Nie zawsze więc rodzina ofiary dostanie w takiej sytuacji jednorazową rekompensatę z ZUS. Do tego muszą zaistnieć nadzwyczajne sytuacje, które z całą pewnością doprowadziły do zawału (zewnętrzna przyczyna wypadku). To esencja wyroku Sądu Najwyższego z 5 czerwca 2013 r. (III UK 80/2012).

Ciężka praca, dużo obowiązków

Pracownik był zatrudniony na pół etatu jako referent ds. zaopatrzenia w spółce usługowo-handlowej od 5 maja 2003 r. do 1 kwietnia 2010 r. Faktycznie jednak jego zakres obowiązków był znacznie szerszy – zajmował się też nadzorem nad serwisem i administracją, a załoga uważała go za udziałowca firmy. W związku z tym często pracował ponad normy. Nigdy nie zrobił badań lekarskich, aby przedłożyć orzeczenie medyczne o zdolności do pracy. Pracodawca nie dokonał oceny ryzyka pracy na jego stanowisku ani go z nim nie zapoznał. W pracy 1 kwietnia 2010 r. wykonawcy ocieplenia budynku zażądali części zapłaty. Pracownik zwrócił się o tę kwotę do księgowej, ale odmówiła, zasłaniając się koniecznością wypłaty wynagrodzeń. Po burzliwej dyskusji jednak zgodziła się. Niedługo potem podwładna znalazła pracownika na podłodze, gdy próbował się podnieść. Zmarł w szpitalu z powodu niedokrwienia i zawału serca. ZUS 10 maja 2010 r. odmówił wdowie jednorazowego odszkodowania za śmiertelny wypadek przy pracy. Kwestionował, że w ogóle do niego doszło. ZUS twierdził, że zgonu nie spowodowała przyczyna zewnętrzna, ale wewnętrzna - tkwiąca w organizmie człowieka. Do sądu trafiło odwołanie.

Należy się rekompensata

Sąd rejonowy był innego zdania i przyznał jednorazowe odszkodowanie za śmiertelny wypadek przy pracy w wysokości 55 853 zł. Przypomniał, że zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniu społecznym z tytułu wypadku przy pracy wypadek przy pracy to zdarzenie, dla którego zaistnienia jest konieczne działanie nagłej przyczyny zewnętrznej pozostającej w związku z pracą. „Zewnętrzną przyczyną sprawczą wypadku przy pracy może być zaś każdy czynnik pochodzący spoza organizmu poszkodowanego, zdolny w istniejących warunkach wywołać szkodliwe skutki" – dowodziła I instancja. Sąd okręgowy poparł go w stu procentach. Powołał się na biegłego, wedle którego gdyby nie stres spowodowany kłótnią z księgową, mogło nie dojść do ataku serca. Tą sprawczą przyczyną zewnętrzną była sytuacja stresowa w pracy. Ponadto na wystąpienie zawału mogło mieć wpływ to, że pracownik nie poddawał się okresowym badaniom lekarskim, a te prawdopodobnie wychwyciłyby zmiany chorobowe. Dlatego sąd okręgowy oddalił apelację organu rentowego.

Bez zewnętrznej przyczyny

Za zewnętrzną przyczynę wypadku przy pracy nie można uznać, jak uczyniły to niższe instancje, każdego wysiłku związanego z normalnie świadczoną pracą. „Stanowi ją tylko wysiłek istotny, mający decydujący wpływ i w przeważającej mierze wywołujący zachorowanie" – zastrzegł SN. Nie każdą przyczynę, która zawał wywołała, choćby była nawet związana z pracą, wolno też poczytać za zewnętrzną. Najważniejsze jest, aby w sporze „zostały stwierdzone szczególne warunki pracy lub okoliczności, z których rzeczywiście – na podstawie opinii biegłych lekarzy  pozostaje w związku istotne pogorszenie zdrowia" – argumentował SN. „Sama praca nie może stanowić zewnętrznej przyczyny w rozumieniu definicji wypadku, ale może nią być dopiero określona nadzwyczajna sytuacja związana z pracą, która staje się współdziałającą przyczyną zewnętrzną" – uzasadniał dalej, przytaczając orzecznictwo.

Zignorowano brak badań

Zdaniem SN niższe instancje za przyczynę zewnętrzną błędnie uznały konflikt z główną księgową, bo nie doszło do niego w nadzwyczajnej sytuacji, a wręcz był elementem codziennego funkcjonowania firmy. Zignorowały natomiast inną okoliczność mogącą być zewnętrzną przyczyną wypadku przy pracy – brak profilaktycznych badań lekarskich i okresowych. W swoim dorobku wymiar sprawiedliwości do zewnętrznych przyczyn wypadku przy pracy zalicza dopuszczenie zatrudnionego do pracy bez orzeczenia o zdolności do niej. Jednak sądy rejonowy i okręgowy nie poczyniły żadnych ustaleń w sprawie związku braku badań lekarskich z zapaleniem mięśnia sercowego. Nie wyjaśniły też, czy zrobione badania okresowe pozwoliły wykryć schorzenie. Dlatego SN uchylił wyrok sądu okręgowego i zwrócił mu do ponownego rozpoznania.