Wykonawca, który chce się odwołać do Krajowej Izby Odwoławczej, ma na to pięć dni od otrzymania rozstrzygnięcia protestu. Odwołanie wystarczy w tym terminie nadać na poczcie. Inaczej jednak jest z jego kopią, która musi w ciągu tych pięciu dni trafić do zamawiającego.
Taka interpretacja jest niekorzystna dla wykonawców, gdyż oznacza, że często mają mniej czasu, niż wynikałoby to z ustawy, na przygotowanie odwołania. Orzecznictwo Krajowej Izby Odwoławczej jest w tym zakresie nieubłagane. Jeśli w ciągu wspomnianych pięciu dni kopia odwołania nie trafi do zamawiającego, to samo odwołanie jest odrzucane na posiedzeniu. Oznacza to, że skład orzekający nie otwiera nawet rozprawy, tak więc firma nie ma szans na przedstawienie swoich racji.
[b]W ubiegłym roku z 1582 złożonych odwołań odrzucono aż 268. Większość z nich właśnie dlatego, że kopia odwołania nie dotarła na czas do zamawiającego.[/b]
Z tego też względu KIO odrzuciła odwołanie skierowane niedawno przez polsko-chińskie konsorcjum startujące w przetargu na budowę nowego stadionu Legii w Warszawie. Skład orzekający zwrócił uwagę, że termin na wniesienie odwołania mijał 27 lutego. Dzień wcześniej konsorcjum nadało na poczcie list polecony z odwołaniem skierowany do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych i drugi, zawierający kopię odwołania, adresowany do zamawiającego. Kopia ta dotarła do organizatora przetargu 29 lutego.
Izba doszła do wniosku, że wykonawca w ten sposób naruszył termin, gdyż zamawiający 27 lutego nie wiedział nic o odwołaniu. – Z ratio legis przepisu wynika, że po upływie terminu do wniesienia odwołania zamawiający może zawrzeć umowę. Celem ustawodawcy było uniknięcie sytuacji, w której na skutek braku wiedzy o wpłynięciu odwołania, którego uwzględnienie skutkowałoby unieważnieniem postępowania, zostałaby zawarta umowa – uzasadniła postanowienie z 11 marca przewodnicząca Agnieszka Trojanowska [b](sygn. KIO/UZP 171/08)[/b].