O zasadach dziedziczenia powinni pamiętać zarówno sami przedsiębiorcy, jak i ich potencjalni spadkobiercy. Ci pierwsi – bo może im zależeć, w czyich rękach pozostawią swoją firmę. Ci drudzy – bo spadkobranie to liczne prawa i obowiązki i warto wiedzieć, jak się w nowej sytuacji znaleźć.

[srodtytul]Z mocy ustawy[/srodtytul]

Jeśli nie zadbamy o wskazanie swoich spadkobierców, zadecyduje za nas ustawodawca. Przedsiębiorca, który nie spisał testamentu, musi pamiętać, że spadek przypadnie wówczas jego żonie i dzieciom (wszystkim, zarówno z poprzednich małżeństw, jak i nieślubnych). Jeśli któreś z dzieci nie dożyło otwarcia spadku, w jego miejsce wchodzą jego dzieci, dziedzicząc w częściach równych – itd. Jeśli zmarły w ogóle nie miał dzieci, spadkobiercami są żona, rodzice i rodzeństwo (albo zstępni – tj. dzieci, wnuki itd. – rodzeństwa). W braku zstępnych, rodziców, rodzeństwa i zstępnych rodzeństwa spadkodawcy cały spadek przypada jego małżonkowi. Podobnie w braku zstępnych i małżonka spadkodawcy cały spadek przypada jego rodzicom, rodzeństwu i zstępnym rodzeństwa. Jeśli takiej osoby nie ma, spadek przypada gminie ostatniego miejsca zamieszkania spadkodawcy jako spadkobiercy ustawowemu. Wreszcie, jeżeli miejsca takiego nie da się ustalić (albo gdy zmarły mieszka za granicą), dziedziczy Skarb Państwa.

[srodtytul]Tylko udziały[/srodtytul]

Sprawą o podstawowym znaczeniu jest to, że nasze prawo poważnie ogranicza dopuszczalność rozporządzania przez spadkobiercę poszczególnymi składnikami majątkowymi. Innymi słowy, zapisanie samochodu synowi, domu córce, a jachtu żonie na ogół nie doprowadzi do skutków zamierzonych przez spadkodawcę. Filarem polskiego prawa spadkowego jest dziedziczenie całości spadku w częściach ułamkowych, a nie konkretnych przedmiotów. Spadkobiercy stają się zatem współwłaścicielami całego majątku pozostałego po zmarłym, a nie wyłącznymi właścicielami poszczególnych jego elementów.

[srodtytul]Czasem uda się zapis[/srodtytul]

Od reguły dziedziczenia w częściach ułamkowych jest pewien wyjątek. Otóż [b]dopuszczalne jest przekazanie pewnych przedmiotów w formie tzw. zapisu.[/b] Wszystko zaczyna się od zamieszczenia na ten temat wzmianki w testamencie. Musimy wskazać osobę, którą chcemy uczynić zapisobiercą, i określić, na czym zapis ma polegać. Z prawnego punktu widzenia spadkobierca ma wówczas obowiązek dokonać ze spadku pewnych przysporzeń na rzecz tego, kto został wskazany przez spadkodawcę. Formalnie jednak to spadkobierca staje się właścicielem takiego przedmiotu, a dopiero potem przenosi tę własność na zapisobiercę. Co ważne, w razie opieszałości temu ostatniemu wolno się domagać należnego mu świadczenia przed sądem.

Uwaga! Zapis nie może prowadzić do obejścia opisanych tu już przepisów o dziedziczeniu. Kodeks cywilny mówi bowiem, że jeżeli spadkodawca przeznaczył w testamencie oznaczonej osobie poszczególne przedmioty majątkowe, które wyczerpują prawie cały spadek, osobę tę poczytuje się w razie wątpliwości nie za zapisobiercę, lecz za spadkobiercę powołanego do całego spadku (art. 961 k.c.). Innymi słowy, nie będzie ona mogła domagać się przeniesienia na nią własności przeznaczonego jej z mocy testamentu przedmiotu, lecz stanie się od razu jego współwłaścicielem jako spadkobierca. Ta sama zasada obowiązuje zresztą wówczas, gdy takich osób zostało w testamencie wskazanych kilka. Tyle tylko, że uznaje się je za powołane do całego spadku w częściach ułamkowych. Owe ułamki odpowiadają stosunkowi wartości przeznaczonych im przedmiotów.

[ramka][b]Przykład[/b]

Spadek składa się z dwóch nieruchomości (odpowiednio 30 i 60 proc. wartości masy spadkowej) i ruchomości (10 proc. wartości masy spadkowej). Spadkodawca czyni swym jedynym spadkobiercą żonę, ale nieruchomości zapisuje synowi (tę za 30 proc.) i córce (tę za 60 proc.). Zgodnie z art. 961 k.c. zarówno syn, jak i córka uznawani są w tej sytuacji za spadkobierców. Syn będzie zatem współwłaścicielem wszystkich składników wchodzących do spadku (w tym obu nieruchomości) w 30 proc., córka – w 60 proc., a żona – w 10 proc.[/ramka]

[srodtytul]Można przyjąć, można odrzucić[/srodtytul]

Czy to, że spadkodawca albo przepisy wskażą spadkobiercę, daje pewność, iż majątek rzeczywiście trafi w jego ręce? Otóż nie. Jasne jest, że nic nie może nastąpić wbrew woli zainteresowanego. To dlatego ustawa daje każdemu spadkobiercy prawo odrzucenia spadku. Czy w praktyce się to w ogóle zdarza? Wydawałoby się, że od przybytku głowa nie boli.

A jednak. Pamiętajmy, że dziedziczenie to nie tylko korzyści, ale i obowiązki. Każdy spadkobierca musi się liczyć z tym, że wierzyciele zmarłego zapukają kiedyś do jego drzwi. Co ważne, jeśli spadkobierców jest kilku, ich odpowiedzialność ma charakter solidarny. Oznacza to, że choć są tylko współwłaścicielami pozostałego po spadkodawcy majątku, wierzyciel może od każdego z nich domagać się zapłaty całego długu. Potem dopiero możliwe są rozliczenia między samymi spadkobiercami.

[ramka][b]Przykład[/b]

Przedsiębiorca pozostawił po sobie firmę zadłużoną na 200 tys. Jej aktywa warte są 100 tys. zł. Spadkobierców jest dwóch, dziedziczą po połowie.

Choć z prostego przeliczenia wynikałoby, że każdy ma w majątku 50 tys. zł udziału, to jednak wierzycielom wolno się domagać zapłaty całych 200 tys. zł od jednego ze spadkobierców. Zapłaciwszy, może on wystąpić o zwrot 100 tys. (tj. połowy zapłaconego długu) od współspadkobiercy.[/ramka]

Czy spadkobiercy muszą się narażać na takie ryzyko? Otóż nie. Nie tylko dlatego, że wolno im spadek odrzucić. Mają też możliwość przyjęcia go z tzw. dobrodziejstwem inwentarza. Oznacza to, że [b]odpowiadają za długi do wysokości wartości odziedziczonego majątku.[/b] Jego skład można poznać z tzw. spisu inwentarza – specjalnego dokumentu sporządzanego przez komornika na zlecenie sądu. Do spisu inwentarza wciąga się majątek spadkodawcy z zaznaczeniem wartości każdego przedmiotu, jak również długi spadku.