Ministerstwo Finansów rozpoczęło prace nad realizacją swojego pomysłu przedstawionego w kwietniu – utworzenia rejestru tych dłużników, który zalegają z daninami publicznymi.
W pierwszym etapie w rejestrze mają się znaleźć dłużnicy (firmy i osoby fizyczne) zalegające z podatkami i cłem. Urzędy skarbowe i celne dysponują bowiem systemami informatycznymi, które nie wymagają znacznych zmian, aby dane z nich mogły automatycznie przepływać do nowego rejestru. W kolejnych etapach do systemu zostaną także wciągnięte osoby, które mają długi w składkach na ubezpieczenia społeczne, a także wobec jednostek samorządu terytorialnego (np. podatek od nieruchomości czy podatek od transportu).
Do Rejestru Dłużników Należności Publicznoprawnych mają trafiać podmioty, które zalegają z zapłatą co najmniej 500 zł (dla podatków i ceł takie zaległości ma 545 tys. osób). Dług nie może wynikać np. z chwilowego opóźniania z zapłatą podatku, chodzi tylko o „należności publicznoprawne podlegających egzekucji administracyjnej w wyniku ostatecznej decyzji".
13,7 mld zł ma zyskać budżet państwa w ciągu 10 lat funkcjonowania czarnej listy dłużników
W rejestrze, prowadzonym na stronach internetowych resortu finansów, wykazywana byłaby tylko kwota główna bez odsetek, kar i opłat związanych z długiem. Rejestr ujawniać ma też dane dłużnika: imię, nazwisko, adres, nazwę firmy oraz analogiczne dane wierzyciela. Ma to zwiększyć bezpieczeństwo obrotu gospodarczego, bo dziś informacje o długach) wobec fiskusa czy ZUS nie są nigdzie ogłaszane.
Ale rejestr ma także spełnić funkcje prewencyjne. Przed wpisaniem dłużnika do rejestru wierzyciel będzie musiał go ostrzec, że grozi mu znalezienie się na takiej „czarnej liście". Dłużnik dostanie 30 dni na uregulowanie zobowiązania. Resort finansów liczy, że wśród osób z niską kwotą zadłużenia aż 40 proc. dobrowolnie je spłaci w obawie, by nie znaleźć się w rejestrze. Im jednak większy dług, tym skłonność do dobrowolnej spłaty maleje – powyżej 25 mln zł jest już zerowa. W sumie tylko 12 proc. zaległości może wrócić do państwa.
Zgodnie z projektem wniesienie skargi do sądu lub wszczęcie postępowania w trybie nadzwyczajnym nie będzie przesłanką do zwolnienia wierzyciela z obowiązku ujawnienia dłużnika i jego zaległości w rejestrze. „Nie będą natomiast ujawniane należności pieniężne w przypadku odroczenia terminu ich płatności, rozłożenia zapłaty na raty lub wstrzymania wykonania decyzji określającej lub ustalającej wysokość tych należności" – wyjaśnia resort.
Fiskus liczy, że dzięki rejestrowi dochody budżetu w pierwszym roku funkcjonowania wyniosą 2,5 mld zł, a w kolejnych ok. 1,5 mld zł rocznie. Koszty wdrożenia systemu oszacowano na 3,8 mln zł.
Adam Łącki | prezes Krajowego Rejestru Długów
To dobrze, że zobowiązania publicznoprawne, m.in. zaległości w podatkach ?czy składkach do ZUS, znajdą się w biurach informacji gospodarczej.
Dzięki nim dane gromadzone w rejestrze będą bardziej kompletne i użyteczne. Wciąż nie wiadomo, czy przekazywanie zobowiązań publicznoprawnych do KRD będzie się odbywać bezpośrednio, czy za pośrednictwem tworzonego przez Ministerstwo Finansów Rejestru Dłużników Należności Publicznoprawnych (różne koncepcje ma resort finansów oraz resort gospodarki – red.).
Naszym zdaniem lepiej, by odbywało się to bezpośrednio, za pomocą istniejącej już infrastruktury i systemów informatycznych biur informacji gospodarczych, co jest ogromną oszczędnością dla Skarbu Państwa.