To sztandarowy projekt rządu w sferze prawa gospodarczego, autorstwa ministerstw Sprawiedliwości i Gospodarki. Zmienia się główny cel tego prawa: będzie nim ratowanie przedsiębiorstwa przed upadłością, a nie jak teraz – spłacenie wierzycieli upadłego, które w praktyce i tak jest niewielkie.
Co się zmienia
Przede wszystkim rozbudowane będą postępowania ratujące firmę w kłopotach. W zależności od ich skali przedsiębiorca będzie miał aż cztery procedury restrukturyzacyjne, w tym bardzo szybką i niejawną, w której sam zbierze głosy za układem – co uchroni go przed odium bankruta.
Podniesiona będzie też poprzeczka kwalifikująca firmę do upadłości. Teraz wystarczy niespłacanie dwóch faktur dwóch wierzycieli przez dwa tygodnie. Według nowych przepisów, ma to być utrata zdolności spłacania długów, z tym że niepłacenie ich przez trzy miesiące rodzić będzie takie domniemanie, i to przedsiębiorca będzie musiał wykazać, że jednak jest wypłacalny.
Dodajmy, że wkroczenie bez zwłoki na którąkolwiek ze ścieżek restrukturyzacyjnych uchroni szefów spółek od odpowiedzialności za długi.
Restrukturyzacji ma służyć wprowadzenie doradcy restrukturyzacyjnego, który pomoże w prowadzeniu działań ekonomicznych i prawnych służących sanacji firmy. W szczególności ma on przedstawiać możliwości programów pomocowych, dodatkowego finansowania itd.
Bardzo ważną zmianą podjętą mimo oporów Ministerstwa Finansów jest obowiązkowe objęcie układem z wierzycielami (układ to redukcja długów, dzięki czemu firma dostaje szansę wyjścia na prostą, a wierzyciele na większe spłaty niż w razie upadłości likwidacyjnej) należności publicznych: obok podatków także składek ZUS. Co więcej, należności te (poza składkami ZUS z ostatnich trzech lat) będą podczas podziału w razie upadłości traktowane na równi z wierzytelnościami zwykłych kontrahentów, dzięki czemu ci będą mieli szansę na spłatę z masy upadłości. Teraz po spłacie podatków i ZUS często nic nie zostawało.
Entuzjaści i sceptycy
– Fiskus w prawie każdej sprawie jest głównym wierzycielem, a tylko sporadycznie głosował za układem, zatem zrównanie urzędu skarbowego ze zwykłymi wierzycielami to fundamentalna zmiana prawa upadłościowego – ocenia radca prawny Piotr Zimmerman, członek zespołu przygotowującego nową ustawę.
Podobnego zdania jest Cezary Zalewski, sędzia upadłościowy, także członek tego zespołu. – Jeżeli miałbym wskazać jakiś minus nowej regulacji, to jest nim brak przeniesienia spraw upadłościowych i restrukturyzacyjnych z sądów rejonowych do okręgowych. Dlatego że są to bardzo poważne sprawy i powinni o nich decydować doświadczeni sędziowie – tłumaczy.
Tę kontrowersyjną propozycję skrytykowała sędzia Hanna Kaflak-Januszko w imieniu Stowarzyszenia Sędziów Iustitia nie tylko za to, że spowodować może dodatkowe zamieszanie w sądach, ale i za nagłość propozycji. Ostatecznie sprawa przeniesienia przepadła w ostatnim głosowaniu Sejmu. BdTXT - W - 8.15 J: Wśród sceptyków są też syndycy.
– Ustawę opracowano, przyjmując błędną diagnozę przyczyn znaczącej przewagi upadłości likwidacyjnych nad układowymi – uważa Witold Missala, wiceprezydent Federacji Syndyków RP. – Autorzy projektu przyczynę upatrywali w niewielkich możliwościach sądowej restrukturyzacji firm, tymczasem leży ona, jak uważam, w braku przekonania przedsiębiorców do takich procedur, co skutkuje spóźnionymi wnioskami o ogłoszenie upadłości. Ponadto nowa ustawa znacznie ogranicza przesłanki uznawania przedsiębiorców za niewypłacalnych, a to, jak podkreślało Biuro Analiz Sejmowych, narusza słuszny interes wierzycieli – wskazuje.