W sądach pracy przybywa spraw o odszkodowanie za nierówne traktowanie. Zaczęły więc bardzo skrupulatnie sprawdzać, czy pozew został przygotowany przez pracownika zgodnie z wymaganiami wskazanymi w wyrokach Sądu Najwyższego.

Ważna przyczyna

Chodzi między innymi o wyrok sprzed roku (orzeczenie z 3 czerwca 2014 r., sygn. III PK 126/13), w którym SN odmówił pracownicy prawa do 17,5 tys. zł odszkodowania przyznanego wcześniej przez sądy powszechne. Poszło o wysokość jej wynagrodzenia, które bez powodu było niższe niż jej koleżanek. SN stwierdził, że samo gorsze traktowanie to nie wszystko. Pracownik powinien także wskazać, jaka była jego przyczyna. A te wymienia art. 183a kodeksu pracy. W myśl tego przepisu pracownicy nie mogą być nierówno traktowani ze względu na płeć, wiek, niepełnosprawność, rasę, religię, narodowość, przekonania polityczne, przynależność związkową, pochodzenie etniczne, wyznanie, orientację seksualną, a także ze względu na zatrudnienie na czas określony lub nieokreślony albo w pełnym lub w niepełnym wymiarze czasu pracy.

Jeśli więc dyskryminacja wynika z tego, że przełożony po prostu nie lubi pracownika i tylko przez to nie daje mu podwyżek, to nierówno traktowany nie ma co liczyć na odszkodowanie przewidziane w kodeksie pracy.

Obecnie sądy pracy szczególną wagę przywiązują do tego, czy pracownik w pozwie prawidłowo wskazał przyczynę dyskryminacji.

– Takie podejście ograniczyło dochodzenie odszkodowań – mówi Dawid Zdebiak, radca prawny z kancelarii Gujski, Zdebiak.

Potwierdzają to statystyki wymiaru sprawiedliwości. W 2013 r. do sądów pracy wpłynęło 771 pozwów o odszkodowanie za dyskryminację, a w zeszłym roku już 912. W 2013 r. sądy uwzględniły żądania 62 pracowników, a w 231 przypadkach sprawa została umorzona lub oddalona. W 2014 r. odszkodowania wygrało tylko 44 pracowników, a już 370 wróciło z sądu z kwitkiem.

– Wyroki, w których SN wskazał na obowiązek określenia przyczyny dyskryminacji, zapadły w 2009 r. i 2011 r., dlatego zawsze ją podawaliśmy w pozwach składanych w imieniu dyskryminowanych pracowników – mówi Krzysztof Śmiszek, prawnik, prezes Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. I dodaje, że gwałtowny wzrost liczby umorzeń w sprawach o odszkodowanie za dyskryminację należy potraktować jako niepokojący sygnał płynący z sądów pracy. Najwyraźniej sędziowie uznali te trzy wyroki Sądu Najwyższego za utrwaloną linię orzeczniczą i zaczęli je powszechnie stosować.

Nowa droga

– Dyskryminowany nie powodów określonych w kodeksie pracy ciągle może domagać się rekompensaty, tyle że na podstawie kodeksu cywilnego – zauważa mec. Zdebiak. – Sądy pracy powinny zresztą uwzględniać taką możliwość już obecnie. Nie spotkałem się jednak do tej pory z takim przypadkiem.

– Zgodnie z art. 111 kodeksu pracy pracodawca ma obowiązek szanować godność i inne dobra osobiste pracownika określone w art. 24 kodeksu cywilnego – tłumaczy Dominika Dörre-Kolasa, radca prawny, partner w kancelarii A. Sobczyk i Współpracownicy. – Obowiązek szacunku to więcej niż nakaz przestrzegania zakazu dyskryminacji. W razie jego naruszenia pracownik może żądać przewidzianego w art. 448 kodeksu cywilnego zadośćuczynienia. Nie trzeba wtedy powoływać się na przesłankę gorszego traktowania, jedynie udowodnić winę, a nawet tylko niedbalstwo pracodawcy, który dopuścił się naruszenia dóbr osobistych pracownika – dodaje.

Dyskryminowani powinni więc zacząć wskazywać wyraźną przesłankę dyskryminacji, a jeśli jej nie ma, powoływać się na nową podstawę prawną w swoich pozwach.