Wysokość unijnych funduszy pomocowych dla mniej zamożnych krajów Europy, w tym Polski, jest ściśle powiązana ze składkami, jakie płacą członkowie UE do wspólnego budżetu. Te z kolei w 60 – 70 proc. uzależnione są od wysokości PKB. Taka konstrukcja powoduje, że im gorzej radzą sobie gospodarki poszczególnych państw, tym mniejsze są budżetowe wpływy.

Perspektywy w tym względzie nie są niestety optymistyczne. W ostatniej, tzw. wiosennej prognozie Komisja Europejska obniżyła oczekiwaną dynamikę PKB w 2008 r. dla wszystkich krajów UE, w tym dla największych Niemiec i Francji, odpowiednio o 0,6 i 0,7 pkt proc. Zresztą już w II kw. tego roku gospodarka niemiecka, włoska czy irlandzka zaczęły się kurczyć – miały ujemne tempo rozwoju w porównaniu z I kw. Jeśli powtórzą tak złe wyniki także w III kw., będzie można mówić o recesji.

Mniejsze niż oczekiwane wpływy do budżetu nie będą jednak miały wpływu na wielkość unijnej pomocy na lata 2007 – 2013. Polska w ramach funduszy strukturalnych ma do wykorzystania 67,3 mld euro. – Wielkość tych funduszy została zatwierdzona i nie będzie zmieniana – mówi „Rz” Cristina Arigho, rzecznik komisarz ds. budżetu.

Co innego wartość i kierunki unijnej pomocy po 2013 r. Głębokie spowolnienie gospodarcze w krajach, które są jednocześnie największymi unijnymi płatnikami netto (więcej dają do budżetu, niż otrzymują), doda im kolejny, mocny argument w walce o zmniejszenie składek. Niemcy, Francja, Holandia, Szwecja czy Austria od lat naciskają, by obciążenia na rzecz wspólnej sprawy nie były tak duże. – Teraz, w obliczu recesji, ta presja może się zwiększyć – przyznaje Jan Olbrycht, eurodeputowny UE. Konsekwencje dla Polski mogą być bardzo przykre. Najgorszy z możliwych scenariuszy to obcięcie funduszy strukturalnych (na budowę dróg, wodociągów i kanalizacji, wsparcie dla przedsiębiorców, walkę z bezrobociem itp.), z których dziś czerpiemy pełną garścią. Gdyby bardziej zamożnym krajom udało się doprowadzić do zmniejszenia budżetu na ten cel o 20 proc., Polska mogłaby na lata 2014 – 2020 dostać o ok. 13 mld euro mniej niż na lata 2007 – 2013 (utrzymanie pomocy na tym samym poziomie jest celem polskiego rządu).

Nie mniej przykra dla Polski byłaby realizacja propozycji, by zmniejszyć próg pomocy dla biedniejszych regionów. Dziś na wsparcie mogą liczyć te regiony, które nie przekraczają 75 proc. unijnego poziomu zamożności. Bruksela może zdecydować się ściąć progi np. do 70 proc. W takim przypadku dotacje przestałyby płynąć do woj. mazowieckiego, wielkopolskiego, śląskiego, pomorskiego.

– Będziemy jednak przeciwstawiać się niekorzystnym dla Polski rozwiązaniom – podkreśla Zbigniew Kuźmiuk, europoseł z ramienia PSL. – Takie państwa jak Niemcy powinny zrozumieć, że mają dziś ogromną władzę ekonomiczną i polityczną nad pozostałymi krajami UE. Ale tę władzę zapewnia im właśnie to, że odprowadzają do budżetu UE tak wysokie składki – dodaje Kuźmiuk.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autorek[link=mailto:a.cieslak@rp.pl]a.cieslak@rp.pl[/link]; [link=mailto:a.slojewska@rp.pl]a.slojewska@rp.pl[/link][/i]

[i]Anna Cieślak-Wróblewska, Anna Słojewska z Brukseli[/i]