Tak uznał Sąd Najwyższy w wyroku z 9 stycznia 2008 r. wydanym w sprawie wniesionej przez sukcesorów spółki jawnej BOG-ART Golant przeciwko Jeronimo Martins Dystrybucja SA (sygn. I CK 4/07).
Spółka jawna była producentem towarów higieniczno-kosmetycznych. Na podstawie umowy z lutego 1998 r. przekazywała je Jeronimo Martins do sprzedaży w sieci sklepów Biedronka. Pod koniec 1998 r. firma ta wystawiła jej fakturę na ponad 22 tys. zł. Spółka początkowo nie chciała jej zapłacić, bo nie widziała do tego podstaw. Uiściła żądaną kwotę dopiero pod koniec 1999 r., bo Biedronka groziła zerwaniem umowy, a odbierała wtedy ok. 80 proc. jej produkcji. Ostatecznie i tak doszło do zerwania współpracy i spółka wystąpiła do sądu na podstawie przepisów o bezpodstawnym wzbogaceniu o zwrot nienależnych opłat.
Sąd I instancji uznał, że spółka nie musiała wnosić opłat tzw. listingowych za przyjęcie towarów do sprzedaży. Nie zmieniło tej oceny wyjaśnienie Biedronki, że na żądaną kwotę składa się ponad 16 tys. zł wpłaty na fundusz promocyjny oraz 6 tys. zł na udział w targach, sprzątanie i wydanie folderu reklamowego.
Przed wydaniem tego wyroku ustawa z 1993 r. została zmieniona. Takie praktyki jak opłaty listingowe zostały wyraźnie zakazane. Do art. 15 pkt 4 wprowadzono przepis uznający za czyn nieuczciwej konkurencji utrudnianie innym przedsiębiorcom dostępu do rynku m.in. przez „pobieranie innych niż marża handlowa opłat za przyjęcie towaru go sprzedaży”. Sąd I instancji zgodził się ze spółką, że także przed wejściem w życie tej nowelizacji żądanie takich opłat było w świetle art. 3 ustawy czynem nieuczciwej konkurencji. W myśl tego przepisu jest nim m.in. działanie sprzeczne z dobrymi obyczajami, jeśli zagraża lub narusza interes innego przedsiębiorcy.
Innego zdania był sąd II instancji. Uznał, że skoro taki czyn nie był w ustawie z 1993 r. przewidziany, to ze względu na zapisaną w art. 353
1
kodeksu cywilnego zasadę swobody umów strony mogły zawrzeć umowę o usługi promocyjne. Choć spółka twierdziła co innego, sąd uznał, że taka umowa została zawarta, choćby w sposób dorozumiany, skoro żądaną kwotę zapłaciła.
Sąd Najwyższy zgodził się z twierdzeniem sukcesorów spółki, że przyjmując takie domniemanie, sąd II instancji naruszył art. 231 k.c. Nie pozwalają na to takie okoliczności, jak roczne opóźnienie w zapłacie, wątpliwości zgłaszane przez spółkę jawną co do istnienia tej należności, zagrożenie zerwaniem stałej współpracy – tłumaczył sędzia Gerard Bieniek. Zwrócił też uwagę, że sąd II instancji w ogóle nie odniósł się do opłaty listingowej, która stanowiła większość spornej należności. Także w ocenie SN taka opłata jako naruszająca dobre obyczaje jest czynem nieuczciwej konkurencji przewidzianym w art. 3 ustawy z 1993 r., niezależnie od regulacji w art. 15 pkt 4 tej ustawy.
– Gdy chodzi o relacje między tymi przepisami – tłumaczył sędzia – mówić trzeba nie o wyłączeniu, ale o ich zbiegu.
Wyrok sądu II instancji został uchylony i sprawa wróciła do ponownego rozpatrzenia.