Zanim więc zgłoszą się do Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, mają prawo próbować w ten sposób odzyskać wszystko. To korzystne dla nich rozwiązanie, gdyż PFRON nie pokrywa pełnej straty. Dlatego wolno im w takiej sytuacji szukać sprawiedliwości jeszcze u byłych członków zarządu spółki i jej likwidatorów – uchwalił Sąd Najwyższy 28 lutego br. (III CZP 143/07) na podstawie art. 299 kodeksu spółek handlowych. Zgodnie z tym przepisem bezskuteczność egzekucji przeciwko spółce z ograniczoną odpowiedzialnością powoduje, że członkowie zarządu odpowiadają osobiście i solidarnie za jej zobowiązania. Mogą się jednak uwolnić, wykazując jedną z okoliczności:

- we właściwym czasie zgłosili wniosek o ogłoszenie upadłości lub wszczęcie postępowania układowego,

- niezgłoszenie wniosku o ogłoszenie upadłości oraz niewszczęcie tego postępowania nastąpiło bez ich winy,

- wierzyciel nie poniósł szkody mimo niezłożenia wskazanych wniosków.

Poznańskie Zakłady Papiernicze Trefl powstały w wyniku prywatyzacji przedsiębiorstwa państwowego w kwietniu 2000 r. Do połowy 2003 r. udało im się narobić start na prawie 5 mln zł. W lutym 2003 r. zwróciły się do sądu o wszczęcie postępowania układowego, ale we wrześniu cofnęły wniosek, gdyż nie byłyby w stanie wykonać żadnego układu z wierzycielami.

W kilka dni później, bo 30 października 2003 r., prezes Grzegorz K. i wiceprezes Małgorzata B. złożyli w tym samym sądzie wniosek o upadłość. Wkrótce go jednak cofnęli z powodu braku środków. W lutym 2004 r. obydwoje zostali wykreśleni z Krajowego Rejestru Sądowego i wpisani tam jako likwidatorzy spółki. W kwietniu 2004 r., kiedy to spółka przestała wypłacać płace, byli więc w rozpaczliwej sytuacji. Dlatego byli pracownicy wnieśli w 2005 r. przeciwko nim pozew o solidarne zasądzenie ponad 35 tys. zł na podstawie właśnie art. 299 kodeksu spółek handlowych. Chodziło o przyznane im przez sąd pracy od spółki wynagrodzenia za pracę, odprawy i odszkodowania oraz koszty procesu. Wcześniej próbowali je ściągnąć przez komornika, ale egzekucja wobec spółki okazała się bezskuteczna.

Małgorzata B. i Grzegorz K. bronili się, argumentując, że wniosek o upadłość zgłosili na czas. Zgodnie z art. 21 ustawy dłużnik ma go złożyć w ciągu dwóch tygodni od dnia, kiedy stał się niewypłacalny. Te dwa tygodnie biegną od dnia, od kiedy zaprzestał spłacać swoje wymagalne zobowiązania, a jeśli chodzi o osoby prawne lub jednostki organizacyjne bez osobowości prawnej – od kiedy zobowiązania przekroczyły wartość ich majątku, nawet jeśli regulują je na bieżąco. Sąd pierwszej instancji był innego zdania. Ustalił, że spółka straciła płynność finansową już w lutym 2002 r. i od tego czasu miała środki na działalność tylko dlatego, że nie płaciła VAT i składek za pracowników. Wniosek o upadłość został zatem zgłoszony za późno. Byli członkowie zarządu nie wykazali też, że niezgłoszenie wniosku o wszczęcie postępowania upadłościowego na czas nie nastąpiło bez ich winy ani że – mimo spóźnienia – wierzyciele nie ponieśli szkody.

Małgorzata B. uważa, że nie ponosi odpowiedzialności za długi spółki wobec pracowników, gdyż w dacie powstania zaległości (1 marca 2004 r.) nie zasiadała już w zarządzie, lecz była jej likwidatorem. Sąd powołał się jednak na art. 280 kodeksu spółek handlowych, wedle którego do likwidatorów stosujemy przepisy dotyczące członków zarządu, chyba że przepisy 6. rozdziału („Rozwiązanie i likwidacja spółki” w dziale I) stanowią inaczej. Przepisy te nie przewidują jednak takiego wyjątku. A skoro tak, to odpowiedzialność ciąży także na likwidatorach. Sąd drugiej instancji, do którego Małgorzata B. apelowała, nie był tego pewien, zwłaszcza że w takich samych sprawach pracowników Trefl zapadły przed nim w 2006 r. dwa sprzeczne orzeczenia. O wyjaśnienia zwrócił się do SN. Ten uznał, że odpowiedzialność za zobowiązania spółki z o.o., jeśli ich egzekucja wobec niej okazała się bezskuteczna, ponoszą członkowie jej zarządu lub likwidator w czasie istnienia tego zobowiązania. Wierzyciele więc, w tym także pracownicy, mogą domagać się spłaty długów niewypłacalnej spółki z o.o. także od likwidatora, oczywiście jeśli zostały spełnione warunki odpowiedzialności wskazane w tym przepisie.

Pracownikowi wolno domagać się wypłaty należności związanych z pracą z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych (FGŚP). Ich uzyskanie nie hamuje jednak drogi sądowej. W ten sposób można dochodzić różnicy między tym, co zatrudnionemu należy się od pracodawcy, a tym, co uzyskał już w funduszu.

FGŚP wypłaca świadczenia tylko raz, nawet gdyby doszło do ponownej niewypłacalności pracodawcy. Ci sami pracownicy nie mogą więc ponownie domagać się świadczeń za te same należności.

Ile i za co

Zgodnie z art. 14 ustawy z 13 lipca 2006 r. o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy (DzU nr 158, poz. 1121) wysokość wypłacanych świadczeń zależy od rodzaju roszczeń. Ale wiąże się to z przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem z poprzedniego kwartału ogłaszanym przez prezesa GUS na podstawie przepisów o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. W czwartym kwartale 2007 r. tak ustalona średnia krajowa wyniosła 2899,83 zł (MP z 2008 r. nr 13, poz. 141).

- Stąd za roszczenia dotyczące np.

– wynagrodzenia za pracę,

– wynagrodzenia za czas niezdolności pracownika do pracy wskutek choroby,

– wynagrodzenia za czas urlopu wypoczynkowego,

– dodatków wyrównawczych za przeniesienie do innej pracy i obniżenie wynagrodzenia (art. 230 i 23

1

k. p.)pracownik może spodziewać się łącznie za miesiąc nie więcej niż średnia krajowa (za wszystkie te tytuły).

Maksymalnie otrzyma je za trzy miesiące poprzedzające niewypłacalność pracodawcy lub ustanie zatrudnienia, czyli np.3 x 2899,83 zł = 8699,49 zł.

Natomiast przy ekwiwalencie za urlop wypoczynkowy FGŚP wypłaci tylko jedną średnią krajową (np. 2899,83 zł), jeśli zatrudnienie ustało w ciągu dziewięciu miesięcy poprzedzających datę ogłoszenia niewypłacalności pracodawcy.

g.or.