Czasem pracy jest czas, w którym pracownik pozostaje do dyspozycji pracodawcy w zakładzie pracy lub innym miejscu wyznaczonym do wykonywania pracy. Tak stanowi art. 128 § 1 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=FFB447AF045DB1F9E87C4E1AC711857C?id=76037]kodeksu pracy[/link]. Na tle tego przepisu rodzą się wątpliwości dotyczące szkoleń pracowniczych. Czy czas każdego z nich jest wykonywaniem służbowych obowiązków? Niestety nie.
[srodtytul]Tylko BHP[/srodtytul]
Poza wszelką dyskusją pozostają szkolenia BHP, bo z art. 237[sup]3[/sup] § 3 k.p. wynika wyraźnie, że odbywają się one w czasie pracy i na koszt pracodawcy. To oznacza, że godziny poświęcone na szkolenie należy zaliczyć do czasu pracy, a pracownik zachowuje prawo do wynagrodzenia. Zatrudniony nie straci na nim również wtedy, gdy szkolenie BHP odbywa się poza dniówką roboczą. Mimo że wtedy nie wykonywał tak naprawdę pracy, to trzeba uznać, że tak było, a czas poświęcony na naukę zrekompensować jak pracę w nadgodzinach.
[ramka][b]Przykład[/b]
Zatrudnionego w systemie podstawowym (praca osiem godzin dziennie i średnio 40 tygodniowo) pracodawca skierował na szkolenie BHP. Trwało ono dwie godziny, a odbywało się po godzinach pracy. Szef uznał, że za czas poświęcony na naukę nie musi płacić, bo odbycie szkolenia BHP jest podstawowym obowiązkiem pracownika. Inspektor pracy zakwestionował ten pogląd. Za dwie godziny szkolenia BHP należy zapłacić jak za pracę nadliczbową z tytułu przekroczenia normy dobowej, tj. normalne wynagrodzenie i 50 proc. dodatkowo. [/ramka]
Trudności pojawiają się przy szkoleniach innego rodzaju. Z art. 94 k.p. wynika tylko, że pracodawca musi ułatwiać pracownikom podnoszenie kwalifikacji zawodowych. Ale żaden przepis szczególny nie stanowi, że poświęcone na to godziny należy zaliczyć do czasu pracy. Dlatego zdaniem resortu pracy (MPiPS) i Głównego Inspektoratu Pracy za czas poświęcony na naukę nie trzeba płacić, tym bardziej gdy kształcenie odbywało się po godzinach lub w weekend.
[srodtytul]Liczy się szkolenie i inicjatywa[/srodtytul]
Nie wszyscy prawnicy popierają stanowisko MPiPS i GIP. Niezależni eksperci tłumaczą, że finansowanie czasu poświęconego na naukę zależy przede wszystkim od tego, z czyjej inicjatywy ma być ona realizowana, oraz od tego, w jakim stopniu wpłynie na wykonywaną pracę. Niektórzy prawnicy nie mają wątpliwości, że udział w szkoleniu, na które pracownik został skierowany przez pracodawcę, jest zawsze czasem pracy. Tak samo, gdy zatrudniony podnosi kwalifikacje z własnej inicjatywy, ale umiejętności, które nabędzie, niezbędne są do pracy w firmie, która go zatrudnia.
Zdaniem tych prawników takie szkolenie jest integralnym elementem świadczenia pracy i jednocześnie spełnia obowiązek pracodawcy związany z kształceniem zatrudnionych (art. 92 k.p.). Dlatego udział w nim powinien być zaliczany do czasu pracy nawet wtedy, gdy odbywa się poza godzinami i z inicjatywy pracownika. Poglądy te podzielił pośrednio Sąd Najwyższy. W jednym z wyroków podkreślił, że szkolenie odbywające się w zakładzie pracy lub na stanowisku pracy i mające charakter praktyczny, odbywa się w ramach stosunku pracy, co oznacza, że zatrudniony wykonuje w tym czasie pracę [b](wyrok SN z 25 stycznia 2005 r., I PK 144/04)[/b].
Inaczej, gdy zatrudniony podnosi kwalifikacje ogólne. Wtedy, co do zasady, poświęcone na to godziny nie wchodzą do czasu pracy.
[srodtytul]Jaka praca, taka płaca[/srodtytul]
Wątpliwości nie ma, gdy zatrudniony sam jest szkoleniowcem i w ramach obowiązków służbowych edukuje np. swoich kolegów z pracy. Czas poświęcony na takie szkolenie zawsze zaliczamy do czasu pracy. Gdy podnoszenie kwalifikacji odbywa się w tygodniu po godzinach pracy, to poza normalnym wynagrodzeniem takiemu nauczycielowi płacimy 50 lub 100 proc. dodatku. A za naukę weekendową oddajemy dzień wolny albo – po spełnieniu określonych warunków – płacimy odpowiednio normalne wynagrodzenie i 100 proc.
[srodtytul]Kto finansuje[/srodtytul]
Szkolenia pracownicze budzą jeszcze wątpliwości ze względu na ich odpłatność. Czy szef musi pokrywać ich koszt? Z pozoru to pytanie wydaje się tendencyjne, ale w praktyce występuje dość często ze względu na obowiązki pracodawcy związane z kształceniem załogi. Te kwestie reguluje [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=72344]rozporządzenie ministra edukacji narodowej oraz ministra pracy i polityki socjalnej z 12 października 1993 r. w sprawie zasad i warunków podnoszenia kwalifikacji zawodowych i wykształcenia ogólnego dorosłych (DzU nr 103, poz. 472 ze zm.)[/link]. Naukę dzieli ono na formy szkolne i pozaszkolne (np. kursy czy studia podyplomowe). Pracownikowi, który uczestniczy w szkoleniu pozaszkolnym na podstawie skierowania zakładu pracy, przysługują zasadniczo:
- zwrot kosztów uczestnictwa, w tym zakwaterowania, wyżywienia i przejazdu,
- urlop szkoleniowy na udział w obowiązkowych zajęciach oraz zwolnienie z części dnia pracy.
Natomiast pracownikowi podejmującemu naukę w formach pozaszkolnych bez skierowania może być udzielony urlop bezpłatny i zwolnienie z części dnia pracy – bez zachowania prawa do wynagrodzenia w wymiarze ustalonym na zasadzie porozumienia między zakładem pracy i pracownikiem.
[ramka] [b]Podnoszenie kwalifikacji szczególnych wliczamy do czasu pracy
Komentuje Patrycja Zawirska, prawnik w kancelarii Bartłomiej Raczkowski Kancelaria Prawa Pracy[/b]
Istnieje kilka poglądów na temat rozliczania czasu szkoleń (innych niż szkolenia BHP).
W tym zakresie podkreśla się wagę następujących okoliczności: czy szkolenie odbyło się na polecenie pracodawcy, czy było obowiązkowe, czy jego czas pokrywał się z harmonogramowym czasem pracy zatrudnionego, a wreszcie czy służyło podnoszeniu jego kwalifikacji szczególnych, czyli przydatnych wyłącznie u konkretnego pracodawcy. Uważam, że do czasu pracy należy zaliczyć szkolenia służące podnoszeniu kwalifikacji szczególnych w zaprezentowanym wyżej znaczeniu, zwłaszcza w części pokrywającej się z harmonogramowym czasem pracy. Co do szkoleń ogólnych – do czasu pracy należy w mojej ocenie zaliczyć część pokrywającą się z harmonogramowym czasem pracy, o ile dokształcanie odbywa się na wyraźne polecenie pracodawcy. Podkreślam jednak, że kwestia jest wyjątkowo dyskusyjna. [/ramka]