Stosowanie nieuczciwej konkurencji jest zabronione przez prawo. Na takich praktykach tracą bowiem nie tylko inne firmy, które nie są w stanie przebić się na rynku, ale ?i konsumenci. Są skazani na korzystanie z usług, których ceny są np. zawyżane. Bywa też i tak, że ceny towarów czy usług są  sztucznie zaniżane przez firmy. Szybują później w górę, gdy na rynku nie ma już konkurencji lub jest ona nieznaczna. I za takie działania Urząd Ochrony i Konkurencji nakłada ostre  sankcje.

Mogą one wynieść do 10 proc. rocznych obrotów przedsiębiorstwa. Jednak na tym nie koniec. Jeżeli  okaże się, że przedsiębiorca działał nieuczciwie, to UOKiK może też go obciążyć kosztami postępowania, które wykazało łamanie przez niego prawa.

Z czynami nieuczciwej konkurencji mamy do czynienia np., gdy kliku przedsiębiorców porozumiewa się ze sobą ?i ustalają jednakowe ceny usług. Prawo zabrania też nadużywania pozycji dominującej. Taka sytuacja wystepuje, gdy duży gracz na rynku ustala zbyt odległe terminy płatności, ogranicza produkcję lub zbyt ze szkodą dla kontrahentów lub konsumentów czy też narzuca kontrahentom uciążliwe warunki umów. Do nadużywania pozycji dominującej dochodzi także, gdy przedsiębiorca narzuca nieuczciwe ceny – zarówno wygórowane, jak i rażąco niskie.

W toku postępowania urzędu antymonopolowego badane są różne okoliczności. Przedsiębiorca składa wyjaśnienia i okazuje szereg dokumentów, które podlegają dokładniej analizie. Są one też, porównywane z tymi, jakie  przedstawi konkurencja.

– Do uznania, że pobieranie przez przedsiębiorcę mającego na rynku pozycję dominującą zaniżonych cen ma charakter nielegalny, nie wystarczy samo wykazanie zrezygnowania z zysków czy też generowania strat – mówi  Piotr Kister ?z kancelarii Rachelski i Wspólnicy. Tłumaczy, że celem takiego działania musi być dodatkowo antykonkurencyjne wykluczenie z rynku konkurentów dominującej firmy. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia, gdy zagrożony  zostaje interes konsumentów.

Powstaje jednak pytanie, czy na interwencję urzędników niekiedy nie  jest za późno, skoro nieuczciwe działanie występuje dopiero wówczas, gdy gdy stosowanymi praktykami zostają zagrożeni konsumenci?

Piotr Kister wyjaśnia, że urząd antymonopolowy nie musi czekać na wystąpienie realnego zagrożenia interesu klientów, by przeciwdziałać nielegalnym praktykom.

– Wystarczy, że wystąpienie takiego zagrożenia jest bardzo prawdopodobne – zaznacza prawnik.

W praktyce najczęściej UOKiK zostaje zawiadomiony przez przyciśniętą do muru konkurencję. Jeżeli  jest podejrzenie stosowania nieuczciwych praktyk, to podejmuje działania. Bada czy rzeczywiście doszło np. do nielegalnego korzystania z  pozycji dominującej.

Tak było np. w przypadku spółki Arriva Bus Transport Polska, która stosując zbyt niskie ceny usług,  wykończyła swoich konkurentów w przewozach autobusowych w okolicach Kętrzyna. W toku postępowania okazało się, że spółka stosowała ceny poniżej kosztów swoich usług. Ceny za bilety były około o połowę niższe niż u konkurencji, która nie była wstanie dotrzymać kroku w wyścigu cenowym.

Przykład ten pokazuje, że na końcu poszkodowani są konsumenci. Gdy konkurent Arrivy zniknął z rynki, ceny biletów za przejazdy gwałtownie poszybowały w górę.

UOKiK uznał więc, że działanie spółki polegające na zaniżaniu cen miało na celu wyeliminowanie konkurenta ?z lokalnego rynku. A to było niekorzystne dla konsumentów, którzy zostali skazani na usługi jednego przewoźnika. Mógł on już niemal dowolnie ustalać swoje ceny. W tym przypadku UOKiK nałożył na przewoźnika karę 76 tys. zł.