Po ostatnim exposé premiera, w którym zapowiedział, że inspekcje pracy podejmą w tym roku walkę z patologiami i będą częściej i dokładniej sprawdzały firmy zatrudniające na kontraktach cywilnych, inspektorzy ruszyli już na pierwsze kontrole. Spodziewać się ich mogą firmy zajmujące się handlem, przetwórstwem i budownictwem oraz szpitale i firmy ochroniarskie.

Państwowa Inspekcja Pracy może  pochwalić się niemałymi sukcesami w tej dziedzinie. W ostatnich dwóch latach, w wyniku poleceń wystawionych przez inspektorów, przedsiębiorcy zaproponowali etaty prawie 10 tys.  zatrudnionych dotychczas na kontraktach.

Tylko dobrowolnie

– Na razie wielu pracodawców jeszcze szanuje inspektorów pracy i często udaje się nam ich przekonać   do przekształcenia umów cywilnoprawnych na umowy o pracę – komentuje   Leszek Rymarowicz, prezes Stowarzyszenia Inspektorów Pracy RP. – Są jednak także przedsiębiorcy, którzy świadomie i nagminnie łamią prawo, pomimo naszych zaleceń. Konsekwencje stosowania tzw. umów śmieciowych mogą być zaś bardzo poważne. Najwyraźniej to widać, gdy firma przestaje płacić wynagrodzenie lub dojdzie do nieszczęścia. Okazuje się wtedy, że osoby świadczące pracę są zdane na siebie, ponieważ formalnie inspektor nie może interweniować w takiej sytuacji – dodaje prezes. – Nie wystawi więc nakazu zapłaty zaległego wynagrodzenia, o które zatrudniony na kontrakcie musi walczyć przed sądem sam. Nie może też na drodze decyzji administracyjnej nakazać firmie uznać poszkodowanego za pracownika, dzięki czemu przysługiwałyby mu określone świadczenia z ubezpieczeń społecznych.

Dlatego inspektorzy wysoko oceniają czekający już w Sejmie poselski projekt zmian w ustawie o PIP, która przyznaje im prawo do ustalania istnienia stosunku pracy w drodze decyzji administracyjnej.

– Dzięki temu inspektorzy zyskaliby możliwość egzekwowania obowiązującego prawa – mówi Janusz Śniadek, poseł PiS, sejmowy sprawozdawca projektu. Zwraca przy tym uwagę, że prace nad projektem zaczynają się niebezpiecznie przeciągać.

Rząd nie pomaga

Problem polega na tym, że pod koniec grudnia negatywną opinię do tych zmian wyraziła Rada Ministrów. Zdaniem rządu obecne uprawnienia PIP w tym zakresie są wystarczające. Zarówno zainteresowany, jak i w jego imieniu inspektor mogą złożyć do sądu pozew o ustalenie stosunku pracy.

– Zatrudnieni na kontraktach cywilnoprawnych, składając takie pozwy, ryzykują, że w ogóle stracą pracę i do czasu wydania wyroku przez sąd nie będą mieli co do garnka włożyć – komentuje prof. Jakub Stelina z Uniwersytetu Gdańskiego.

Dane Ministerstwa Sprawiedliwości pokazują, że od 2011 r. do połowy 2012 r.  do sądów powszechnych wpłynęło łącznie  prawie 5 tys. takich spraw, w zdecydowanej większości z inicjatywy pracowników.

Rośnie także odsetek wygranych. W 2011 r. tylko co dziesiąta osoba domagająca się ustalenia istnienia stosunku pracy dostała to, o co zwróciła się do sądu. W pierwszej połowie 2012 r.  wygrywał już co piąty zainteresowany. Jednocześnie prawie tysiąc spraw zostało umorzonych w wyniku zawarcia ugody pomiędzy pracownikiem a pracodawcą.

– Procesy o ustalenie istnienia stosunku pracy to poważne sprawy, powierzenie tego ustalenia inspektorom narusza konstytucję – zauważa   Monika Gładoch, ekspert Pracodawców RP.

– Sami zainteresowani powinni egzekwować swoje prawa – dodaje   Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert PKPP Lewiatan. – Nie róbmy z pracowników  dzieci, które nie potrafią należycie zadbać o swoje interesy .

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.rzemek@rp.pl