Tak rozstrzygnął Sąd Najwyższy w wyroku z 19 kwietnia 2013 r. (III PK 45/12).

Pracownica była zatrudniona w domu opieki społecznej jako opiekunka od grudnia 2001 r. Zajmowała się m.in. staruszką będącą nosicielem wirusa HBV (zapalenia wątroby typu B), o czym nie wiedziała, podobnie zresztą jak pracodawca. Przy pensjonariuszce zatrudniona dokonywała czynności pielęgnacyjnych, takich jak kąpiel, zmiana pampersów, czyszczenie protez, rzadko zakładając do nich dostępne dla personelu rękawiczki.

W marcu 2005 r. opiekunka zauważyła u siebie żółtą skórę i spojówki. Na miesiąc trafiła do oddziału zakaźnego szpitala, gdzie przeszła ostre wirusowe zapalenie wątroby typu B. Po wyjściu z lecznicy nie wróciła do pracy, nadal pozostawała pod nadzorem poradni chorób zakaźnych. W listopadzie 2005 r. powiatowy inspektor sanitarny stwierdził u niej chorobę zawodową (WZW typu B), a w sierpniu 2006 r. lekarz orzecznik ZUS ustalił 20-proc. uszczerbek na zdrowiu. Nadal bolał ją brzuch, miała wzdęcia, wymioty i zaparcia.

W lutym 2007 r. złożyła pozew przeciwko byłemu pracodawcy, żądając 40 tys. zł odszkodowania za zaniedbania w bhp, 20 tys. zł zadośćuczynienia za cierpienia związane z zachorowaniem i comiesięcznej renty po 1 tys. zł. Tłumaczyła, że szef nie uprzedził jej rzetelnie o ryzyku zawodowym w pracy, nie zaszczepił przeciwko wirusowi HBV i nie zapewnił dostatecznych środków ochrony.

Sąd rejonowy podzielił jej argumenty, choć orzekł jedynie niecałe 5 tys. zł skapitalizowanej jednorazowej renty i 20 tys. zł zadośćuczynienia (bez odszkodowania). Jednak sąd drugiej instancji inaczej ocenił spór, uwzględniając apelację domu opieki społecznej i oddalając pozew.

Nie wiedział o ryzyku

Według niego pracodawcy nie można przypisać winy w rozumieniu art. 415 kodeksu cywilnego, a tylko ona uzasadniałaby jego odpowiedzialność. Pracownica powinna też wykazać uchybienia szefa przepisom bhp, czego nie zdołała uczynić.

Po pierwsze, sam pracodawca nie zdawał sobie sprawy ze stanu pensjonariuszki, więc nie mógł uprzedzić o tym podwładnej.

Po drugie, cała załoga miała dostęp do gumowych rękawiczek, z których pracownica powinna korzystać podczas zabiegów pielęgnacyjnych. Po trzecie, w specjalnym zeszycie nie odnotowała faktu zakłucia się, więc nie da się określić ze 100-proc. pewnością źródła zakażenia.

Jednak winien zakład

SN uważał natomiast, że podstawą prawną odpowiedzialności uzupełniającej pracodawcy za skutki choroby zawodowej podwładnego jest art. 471 k.c. Ustanawia on tzw. odpowiedzialność kontraktową, która polega na tym, że to zakład powinien udowodnić, że nie dopuścił się zaniedbań zarzucanych przez pracownika.

Pracodawca ma obowiązek zapewnić bezpieczne i higieniczne warunki pracy, w tym spójną politykę zapobiegającą chorobom zawodowym uwzględniającą zagadnienia techniczne, organizację i warunki pracy, stosunki społeczne oraz wpływ czynników środowiska pracy (art. 207 § 2 k.p.). Musi on też przekazać pracownikowi informację o sposobach przeciwdziałania mu (art. 226 pkt 2 i art. 227 k.p.).

Ponadto ma skierować na badania sanitarno-epidemiologiczne osoby podejmujące lub wykonujące prace, przy świadczeniu których występuje możliwość przeniesienia zakażenia lub choroby na kogoś innego (art. 6 ust. 1 pkt 5 ustawy z 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, DzU nr 234, poz. 1570 ze zm.).

Po analizie przepisów SN nie miał wątpliwości, że pracodawca nie respektował bhp. Przede wszystkim nie rozpoznał dokładnie zagrożeń związanych z pracą, co potwierdza bezprawność jego działania. Niezrozumiałe jest też bronienie się tym, że szef nie wiedział o chorobie podopiecznej. „Ryzyko zapadnięcia na schorzenia pochodzące od pensjonariuszy w domu pomocy społecznej stanowi zwykłe ryzyko związane z prowadzoną działalnością" – ocenił SN.

Dlatego w tym zakresie pracodawca dopuścił się winy. To, że przy wykonywanych czynnościach opiekunka nie zawsze korzystała z rękawiczek, uznał natomiast co najwyżej za jej przyczynienie się do szkody i powód do obniżenia odszkodowania. Z tego powodu SN uchylił niekorzystny dla pracownicy wyrok i zwrócił go sądowi drugiej instancji do rozpatrzenia.