W ubiegłym tygodniu Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości ogłosiła wyniki dofinansowania z programu „Innowacyjna gospodarka”. Okazało się, że dofinansowanie otrzymają poprawne projekty złożone podczas dwóch pierwszych dni naboru. – O tym, kto będzie miał szansę na lepszy standard życia i warunki rozwoju, znów zdecydowało miejsce w kolejce – nie może zaakceptować tej decyzji przedsiębiorca ze stolicy.
[wyimek]700 mln zł pozostało do podziału w kolejnych konkursach na e-dotacje[/wyimek]
– Już od 23 października 2009 r. przedstawiciele PARP, Fundacji Małych i Średnich Przedsiębiorstw (regionalna instytucja finansująca w województwie mazowieckim) i Ministerstwa Rozwoju Regionalnego publicznie uspokajali nas, byśmy nie ścigali się w kolejkach, lecz skupili na precyzyjnym przygotowaniu wniosków (średnio liczą one ok. 30 – 40 stron). Urzędnicy twierdzili, że dotacje dostaną najlepsze projekty, bo w końcu chodzi o zwiększanie innowacyjności gospodarki, a nie o rozdanie jałmużny – przypomina nasz rozmówca.
Z przedsiębiorcami, których wnioski przepadły, mimo że spełniały kryteria, solidaryzuje się Grażyna Gęsicka, była minister rozwoju regionalnego, obecnie posłanka PiS. Działania PARP uważa za niefortunne. – Bardzo mi przykro, że wielu potencjalnych beneficjentów narażono na niekompetencję – mówi.
W ubiegły piątek 5 marca PARP opublikowała na swej stronie specjalne oświadczenie, w którym informuje, że w komunikacie z 26 października 2009 r. zawarto jedynie stwierdzenie, że „wszystkie wnioski złożone w konkursie w terminie ich przyjmowania zostaną poddane ocenie”.