Kaprysy pogody nie zwalniają z obowiązku świadczenia pracy. Pracownik powinien się stawić w firmie o umówionej godzinie w stanie fizycznej i psychicznej gotowości do wykonywania swoich obowiązków, niezależnie od warunków atmosferycznych. Bywa jednak, że w okresie zimowym intensywne opady śniegu czy tzw. szklanka w połączeniu z opieszałością służb porządkowych spowodują, że punktualne rozpoczęcie pracy jest niemożliwe. W skrajnych przypadkach pracownik może zaś w ogóle nie dotrzeć do firmy. Jak taka sytuacja wpływa na relacje pracodawca – pracownik, w szczególności w kwestii obowiązku przestrzegania prawidłowej organizacji pracy oraz prawa do wynagrodzenia?

Pracownik, który ma pewność, że nie dotrze do pracy na czas lub wcale, powinien o tym fakcie niezwłocznie zawiadomić pracodawcę lub bezpośredniego przełożonego. W żadnym wypadku nie może uznać, że skoro pada śnieg, to pracodawca powinien domyślić się powodu nieobecności. Obecnie z racji powszechności telefonów komórkowych nie powinno być większych problemów z przekazaniem informacji o spóźnieniu lub nieobecności w bezpośredniej rozmowie, w formie wiadomości głosowej czy sms-a.

W takiej sytuacji pracodawca nie ma prawa wymagać, aby podwładny punktualnie dotarł do pracy, niezależnie od tego, jak pilne ma on zadania do wykonania. Nie można bowiem oczekiwać od pracownika podejmowania działań ryzykownych, związanych np. z brawurową jazdą samochodem w warunkach do jazdy niemożliwych, w celu dotarcia do pracy na czas.

W tych okolicznościach pracodawca nie powinien też nakładać kary porządkowej na spóźnionego czy nieobecnego przez cały dzień podwładnego. Trudno bowiem przyjąć, że brak możliwości rozpoczęcia pracy o ustalonej godzinie wynika z jego winy.

Czas nieobecności w pracy w związku z brakiem możliwości dotarcia do zakładu z powodu warunków atmosferycznych szef powinien uznać za nieobecność usprawiedliwioną. Jest to w zasadzie jedyna dobra informacja dla podwładnego. Pracownik, który nie jest w stanie dotrzeć do pracy, powinien bowiem liczyć się z utratą wynagrodzenia za czas nieobecności. Wynika to z obowiązującej na gruncie prawa pracy zasady, że wynagrodzenie przysługuje za pracę wykonaną. Mimo że pracownik nie ponosi winy za brak możliwości dotarcia do pracy na czas, firma nie ponosi w tym przypadku ryzyka i nie musi mu wypłacać wynagrodzenia za czas, w którym nie wykonywał on swoich zadań. Nie ma znaczenia, że pracownik był w stanie fizycznej i psychicznej gotowości do wykonywania pracy – wstał, ubrał się i podjął inne starania mające na celu przybycie do pracy.

Podwładny, który nie chce stracić prawa do wynagrodzenia z tytułu spóźnienia lub nieobecności w pracy przez cały dzień, może skorzystać z urlopu na żądanie. 1 stycznia nowego roku nabył 4-dniową pulę tego wolnego, którą może wykorzystać w takich nieprzewidzianych sytuacjach, jak właśnie brak możliwości dotarcia do pracy z powodu zimowej aury. Należy przy tym pamiętać, że pracownik nie może z skorzystać z urlopu na żądanie, jeżeli przełożony formalnie mu go nie udzieli. Przyjmuje się jednak, że odmowa udzielenia tego urlopu dotyczy wyjątkowych przypadków. Trudno zaakceptować brak zgody szefa na skorzystanie z takiej formy wolnego w razie braku możliwości dojazdu do pracy z powodów atmosferycznych.

Autor jest prawnikiem, ekspertem prawa pracy