Surfowanie po sieci podczas pracy w celach prywatnych doczekało się własnej nazwy – cyberslacking. Przyznają się do niego niemal wszyscy pracujący internauci. Badania amerykańskie dowodzą, że aż 90 proc. zatrudnionych korzysta z Internetu w pracy w celach prywatnych, poświęcając na to średnio 2 godziny dziennie. Straty gospodarki USA z tego powodu szacuje się na 759 miliardów dolarów rocznie.
Prywatne korzystanie z Internetu w pracy stwarza niebezpieczeństwo dla sieci firmowej. Nie tylko obciąża łącze, ale także otwiera drzwi szkodliwym aplikacjom.
Z danych firmy Websense wynika, że na świecie ponad 25 proc. zatrudnionych używa w pracy internetowego radia albo ogląda internetową telewizję przynajmniej raz na tydzień. Ponad 18 proc. ściąga na swój służbowy komputer muzykę, zdjęcia i wideoklipy z serwisów internetowych. Badania przeprowadzone przez firmę Flying Crocodile Inc z Seattle dowodzą, że 70 proc. odwiedzin na stronach pornograficznych pojawia się w typowych godzinach pracy między 9 a 17. Nie inaczej dzieje się w Polsce. Wyniki badań firmy Gemius nad stosunkiem Polaków do cyberslackingu pokazują, że jest to zjawisko powszechne i akceptowane przez większość pracujących internautów. 39 proc. pracowników w Polsce poświęca więcej niż godzinę dziennie na prywatne przeglądanie sieci. Najczęściej korzystają oni w godzinach pracy z prywatnej poczty (79 proc.) i przeglądają strony WWW (73 proc.). Co trzeci badany używa komunikatora (36 proc.). Niemal tyle samo respondentów przyznaje się do robienia zakupów (33 proc.).
Jak wyliczyła firma Netology, jeśli 100 pracowników spędzi 30 minut dziennie na pozazawodowym surfowaniu, przedsiębiorstwo straci na tym 220 tys. zł w skali roku. Straty wynikają nie tylko z mniejszej produktywności. Niejednokrotnie korzystanie z zasobów firmy może prowadzić do konfliktów z prawem. Na przykład wtedy, gdy pracownicy ściągają pliki z sieci. Według BSA średnia wysokość kar nałożonych na przedsiębiorstwa, w których ujawniono pirackie oprogramowanie, w 2006 roku wyniosła 20 tys. dol. W Polsce koszty te nie są tak wysokie, ale i tak sięgają dziesiątków tysięcy złotych. Wobec groźby poniesienia tak dużych strat pracodawcy często stosują aplikacje zarządzające działaniami pracowników w sieci. Ponad połowa przedsiębiorstw na świecie regularnie kontroluje pocztę elektroniczną swoich pracowników, a ponad jedna trzecia sprawdza aktywność użytkowników komunikatorów internetowych.
Pomaga w tym oprogramowanie typu EIM (Employee Internet Management). Stosowanie EIM chroni też przedsiębiorstwo przed kopiowaniem nielicencjonowanego oprogramowania, filmów i muzyki. Do bardziej popularnych programów tego typu należą produkty firmy Websense. Firmy korzystają także z SurfControl, WebMarshal, ContentKeeper czy Securus (firmy Sexurity Software). – Głównym powodem instalowania i używania tego rodzaju aplikacji jest bezpieczeństwo naszej wewnętrznej sieci, a nie kontrola użytkowników – mówi Błażej Kotełko, dyrektor pionu oprogramowania Insert.
Według American Management Association 78 proc. pracowników w Stanach Zjednoczonych pobiera z Internetu darmowe komunikatory. Są one później wykorzystywane w blisko 90 proc. amerykańskich firm — wynika z badań Osterman Research . Natomiast niewiele firm ogranicza do nich dostęp. Tymczasem komunikatory umożliwiają w prosty sposób dotarcie do poufnych, firmowych danych.
[ramka]
[i]Jerzy Trzepla, kierownik działu bezpieczeństwa Veracomp[/i]
Coraz silniejsze jest w społeczeństwie przekonanie, że pracownik ma prawo do prywatności, nawet jeśli korzysta z firmowych zasobów informatycznych. Jednak prywatność to jedno, a zapewnienie przedsiębiorstwu bezpieczeństwa to drugie wymaganie, o znacznie większym ciężarze gatunkowym. Brak ograniczeń w korzystaniu z Internetu może dla firmy mieć poważne konsekwencje biznesowe oraz prawne, takie jak możliwość penetracji sieci przez osoby nieuprawnione, możliwość ściągnięcia do sieci firmowej treści zabronionych prawem, zagrożenie wyciekiem poufnych danych stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa, zagrożenie wyciekiem danych wymagających ochrony z mocy prawa. Logiczne więc jest, że firmy i instytucje coraz częściej sięgają po skuteczne rozwiązania ochronne.[/ramka]
[ramka]
Dyskusja na temat tego, czy pracodawca ma prawo do monitorowania pracowników, wciąż trwa. Recznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski skierował w styczniu 2008 r. list do ministra pracy, zwracając uwagę, że brak odpowiedniej regulacji w prawie polskim w tej kwestii może doprowadzić w przyszłości do powstania konfliktów prawnych pomiędzy pracodawcami a pracownikami. Wobec faktu, że według ubiegłorocznych badań dwie trzecie polskich pracodawców monitoruje korespondencję elektroniczną pracowników, a część nagrywa ich rozmowy telefoniczne, kwestie prawne według specjalistów prawa cywilnego powinny zostać jak najszybciej uregulowane.
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w kwietniu ubiegłego roku uznał, że podsłuchiwanie przez pracodawcę prywatnych rozmów telefonicznych i czytanie korespondencji elektronicznej pracownika jest naruszeniem europejskiej konwencji praw człowieka i obywatela.[/ramka]