Rz: Media rozpisują się o polskiej technologii, która uzdrowi internet i naprawi Facebooka. To zadanie z kategorii „mission impossible" nawet dla takich gigantów, jak Google czy Amazon, a co dopiero dla małej firmy technologicznej z Polski. Naprawdę wierzy Pan, że IOVO sprosta tym rozbuchanym oczekiwaniom?
Krzysztof Gagacki: Wielkie internetowe korporacje z łatwością mogłyby sprostać temu zadaniu, jednak nie jest to po ich myśli. Wszystko rozbija się o pewien model biznesowy. W jego centrum znajdują się pozornie darmowe usługi. Nie są one jednak bezpłatne. By z nich korzystać płacimy utratą prywatności. Osoby świadome praw, jakimi rządzi się współczesny internet, rozmyślnie przyzwalają na inwigilację. Przyzwyczailiśmy się do obecnego status quo i pokornie godzimy się na wszystko, nawet grabież naszych danych. Byle tylko zyskać dostęp do cyfrowych błogosławieństw. Ta niewolnicza mentalność musi odejść w niepamięć. Inaczej nasze dzieci nie będą wiedziały, czym jest prywatność. Nie wszyscy rozumieją te mechanizmy. Większość z nas korzysta z sieci w słodkiej nieświadomości, podczas gdy firmy tworzą pogłębione bazy danych dokumentujące praktycznie całe nasze życie.