Do obciążenia inwestora solidarną odpowiedzialnością za wypłatę wynagrodzenia podwykonawcy nie jest konieczne, by przed zgodą na jego zaangażowanie znał wszystkie istotne elementy kontraktu (sygnatura akt: V CSK 124/13).

To sedno piątkowego wyroku Sądu Najwyższego, w wyniku którego firma Atlas Ward Polska uzyskała 2,5 mln zł od firmy Winkelmann – inwestora hali w Legnicy. Jest to część wynagrodzenia za instalację konstrukcji stalowych i dachu, które wykonała jako podwykonawca na rzecz wykonawcy, niewystępującej w tym sporze spółki, której nie pozwano, ponieważ wiadomo, że nie ma pieniędzy.

Spór toczył się na tle art. 647¹ kodeksu cywilnego. Dodano go swego czasu w celu ochrony podwykonawców przed wykonawcami, którzy nie płacą im za roboty budowlane.

Stanowi on w § 5, że wykonawca zawierający umowę z podwykonawcą ponosi solidarną odpowiedzialność za zapłatę mu wynagrodzenia wraz z inwestorem. Do skutecznego zawarcia umowy z podwykonawcą wymagana jest jednak zgoda inwestora. Jeżeli w terminie 14 dni od przedstawienia mu umowy lub jej projektu nie zgłosi sprzeciwu bądź zastrzeżeń, uważa się, że wyraził zgodę.

Nie było sporu, że pozwany inwestor wyraził zgodę, ale dość ogólną: pismo wymieniało tylko podwykonawcę i zakres robót, nie ma jednak śladu w aktach sporu, by znał samą umowę.

Na tej podstawie pełnomocnik inwestora adwokat Rafał Olesiński, autor skargi kasacyjnej (wniesionej po wyrokach Sądu Okręgowego i Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, które były dla niego niekorzystne), przekonywał SN, że w istocie inwestor nie wyraził zgody, gdyż nie znał szczegółów kontraktu, nie wiedział, na co się zgadza. Ochrona podwykonawców nie może zaś prowadzić do patologii.

– Nie zajmujemy się przejawami patologii, tu i ówdzie występującymi w branży budowlanej, ale konkretną sprawą – replikowała mec. Ewelina Horowska. – Inwestor znał podwykonawcę oraz zakres prac, które miał on wykonać. Nie ma danych, czy znał umowę, ale są tu dwie możliwości: albo ją znał – skoro się zgodził na zaangażowanie podwykonawcy, albo ten element zlekceważył – tłumaczyła.

Sąd Najwyższy podzielił tę wykładnię.

– Inwestor może wyrazić sprzeciw, może wyrazić zgodę w sposób dorozumiany, a  wtedy sąd bada wszystkie okoliczności sprawy, może wreszcie wyrazić zgodę wprost. I tak było w tej sprawie – podsumowała sędzia SN Maria Szulc. Zwróciła uwagę, że nie zapoznając się wcześniej z umową, dokumentacją dotyczącą kontraktu, podjął ryzyko, które – jako profesjonalistę – obciąża właśnie jego.

Wyrok SN jest ostateczny.