Co do zasady takie zachowania pracodawcy, jak wystawianie pracownika za drzwi czy nakaz natychmiastowego opuszczenia firmy nie powinny mieć miejsca. Stanowią pogwałcenie podstawowych praw pracownika, którego dobra osobiste, takie jak godność, podlegają ochronie prawnej (art. 111 k.p.). I to jest bezdyskusyjne. Wszelkie formy naruszania tych dóbr są nie tylko działaniami sprzeciwiającymi się elementarnym zasadom przyzwoitości, ale również bezprawnymi.
Z takimi zachowaniami spotykałem się praktycznie u wszelkiego rodzaju pracodawców, od urzędów przez instytucje kultury do biznesu. Nie mam jednak wrażenia, aby miało to charakter powszechny.
Dokonując oceny różnych sytuacji, nie możemy jednak nie dostrzegać, że występują przypadki, w których „niekonwencjonalne" zachowania pracodawcy zmierzają do ochrony własnych, słusznych interesów. Ma to miejsce wtedy, gdy zachowanie pracownika uzasadnia ocenę, że mogą być one zagrożone. Niejednokrotnie spotykałem się z takimi przypadkami. I tak np. w jednej z instytucji finansowych zatrudniony w niej makler przesyłał na swoją prywatną pocztę e-mailową pliki z danymi klientów, zawierającymi m.in. tajemnice bankowe. W pełni świadomie, umyślnie naruszał jedną z podstawowych, wręcz świętych, reguł postępowania z takimi informacjami. Sprawa została szybko wykryta, makler zwolniony, a przed tym całkowicie odcięty od swojego komputera i stanowiska pracy. W pełni rozumiem postępowanie pracodawcy, który chce chronić swoje dane. Jest instytucją zaufania publicznego i musi w związku z tym bezwzględnie i szybko reagować na sytuacje zagrażające jego fundamentalnym interesom i interesom jego klientów. Jego działania nie miały moim zdaniem znamion nielegalności.
Przyjęcie zatem, iż w żadnej sytuacji pracodawca nie może szybko reagować na takie sytuacje jak wyżej opisana, byłoby pozbawianiem go elementarnej ochrony podstawowych interesów w obliczu nielegalnych działań pracowników.
Zresztą wprowadzona do kodeksu pracy instytucja zwolnienia z obowiązku świadczenia pracy – art. 362 k.p. – ma służyć rozwiązywaniu m.in. takich sytuacji. Przepis ten nie wymaga od pracodawcy uzasadniania takiej decyzji, można go zatem stosować również we wszystkich tych sytuacjach, gdy obecność pracownika w pracy może, choćby potencjalnie, zagrażać jego interesom.
Na konieczność szerokiego spojrzenia na kwestię ochrony praw pracowniczych, i to również tych najbardziej podstawowych, zwracał kilkakrotnie uwagę Europejski Trybunał Praw Człowieka. W sprawie, której bohaterką była kasjerka podkradająca utarg, pracodawca zastosował ukryty monitoring. Tylko w ten sposób mógł bowiem uzyskać dowód działań kobiety. Ukrytym monitoringiem (zainstalował kamerę) obiektywnie naruszył jej prawa, takie jak prawo do prywatności. Kasjerka w 2007 r. wniosła skargę do Trybunału, który uznał ją za niedopuszczalną. Argumentował, że w związku z tym, iż działalność pracownicy była wymierzona w dobro pracodawcy, a pracodawca zastosował środki mające na celu wykrycie sprawcy czynu zabronionego bądź zapobieżenie jego skutkom, a cel ten nie mógł być osiągnięty innymi metodami, zastosowanie ukrytego monitoringu nie było nielegalne. Wniosek, jaki stąd płynie, sprowadza się do konstatacji, że jeżeli pracownik świadomie i niezgodnie z prawem godzi w dobro pracodawcy, nie traci wprawdzie prawa do „uzasadnionego oczekiwania prywatności", ale może się na nie powoływać w ograniczonym zakresie.
Mogą zatem istnieć sytuacje, w których pracodawca ze względu na uzasadnione okolicznościami podejrzenie lub pewność zagrożenia swoich prawem chronionych interesów ucieka się do środków polegających na wystawianiu pracownika za drzwi. Podkreślmy jednak, że dotyczy to sytuacji skrajnych, w których osiągnięcie celu, jakim jest ochrona podstawowych interesów innymi środkami, nie jest możliwa. Oczywiście w każdym przypadku powinno się to odbyć we właściwej formie. Nie wszyscy pracodawcy pamiętają, że nawet pracownik dopuszczający się niegodziwych zachowań korzysta w środowisku pracy z ochrony godności i innych dóbr osobistych.