Wszystko zależy od tego, co na ten temat mówi licencja. Z prawnego punktu widzenia nabycie oprogramowania jest bowiem uzyskaniem uprawnień do korzystania z egzemplarza (kopii) programu na warunkach określonych w umowie, zwanej właśnie licencją.
Często dzieje się to bez podpisywania czegokolwiek. Na ogół podczas instalacji na ekranie komputera pojawia się okno z warunkami licencji i opcją „Zgadzam się”, „Akceptuję” czy podobną. Wówczas tylko po jej wybraniu – równoznacznym z zawarciem umowy – możliwe staje się korzystanie z oprogramowania. Niewykluczone, że producent zastrzegł w licencji jakieś terytorialne ograniczenia.
Co do opłat, to na ogół płatność następuje przy nabyciu programu – potem żadnych opłat już ponosić nie trzeba. Wyjątkiem jest oprogramowanie darmowe, niewymagające - zgodnie ze swą nazwą - ponoszenia jakichkolwiek opłat na rzecz producenta. Jednak i tu wszystko zależy od brzmienia umowy.
Podatki natomiast są w przypadku oprogramowania regulowane na zasadach ogólnych. Poniesione wydatki – o ile mają związek z działalnością gospodarczą – można zatem wliczyć w koszty.
Jeśli natomiast nieodpłatnie albo z mniejszym lub większym upustem weszliśmy posiadanie programu, za który na wolnym rynku trzeba by zapłacić, to niewykluczone, że jego wartość (albo wartość upustu) będzie przychodem czytelnika (z tytułu nieodpłatnych świadczeń).
Problem pojawia się przy coraz popularniejszym oprogramowaniem wolnym, za które z definicji płacić nie trzeba. Ogólne reguły wskazywałyby na to, że w przypadku jego nabycia żaden przychód nie powstaje. Czy urząd skarbowy przełknie taką interpretację bez walki – trudno powiedzieć.
Trzeba też pamiętać, że w opisanej przez czytelnika sprawie może mieć zastosowanie prawo niemieckie. Wówczas to tam trzeba będzie szukać ostatecznej odpowiedzi na zadane pytania.
[i][b]Podstawa prawna:[/b]
- art. 43 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=31B0A6E5737636AE28AD55F485C7D90F?id=181883]ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych[/link][/i]