel otrzyma pieniądze. Upublicznienie informacji o zadłużeniu ma wpłynąć na dłużnika, aby dobrowolnie zapłacił, gdyż na szali waży się jego renoma na rynku czy w środowisku, jeśli inni kontrahenci dowiedzą się o jego niesolidności – mówi Izabela Żyglicka.
Wpisanie do rejestru jest więc tylko jednym z instrumentów nacisku na dłużnika i ostrzeżeniem dla innych przed niesolidnym kontrahentem.
– Na tym polepszenie sytuacji wierzycieli się kończy, gdyż do skutecznej windykacji potrzebne są dalsze zmiany systemowe i procedury dochodzenia należności. Zmiany w prawie nie wyeliminują niesolidności w obrocie – mówi Izabela Żyglicka.
Aby nie doszło do sytuacji, w której ktoś złośliwie wpisze inny podmiot na listę dłużników, konieczne jest posiadanie wydanego przez sąd tytułu wykonawczego stwierdzającego, że pieniądze faktycznie się należą.
Mariusz Hildebrand, prezes InfoMonitora BIG, jednego z biur informacji gospodarczej, zachęca do zdobywania tytułów wykonawczych.
– Wpis na listę dłużników jest naprawdę skuteczny. Po trafieniu do takiego rejestru jeden z dłużników oddał ponad 1 mln zł zaledwie w ciągu miesiąca – mówi Mariusz Hildebrand.
[srodtytul]Najpierw wezwanie do zapłaty[/srodtytul]
Z danych wynika, że systematycznie rośnie liczba firm sprawdzających swoich klientów i kontrahentów w bazach danych biur informacji gospodarczej. W zeszłym roku InfoMonitor BIG sprzedał 5,5 mln raportów, w tym roku spodziewa się, że liczba ta będzie o 30 – 40 proc. większa.
Z rejestrów takich chętnie korzystają m.in. firmy telekomunikacyjne, leasingodawcy, pozabankowe firmy pożyczkowe, które także prześwietlają swoich klientów. Coraz częściej klienci są proszeni o podpisanie klauzuli, że zgadzają się na sprawdzenie w różnego rodzaju bazach.
– Nowa ustawa pozwala na zgłaszanie do BIG informacji o osobach, których długi zostały wykupione np. przez firmy windykacyjne, faktoringowe czy fundusze sekurytyzacyjne – mówi Halina Kochalska, analityk Gold Finance.
Dotychczas po sprzedaniu przez bank czy przedsiębiorstwo portfela nieobsługiwanych kredytów czy faktur osoby oraz firmy, które nie oddawały tych pieniędzy, były usuwane z baz BIG, a firmy windykacyjne i faktoringowe nie miały możliwości zamieszczenia tam ich danych.
– Zgodnie z ustawą, jeśli ktoś ma tytuł wykonawczy i chce wpisać dłużnika do BIG, musi wysłać mu wcześniej wezwanie do zapłaty z informacją o konsekwencjach takiego wpisu. Następnie czeka 14 dni – od daty wysłania pisma – na oddanie pieniędzy – mówi Halina Kochalska.
[b] Czytaj też [link=http://www.rp.pl/artykul/493790.html]"Ściąganie długów nie będzie łatwiejsze"[/link][/b]
[ramka][b]Jak jest na świecie[/b]
- Na tle uregulowań prawnych w krajach UE oraz USA system polski jest bardzo drobiazgowy pod względem kwoty zadłużenia, jaka uprawnia do zgłoszenia do rejestru. Na przykład w Hiszpanii dług musi wynosić 6 tys. euro, a w Polsce 500 zł lub 200 zł.
- W USA dane o niesolidnych kredytobiorcach dotyczą tylko konsumentów, choć uznaje się, że informacje te są najbardziej wszechstronne na świecie.
- W Wielkiej Brytanii 99 proc. informacji pochodzi od banków i instytucji finansowych oraz przedsiębiorstw użytku publicznego.
- Holandia nie prowadzi tzw. pozytywnych rejestrów, wpisanie negatywnych danych zaś może nastąpić wtedy, gdy dłużnik nie spłaca zobowiązania dłużej niż 120 dni.
- Nie wszystkie kraje gromadzą informacje pozytywne. Zaniechały tego m.in. Francja, Holandia i Hiszpania.
[i]Źródło: Fortak & Karasiński Radcowie Prawni [/i][/ramka]