Tomasz Zalewski Protest trwający w kopalni Budryk uniemożliwia większości załogi podjęcie pracy. W efekcie od kilku tygodni w kopalni nie wydobywa się węgla, na czym tracą nie tylko strajkujący.

Zgodnie z ustawą o rozwiązywaniu sporów zbiorowych osoby biorące udział w legalnym strajku zachowują prawo do świadczeń z ubezpieczenia społecznego oraz uprawnień ze stosunku pracy, z wyjątkiem prawa do wynagrodzenia. Dla strajkujących źródłem utrzymania mogą być pieniądze z funduszu strajkowego. Ta część załogi, która nie godzi się na przerwanie pracy i jest gotowa ją świadczyć, powinna dostać wynagrodzenie. Tyle tylko, że z reguły odpowiada ono tzw. przestojowemu.

– Osoby, którym protest w firmie nie pozwala na wykonywanie pracy, mają zapewnione wynagrodzenie. Zgodnie z art. 81 kodeksu pracy należy im się wypłata za czas niezawinionego przestoju. Należy uznać, że strajk jest właśnie taką niezawinioną przeszkodą – przypomina radca prawny Iwona Ignatowska-Jaroszewska.

W tym wypadku za czas niewykonywania pracy przysługuje wynagrodzenie wynikające z osobistego zaszeregowania danej osoby określone stawką godzinową lub miesięczną. Jeżeli taki składnik nie został wyodrębniony, pracownikowi należy się 60 proc. wynagrodzenia.

Okupacja zakładu nie zwalnia niestrajkujących od przychodzenia do pracy i potwierdzania gotowości do jej wykonywania. Pracodawca musi wiedzieć, komu należy się wypłata. W tym celu może być wyłożona lista, którą będą podpisywać te osoby. – Ponadto muszą one pozostawać do dyspozycji pracodawcy w firmie lub innym ustalonym miejscu – mówi Agnieszka Siwy, radca w kancelarii Chałas & Wspólnicy.

– Gotowi do pracy w kopalni Budryk muszą przychodzić codziennie. Na stołówce podpisują listy. Większość idzie do domów, bo zajęcie mamy dla pracowników administracji – mówi Mirosław Kwiatkowski, rzecznik kopalni.Jeżeli to możliwe, niestrajkującym można powierzyć inne zadania niż wykonywane na co dzień. Nie może to być dowolna praca, ale zajęcie odpowiednie, czyli zgodne z kwalifikacjami. Za jej wykonanie należy wypłacać wynagrodzenie przewidziane za daną pracę, nie niższe jednak od przestojowego.

Szansą na uratowanie większej części płacy jest wykorzystanie w czasie strajku urlopu wypoczynkowego. Wtedy firma wypłaca normalne wynagrodzenie urlopowe, na którego wysokość nie wpływa trwający protest. Trzeba pamiętać, że nawet na ten urlop musi wyrazić zgodę pracodawca. Raczej nie odmówi, bo z reguły strajk przynosi firmom duże straty, toteż wypłata normalnych pensji stanowiłaby duże obciążenie. Ponadto po proteście, kiedy zakład będzie nadrabiał zaległości produkcyjne, nie będzie kłopotów z urlopami.

Oczywiście osoby, które nie protestują i chcą pracować mimo ogłoszonego strajku, mogą skorzystać z urlopu na żądanie. W tym wypadku zgoda szefa nie jest wymagana, ale urlop ten może trwać tylko cztery dni.

Trwająca akcja strajkowa nie oznacza, że pracownicy niebiorący udziału w proteście nie mogą chorować. Jeżeli taka osoba zachoruje i będzie niezdolna do pracy, otrzyma wynagrodzenie chorobowe odpowiadające 80 proc. wynagrodzenia. Oczywiście pracodawca może – jak w każdym innym czasie – weryfikować sposób wykorzystania przez daną osobę czasu niezdolności do pracy.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora t.zalewski@rp.pl

Trudno wymusić przerwanie strajku uniemożliwiającego pracę większości załogi. Aby strajk był legalny, konieczna jest zgoda pracowników wyrażona w referendum. Wydaje się logiczne, że załoga powinna w ten sam sposób zadecydować o jego zakończeniu. Oczywiście kontrreferendum nie może organizować pracodawca. Najlepiej, gdyby z taką inicjatywą wystąpił jeden ze związków uczestniczący w sporze. Dopuszczałbym także głosowanie zorganizowane spontanicznie przez przedstawicieli załogi, np. radę pracowników. Brak zgody na kontynuowanie strajku skutkowałby tym, że jego organizatorom można by zarzucić, iż strajkują nielegalnie. A za organizowanie niezgodnego z prawem protestu ustawa przewiduje sankcje.