Pokazują również, że w niektórych branżach upadłości są bardziej bolesne, a także widowiskowe.
– Bankructwo firmy transportowej czy biura turystycznego niczym się nie różni od upadłości np. producenta mebli. Jego dolegliwość może być jednak większa, gdy wczasowicze nie mają czym wrócić z zagranicy i koczują na lotnisku albo kierowcy ciężarówek zaczynają mieć problemy z kontynuowaniem przejazdu, uzyskaniem na trasie niezbędnych dokumentów itp. – wskazuje Witold Missala, wiceprezydent Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń Syndyków i Likwidatorów.
– Nie ma wątpliwości, że wobec coraz większych inwestycji zagranicznych (i możliwej w przyszłości dekoniunktury) takich upadłości będzie przybywało – wskazuje prof. Feliks Zedler, współtwórca prawa upadłościowego.
„Czystych” upadłości transgranicznych jest wciąż niewiele. A więc takich, gdy ogłoszona jest upadłość spółki w jej siedzibie ewentualnie w zakładzie głównym przedsiębiorstwa upadającego, gdyby jednocześnie ta spółka miała własny majątek np. w Polsce.
Wtedy możliwe jest też tzw. wtórne postępowanie upadłościowe w tym drugim kraju (np. Polsce). Tutejszy syndyk spienięża wówczas miejscowy majątek i rozdziela między wierzycieli, dzięki czemu nie muszą się zgłaszać z wierzytelnością do kraju centrali (szerzej na ten temat: „Transgraniczne upadłości”, „Rz” z 26 lutego).
30 mln zł - na taką kwotę niemiecka firma matka ma zalegać polskiej córce za usługi transportowe
Polkowicka firma jest jednak odrębną spółką córką niemieckiej Rico. Zasadą jest zaś, że wierzyciel musi się zgłosić do upadłości tam, gdzie ona się toczy. Rico ogłosiła zresztą w środę niewypłacalność, a jej zarząd złożył wniosek o ogłoszenie upadłości w sądzie w Osterode am Harz – Dolna Saksonia.
– Z prawnego (formalnego) punktu widzenia zagraniczna spółka matka i polska spółka córka są samodzielne i w razie niewypłacalności (bankructwa) odpowiednio w Niemczech i Polsce powinno się toczyć postępowanie upadłościowe – wyjaśnia prof. Zedler. – Pracownicy (kierowcy), a także wszyscy inni wierzyciele mogą zgłaszać swoje roszczenia tylko do swego pracodawcy. Zatrudnieni przez polkowicką spółkę – w Polkowicach; a jeżeli ktoś jest zatrudniony bezpośrednio przez niemiecką spółkę – to do niej. Związki finansowe matka – córka nie mają tu większego znaczenia, tak samo zresztą by było, gdyby spółka matka była w Polsce. Co zaś do ochrony świadczeń pracowniczych, to w Polsce i w Niemczech jest podobna.
Nasi sąsiedzi mają odpowiednik polskiego Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Wróćmy jednak do Polski. Wypłatę świadczeń z tego funduszu reguluje obecnie ustawa z 13 lipca 2006 r. o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy. Fundusz pokrywa niewypłacone wynagrodzenia (ale już nie np. zapłatę za delegacje) do trzech miesięcy, ale tylko do wysokości średniego wynagrodzenia (obecnie 3102 zł za miesiąc). W ciągu miesiąca od stwierdzenia niewypłacalności pracodawca, syndyk, likwidator lub inna osoba sprawująca zarząd majątkiem bankruta sporządza wykaz niezaspokojonych roszczeń – w którym wskazuje osoby i wysokość ich roszczeń, – i kieruje go do FGŚP (szerzej: „Sporządzamy wykazy świadczeń pracowników”, „Rz” z 13 czerwca 2007 r.).
Potwierdzeniem niewypłacalności jest m.in. ogłoszenie upadłości pracodawcy, a także oddalenie wniosku, kiedy brakuje majątku nawet na pokrycie kosztów postępowania upadłościowego.
Powiązania kapitałowe między spółkami dla procedury upadłościowej nie mają bezpośredniego znaczenia, każda z nich jest bowiem formalnie samodzielna. Bez wątpienia jednak dojdzie między nimi, a w razie upadłości między syndykami, do rozliczeń, a może nawet do procesów.
Postępowanie upadłościowe spółki zarejestrowanej w Niemczech i tam mającej główny ośrodek interesów toczy się w Niemczech, a polskiej – w Polsce. „Narodowość” kapitału spółki nie ma tu znaczenia. Nie powiązania kapitałowe, ale kontrakty między spółkami mają znaczenie dla ich rozliczeń (czy spółka matka jest coś winna spółce córce). W razie upadłości obu rozliczać się będą syndycy. Nie liczmy w takim wypadku na większe kwoty, wiemy bowiem, jak niewielka jest końcowa efektywność postępowań upadłościowych. Gdyby zaś okazało się, iż doszło do „wykorzystywania” spółki córki przez matkę, tj. zawarcia niekorzystnych umów, to wchodzi w rachubę nie tyle odpowiedzialność odszkodowawcza spółki matki, ile odpowiedzialność zarządu spółki córki. To zarząd odpowiada za pilnowanie interesów spółki. Można w takich wypadkach rozważać zarzut działania na jej szkodę.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.domagalski@rp.pl