Składając pozew o odszkodowanie czy zadośćuczynienie za doznaną szkodę, poszkodowany w wypadku przy pracy pracownik musi liczyć się z tym, że będzie zobligowany do wykazania wszystkich przesłanek odpowiedzialności cywilnej. A więc powstania szkody, jej wysokości, a przede wszystkim związku przyczynowego między szkodą i działaniem przełożonego.
[srodtytul]Na zasadzie winy[/srodtytul]
[b]Sąd Najwyższy uznał (wyrok z 4 listopada 2008 r., II PK 100/08)[/b], że pracodawca ponosi na zasadzie winy (art. 415 k.c. w związku z art. 300 k.p.) odpowiedzialność za szkodę doznaną przez pracownika wskutek wypadku przy pracy, gdy można uznać, że do zdarzenia doszło w wyniku niedopełnienia ciążących na nim obowiązków, np. w dziedzinie bhp.
I tak trzeba by wywieść, że szef nie przeprowadził stosownych szkoleń, a w szczególności nie rozpoznał właściwie zagrożeń czyhających na podwładnych zatrudnionych na danych stanowiskach i w efekcie nie poinstruował, jak tych zagrożeń należy unikać. Ale nie można wymagać od pracodawcy przewidzenia wszystkich możliwych potencjalnie zachowań pracowników i przestrzegania przed każdą czynnością mogącą być przyczyną wypadku.
Jeśli w toku rozpoznawania sprawy wyjdzie, że pracownik swoim niefrasobliwym zachowaniem przyczynił się do wypadku, odszkodowanie, nawet jeśli co do zasady będzie przysługiwało, zostanie obniżone.
[ramka][b]Przykład[/b]
Pan Marcin pracował przy rozładunku towarów. Gdy próbował otworzyć jedną z paczek, miał trudności ze zdjęciem taśmy z pudełka. W efekcie pociągnął ją z całej siły, a ta gwałtownie uwolniona uderzyła go w twarz. Ponieważ doznał urazu, który został zakwalifikowany jako wypadek przy pracy, postanowił zgłosić się do pracodawcy po odszkodowanie i zadośćuczynienie za doznane krzywdy, podnosząc, że pracodawca zawinił, doprowadzając do sytuacji, w której musiał siłować się z zaklinowaną taśmą. Sąd w takiej sytuacji będzie musiał zbadać dokładnie, czy szef pana Marcina dołożył należytej staranności przy określaniu zagrożeń na stanowisku pakowacza i czy zapewnił pracownikowi bezpieczne warunki pracy.[/ramka]
Jasne jest, że nie zawsze poszkodowany podwładny zdoła wywalczyć w sądzie pieniądze, których się domaga na zasadach prawa cywilnego. Zawsze musi bowiem wykazać, że pracodawca odpowiada za szkodę zgodnie z przesłankami tej odpowiedzialności przewidzianymi w kodeksie cywilnym.
[srodtytul]Potrzebne dowody[/srodtytul]
Ten pogląd sformułował [b]Sąd Najwyższy (wyrok SN z 24 czerwca 2008 r., I PK 298/07)[/b]. Samo stwierdzenie, że określone zdarzenie było wypadkiem przy pracy, jest wiążące w postępowaniu o świadczenia przysługujące na podstawie ustawy o świadczeniach z tytułu wypadków przy pracy i chorób zawodowych (np. o jednorazowe odszkodowanie, o rentę rodzinną dla członków rodziny ubezpieczonego zmarłego w związku z wypadkiem przy pracy), nie gwarantuje natomiast, że tym samym osobom uprawnionym do jednorazowego odszkodowania lub renty rodzinnej na podstawie przepisów z zakresu ubezpieczeń społecznych zostaną przyznane świadczenia na podstawie przepisów prawa cywilnego – uznał SN.
Cywilnoprawna odpowiedzialność pracodawcy za skutki wypadku przy pracy, jakiemu uległ pracownik, zależy od spełnienia przesłanek tej odpowiedzialności przewidzianych przez przepisy prawa cywilnego.
O jakie przesłanki tu chodzi? Jeżeli wypadek nie był efektem działania przedsiębiorstwa wprawianego w ruch siłami przyrody, przede wszystkim konieczne będzie wykazanie, że szef ponosi winę za szkodę, której doświadczył jego pracownik. Gdy praw swych dochodzą spadkobiercy zmarłego w wypadku, będą musieli udowodnić, że na zmarłym ciążył względem nich obowiązek alimentacyjny. I wtedy mogą żądać od zobowiązanego do naprawienia szkody pracodawcy renty obliczonej stosownie do swoich potrzeb oraz do możliwości zarobkowych i majątkowych zmarłego przez czas prawdopodobnego trwania obowiązku alimentacyjnego. Takiej samej renty mogą żądać inne osoby bliskie, którym zmarły pracownik dobrowolnie i stale dostarczał środków utrzymania, jeżeli z okoliczności wynika, że wymagają tego zasady współżycia społecznego.
Inne prawa daje art. 435 k.c. Przewiduje on, że prowadzący na własny rachunek przedsiębiorstwo lub zakład wprawiany w ruch za pomocą sił przyrody (pary, gazu, elektryczności, paliw płynnych itp.) ponosi odpowiedzialność za szkodę na osobie lub mieniu, wyrządzoną komukolwiek przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu, chyba że szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności. Odpowiedzialność na zasadzie ryzyka przewidziana w tej regulacji daje większe pole do popisu. Powołując się na nią, nie trzeba wykazywać winy pracodawcy, a jedynie to, że szkoda powstała w wyniku działania zakładu pracy i nie została spowodowana wyłącznie przez podwładnego, osobę trzecią albo siłę wyższą.
[ramka][b]Przykład[/b]
Pan Sebastian uskarżał się na bóle głowy i mdłości. Lekarz stwierdził, że może on wykonywać swoją normalną pracę. Następnego dnia, podczas pełnienia obowiązków, pan Sebastian zasłabł i został odwieziony do szpitala. Postępowanie wykazało, że lekarz popełnił błąd, kierując pana Sebastiana do pracy, co należy uznać za przyczynę zewnętrzną wypadku. Ale chcąc otrzymać dodatkowe świadczenie, pan Sebastian musiałby wykazać, że szef ponosi odpowiedzialność za jego uraz. Szef uniknie płacenia odszkodowania. Wypadek ten został bowiem spowodowany z wyłącznej winy osoby trzeciej, to znaczy lekarza. Wykazanie tego wystarczy do zdjęcia odpowiedzialności z pracodawcy.[/ramka]
[srodtytul]Kiedy płacić emerytom[/srodtytul]
Mnóstwo problemów pojawia się w sytuacji, gdy człowiek, który uległ wypadkowi przy pracy, osiąga wiek emerytalny. Pracodawcy nie chcą dłużej, niż to konieczne, płacić rent uzupełniających. Imają się więc różnych sposobów, aby konieczność tę ograniczyć.
W jednej z takich spraw Sąd Najwyższy stwierdził, że częściowo zachowana zdolność do pracy nie ma znaczenia dla wysokości renty obliczonej jako różnica między hipotetyczną emeryturą górniczą a świadczeniem z ubezpieczenia społecznego (jakie otrzymuje poszkodowany), skoro nie zostało ustalone, że poszkodowany, będąc emerytem, podjąłby pracę [b](wyrok SN z 13 stycznia 2009 r., I PK 140/08)[/b].
Oznacza to, że rozważając jego możliwości zarobkowe, trzeba w pierwszej kolejności rozstrzygnąć, czy gdyby był on zdrowy, to starałby się dorobić sobie do emerytury. Jeśli na podstawie całokształtu okoliczności uznamy, że nawet będąc w pełni zdrowia, przy uwzględnieniu jego zaawansowanego wieku, poszkodowany pracownik – obecny emeryt, zadowoliłby się otrzymywaną emeryturą, nie będzie potrzeby ustalania, czy zachował on zdolność do pracy.
[b]Uwaga![/b] Rencista nie ma obowiązku zmniejszania poniesionej w wyniku wypadku szkody poprzez dorabianie sobie do świadczeń otrzymywanych z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych i tym samym odciążania zobowiązanego wobec niego pracodawcy.
[ramka][b]Przykład[/b]
Pani Maria, mająca 65 lat, pobierała rentę z FUS i rentę wyrównawczą od pracodawcy. Kiedy wniosła o podwyższenie tego drugiego świadczenia, szef podniósł, że pani Maria jest częściowo zdolna do pracy, a więc powinna podjąć zatrudnienie i tym samym zmniejszyć jego obowiązek płacenia renty wyrównawczej. Sąd uznał, że kluczowe znaczenie w sprawie ma nie to, czy pani Maria ma zachowaną zdolność do pracy, ale to, czy pracowałaby, gdyby wypadkowi nie uległa. [/ramka]
[srodtytul]Jeśliby jednak pracował[/srodtytul]
Sąd Najwyższy miał okazję przeanalizować jeszcze jedną, podobną sytuację. Zastanawiał się tym razem, czy wraz z osiągnięciem określonego wieku człowiek staje się automatycznie niezdolny do pracy. Jeśliby tak było, prawo do renty uzupełniającej przysługiwałoby mu tylko wtedy, gdy otrzymywana renta z FUS byłaby niższa niż potencjalna emerytura. W przeciwnym wypadku musiałaby ona wygasnąć, skoro nie ma już różnicy między dochodami, jakie poszkodowany mógłby osiągnąć, gdyby nie uległ wypadkowi, a jego obecnymi możliwościami zarobkowymi. W ocenie sądu nie ma żadnych podstaw, żeby przyjmować, że osoba w wieku emerytalnym już w ogóle nie nadaje się do pracy. Konieczne zatem staje się każdorazowe przeanalizowanie konkretnego stanu faktycznego i ocena, czy dany emeryt mógłby jeszcze popracować, gdyby nie wypadek.
Zdaniem SN poszkodowanemu pracownikowi, który osiągnął wiek emerytalny, może przysługiwać w dalszym ciągu renta uzupełniająca, jeżeli udowodni, że gdyby nie inwalidztwo związane z wypadkiem przy pracy, nadal by miał dochód, którego – nawet wykorzystując zachowaną zdolność do pracy – obecnie osiągnąć nie może (wyrok SN z 3 września 2008 r., I BP 5/08).
[ramka][b]Przykład 6[/b]
Pan Sylwester pobierał rentę wyrównawczą po wypadku w kopalni węgla kamiennego. Gdy osiągnął wiek emerytalny, były pracodawca odmówił prawa do dalszych świadczeń, argumentując, że i tak pan Sylwester już jest niezdolny do pracy, a renta, jaką pobiera, jest wyższa od jego potencjalnej emerytury. Zgodnie ze stanowiskiem wyrażonym przez Sąd Najwyższy trzeba by jednak zbadać, czy pan Sylwester teoretycznie, gdyby nie uległ wypadkowi przy pracy, miałby możliwość (i chęć) dorobienia sobie do emerytury.[/ramka]
[i]Autor jest asystentem sędziego w Izbie Pracy, Ubezpieczeń Społecznych i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego[/i]