– Poparcie pracowników dla strajku świadczy o sile związku zawodowego, który w imieniu załogi go prowadzi. Gdyby nie uzyskał poparcia, straciłby twarz i argumenty w rozmowach z pracodawcą. To byłaby zbyt wysoka cena, dlatego treść pytania z reguły jest tak sformułowana, aby odpowiedź brzmiała “tak” – mówi Marcin Wojewódka, radca prawny.
[srodtytul]Kto rządzi protestem[/srodtytul]
Ustawa o sporach zbiorowych nic nie mówi o trybie przeprowadzania referendum, obliczania i ogłaszania jego wyników i oczywiście sposobie formułowania pytań, który przesądza o prawie do organizacji legalnego strajku w firmie. Ogranicza się do stwierdzenia, że strajk zakładowy ogłasza organizacja związkowa po uzyskaniu zgody większości głosujących – jeżeli w referendum wzięło udział co najmniej 50 proc. pracowników.
– Za organizację strajku odpowiada wyłącznie związek zawodowy. Pracodawca musi się zadowolić informacją, że odbyło się referendum i jego wynik pozwala na organizację protestu. Żaden przedstawiciel pracodawcy czy niezależny obserwator nie weryfikuje działań związku – ani treści pytań, ani podsumowania wyników referendum. Jeśli są wątpliwości, można jedynie zawiadomić prokuraturę, która zwykle umarza postępowanie, choć to tylko zwiększa napięcie między stronami i nie służy rozwiązaniu konfliktu – mówi Witold Polkowski, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. Przedsiębiorcy nie domagają się prawa do współredagowania pytań w referendum, ale chcą mieć możliwość ich oceny. Ich zdaniem cały proces doprowadzania do strajku powinien być weryfikowany i nadzorowany.
Pytania referendalne są z reguły bardzo ogólne. Nie przedstawiają istoty sporu, a zdarza się, że mają charakter agitacyjny. Przykładowo, górnicy byli pytani: “czy w związku z przyjętą przez Ministerstwo Gospodarki strategią dla górnictwa na lata 2007 – 2015, która swoimi zapisami doprowadzi do: zagrożeń w funkcjonowaniu układów zbiorowych pracy, obniżenia płac, prywatyzacji sektora, sprzedaży i likwidacji kopalń, jesteś za strajkiem generalnym w górnictwie węgla kamiennego?”.
Zdarzają się też pytania ogólne, typu: czy popierasz związek zawodowy w walce o podwyżki płac?
[srodtytul]Musi być precyzyjnie[/srodtytul]
– Nie można pytać załogi tylko o to, czy chcą strajkować. Powinien być sprecyzowany przedmiot sporu – mówi adwokat Bartłomiej Raczkowski. – Związek może np. zapytać, czy załoga będzie strajkować, aby uzyskać 100 zł podwyżki.
Bywają pytania węższe niż przedmiot sporu. Zdaniem Małgorzaty Kurzynogi z Uniwersytetu Łódzkiego strajk będzie legalny, jeżeli w dalszym stadium sporu nie wystąpią żądania nieobjęte referendum.
Na etapie przygotowywania pytania i zadawania go załodze pracodawca nie może ingerować. Jeśli jednak uzna, że pytanie doprowadziło do podjęcia nielegalnej akcji strajkowej, może wezwać załogę do pracy. Gdy zostanie zignorowany, ma prawo wręczyć dyscyplinarki.
– Oczywiście, zwolnieni skierują sprawę do sądu, a ten rozstrzygnie, czy błędy w procedurze zmierzającej do strajku uzasadniały zwolnienia dyscyplinarne – dodaje mecenas Raczkowski.
[ramka][srodtytul]Opinia: Arkadiusz Sobczyk, radca prawny kancelaria Sobczyk & Współpracownicy [/srodtytul]
W praktyce referenda strajkowe budzą wiele kontrowersji. Coraz częściej związkowcy wszczynają rokowania z jednoczesnym przeprowadzeniem referendum. Tym samym wywierają presję, a to wpływa na klimat rozmów. Strajk to środek ostateczny, więc funkcjonalna wykładnia przemawia za tym, by pracownik miał świadomość, za czym się opowiada. Referendum na wstępnym etapie jest absurdalne, bo jeszcze nie wiadomo, jakie propozycje ma druga strona. Problemem są też ogólne i mało konkretne pytania zadawane załodze. Nie wykluczam, że spór zbiorowy ze strajkiem prowadzonym na podstawie tak ogólnego pytania zostanie uznany za nielegalny. Konieczna jest zmiana ustawy o sporach zbiorowych. Docelowy model powinien pozwalać na badanie legalności strajku w kontekście treści pytania stawianego przez związek. [/ramka]
[b][link=http://blog.rp.pl/goracytemat/2009/05/21/referenda-strajkowe-%E2%80%93-zwiazkowa-samowolka/]Skomentuj artykuł[/link][/b]