Zanim przejdziemy do uwag szczegółowych, ustalmy najpierw, co tak naprawdę sprzedajemy. Czy sam znak? Czy raczej prawo do niego? A jeśli prawo, to jaka jest jego treść?
Zacznijmy od tego, że udzielaniem praw do znaków w Polsce zajmuje się Urząd Patentowy. Wymaga to przebrnięcia przez sformalizowaną procedurę, dokonania opłat itd. Zwieńczeniem całego procesu jest przyznanie wnioskodawcy tzw. prawa ochronnego na znak towarowy. Prawo to daje jego „właścicielowi” wyłączność na odpłatne i zarobkowe wykorzystanie znaku na całym terytorium naszego kraju (art. 153 prawa własności przemysłowej). Słowo „właściciel” piszemy w cudzysłowie, gdyż ściśle rzecz biorąc, właścicielem jest się w odniesieniu do rzeczy, podczas gdy znak towarowy jest dobrem niematerialnym. Takie prawo może stać się potem przedmiotem swobodnego obrotu.
Aby doszło do przeniesienia prawa ochronnego, jego właściciel musi zawrzeć z zainteresowanym specjalną umowę. Wymaga ona – i to pod rygorem nieważności – formy pisemnej (art. 162 ust. 1 w zw. z art. 67 ust. 2 p.w.p.). Do zachowania takiej formy wystarczy, że strony wymienią się dokumentami, z których każdy zawiera odpowiednie oświadczenia:
- jednej ze stron i jest przez nią podpisany albo
- obu stron i jest przez drugą stronę podpisany.
Do zawarcia umowy, a więc i przeniesienia prawa, dochodzi w zasadzie już w chwili, gdy strony wymienią się dokumentami. Jednak wobec osób trzecich umowa o przeniesienie prawa ochronnego wywołuje skutki dopiero od wpisania informacji na jej temat do rejestru znaków towarowych (art. 67 ust. 3 p.w.p.).
Rejestr ten prowadzi Urząd Patentowy. Aby doszło do wpisania zmian, musi tam trafić wniosek w tej sprawie. Wnioskodawca nie musi korzystać z jakiegoś specjalnego formularza. Wniosek można napisać na zwykłej kartce papieru.
Warto pamiętać, że 1 listopada tego roku zmieniły się przepisy dotyczące treści takiego wniosku (art. 229 p.w.p.). Powinien on koniecznie zawierać:
- oznaczenie wnioskodawcy i jego adres,
- wyraźnie określone żądanie,
- podpis wnioskodawcy albo jego przedstawiciela ustawowego lub pełnomocnika oraz datę wniosku,
- wykaz załączników.
To jednak nie wszystko. Ustawa wprowadza też wymóg wzbogacenia wniosku o pewne załączniki. Są to:
- pełnomocnictwo, jeżeli wnioskodawca ustanowił pełnomocnika,
- dowód uiszczenia należnej opłaty od wniosku (urząd nie dokonuje zmian za darmo – każdy kolejny wpis w rejestrze kosztuje 50 zł),
- dokumenty uzasadniające wydanie decyzji o dokonaniu wpisu w rejestrze.
Przenoszenie praw do znaków towarowych dotyczy nie tylko oznaczeń krajowych, lecz także rejestrowanych w ramach tzw. systemu madryckiego. Przypomnijmy, że system ten pozwala przedsiębiorcom ubiegać się o ochronę w kilkudziesięciu krajach świata na podstawie jednego tylko zgłoszenia. Zgłaszający wyznacza państwa, w których chce uzyskać ochronę.
Znak taki jest rejestrowany w Biurze Generalnym Światowej Organizacji Własności Intelektualnej w Genewie. Zawiadamia ono następnie wskazane kraje, a te mogą – w określonym terminie – zgłaszać sprzeciwy do rozciągnięcia ochrony na swoim terytorium. Jeśli tego nie uczynią, rejestracja da zgłaszającemu taką samą ochronę, jaką uzyskałby, ubiegając się o to we wszystkich wyznaczonych krajach oddzielnie. Jednym z państw, które wolno wskazać jako właściwe, jest Polska.
Na terytorium naszego kraju obowiązują nie tylko rejestracje dokonane w Warszawie i Genewie. Od 1 maja 2004 r., czyli od dnia przystąpienia Polski do Wspólnoty Europejskiej, trzeba też pamiętać o tzw. znakach towarowych Wspólnoty. Jak sama nazwa wskazuje, ich ochrona rozciąga się na terytorium całej WE. Rejestrowaniem takich oznaczeń zajmuje się Urząd Harmonizacji Rynku Wewnętrznego działający w Alicante w Hiszpanii.
Unijne rozporządzenie 40/94 (polskojęzyczna wersja m.in. pod adresem eur-lex.europa.eu/en/index.htm), będące podstawą systemu znaków wspólnotowych, wprost przewiduje możliwość przenoszenia praw do nich. I ten transfer wymaga formy pisemnej pod rygorem nieważności. Potem zainteresowanym wolno zwrócić się do urzędu w Alicante o wpisanie transferu do tamtejszego rejestru. Warto się o to jak najszybciej postarać. Rozporządzenie wprowadza zasadę, że dopóki przeniesienie praw nie zostanie ujawnione w unijnym rejestrze, dopóty nabywca nie będzie mógł wykonywać żadnych praw wynikających z rejestracji znaku wspólnotowego (art. 17 ust. 6).
Nie można też zapomnieć, że wielu przedsiębiorców używa oznaczeń handlowych, ale ich nie rejestruje. Czy daje im to jakieś uprawnienia? I czy mogą się ich potem pozbyć?
Odpowiedź na pierwsze z postawionych pytań jest stosunkowo prosta. W Polsce znak towarowy podlega ochronie nawet wtedy, gdy jego właściciel nie wystąpił do Urzędu Patentowego o udzielenie ochrony. Tyle tylko, że ma ona nieco inny charakter niż w wypadku znaków zarejestrowanych. Przepisy każdemu przedsiębiorcy przyznają ochronę, jeśli inna firma zacznie opatrywać sprzedawane przez siebie towary oznaczeniem, które może wprowadzić klientów w błąd co do pochodzenia tych towarów (art. 10 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji). Wolno wówczas domagać się m.in. zaniechania naruszenia, usunięcia jego skutków, wydania bezpodstawnie uzyskanych korzyści, odszkodowania itd.
Nieco trudniejsze jest pytanie drugie. To sprawa kontrowersyjna, ale wydaje się, że ostrożnie można dopuścić tu niektóre formy rozporządzenia takimi prawami. Przedtem lepiej jednak skonsultować się z dobrym prawnikiem.
W wypadku znaków niezarejestrowanych pewną pomocą będzie prawo autorskie. Jeśli bowiem znak towarowy jest jednocześnie utworem, to w grę mogą też wchodzić jakieś transakcje dotyczące praw autorskich do znaku towarowego. Firma posługująca się znakiem może np. zbyć pewne prawa majątkowe do niego. Do pomyślenia jest też udzielenie licencji na korzystanie ze znaku.