W okresie jesienno-zimowym nawet minimalny błąd kierowcy może doprowadzić do kolizji drogowej. Zarządcy dróg konsekwentnie są „zaskoczeni" zimową aurą, nie nadążając z wywiązywaniem się z obowiązku należytego zwalczania skutków zimy. Drogi zamieniają się w lodowiska. Wydłużona droga hamowania, ograniczona widoczność w połączeniu z czynnikami takimi jak codzienne zdenerwowanie i pośpiech sprawiają, że nieporównywalnie częściej niż w sezonie letnim dochodzi do stłuczek i kolizji drogowych.
Kierowca pojazdu uczestniczącego w zdarzeniu drogowym zawsze ma nadzieję, że karoseria ulegnie jedynie minimalnym uszkodzeniom. Niestety, w rzeczywistości w przeważającej większości wypadków rozmiary szkód są zazwyczaj wielokrotnie wyższe. Po wykonanej kalkulacji kosztów naprawy okazuje się bowiem, że w grę wchodzą wydatki na wymianę wgniecionego zderzaka, pękniętego reflektora, koszty lakierowania itp.
Wprawdzie koszty naprawy nie obciążają bezpośrednio kierowcy, który nie został uznany za winnego zaistniałej kolizji – pokrycie szkód leży w gestii ubezpieczyciela OC sprawcy zdarzenia, ale praktyka pokazuje, że od momentu wypadku do pełnej rekompensaty finansowej ze strony ubezpieczyciela sprawcy zdarzenia drogowego jest jeszcze daleka i wyboista droga.
Perspektywa szybkiej naprawy lub uzyskania pełnego odszkodowania tylko złudnie może napawać optymizmem. Jednym z kłopotów, przed którymi stają poszkodowani w zdarzeniach komunikacyjnych, jest problem tzw. amortyzacji części zamiennych, określanej niekiedy również mianem merkantylnego ubytku wartości czy też urealnieniem wartości.
Poszkodowani, którzy oczekują na wypłatę odszkodowania w wysokości pozwalającej na pokrycie faktycznie poniesionej szkody, ku swojemu zaskoczeniu otrzymują decyzję ubezpieczyciela opiewającą na kwotę, która niejednokrotnie nie wystarczy nawet na pokrycie jednej trzeciej rzeczywistych kosztów naprawy.
Arbitralne zaniżenie
W praktyce likwidacji szkód komunikacyjnych w ramach ubezpieczenia OC problem amortyzacji części zamiennych stał się pewną uciążliwą dla poszkodowanych kierowców normą. Zakłady ubezpieczeń z reguły nie uwzględniają w ramach wypłacanego odszkodowania cen nowych i oryginalnych części zamiennych potrzebnych do naprawy uszkodzonego auta pogwarancyjnego.
Co więcej – przedstawiane przez ubezpieczycieli ceny części zamiennych, które muszą zostać użyte do przywrócenia stanu pojazdu sprzed szkody, zostają dodatkowo pomniejszane poprzez tzw. amortyzację o określony procent ubytku wartości wynikającej rzekomo z wieku lub zużycia eksploatacyjnego.
Kolejny problem polega na tym, że towarzystwa ubezpieczeniowe robią to, posługując się nie do końca jasnymi kryteriami. To, co zdaniem ubezpieczyciela nazywane jest urealnieniem wartości, z punktu widzenia poszkodowanych jawi się jako arbitralne zaniżenie przysługującego im świadczenia odszkodowawczego.
Firmy ubezpieczeniowe są zdania, że jeżeli w samochodzie z kilku- lub kilkunastoletnim przebiegiem montowane są nowe części zamienne zamiast starych, dochodzi do wzrostu wartości użytkowych pojazdu. Wobec tego ubezpieczyciele w przeważającej większości przypadków – zupełnie niesłusznie i bezpodstawnie – pomniejszają wypłacane odszkodowania o zużycie eksploatacyjne.
W efekcie poszkodowany otrzyma jedynie ułamkową część wartości nowych części potrzebnych do naprawy jego pojazdu. Pamiętajmy, że nie każdy dysponuje środkami finansowymi pozwalającymi na szybkie naprawienie uszkodzeń, bez oczekiwania na dopłatę od firmy ubezpieczeniowej.
Warto zaznaczyć, że w sporze z zakładem ubezpieczeń poszkodowani nie są wcale na z góry przegranej pozycji, gdyż praktyka towarzystw ubezpieczeniowych związana ze stosowaniem potrąceń amortyzacyjnych nie znajduje poparcia w orzecznictwie Sądu Najwyższego, który wielokrotnie podkreślał, że zakład ubezpieczeń jest zobowiązany do zwrotu wszelkich celowych kosztów naprawy.
Określanie kosztów naprawy
Co to w praktyce oznacza? Wyobraźmy sobie sytuację, że posiadamy 10-letni pojazd, dawno po gwarancji, w którym w wyniku kolizji należy wymienić kilka części. Po wizycie w warsztacie mechanik stwierdza, że naprawa wyniesie 5 tys. zł, na co składa się lakierowanie, robocizna oraz wymiana uszkodzonych części na nowe, oryginalne. Poszkodowany właściciel pojazdu zwraca się do ubezpieczyciela sprawcy o wypłacenie należytego odszkodowania.
Niestety, ubezpieczyciel stwierdza, że użycie podczas naprawy zupełnie nowych części podwyższyłoby wartość rynkową auta, a odszkodowanie nie może prowadzić do wzbogacenia.
Poszkodowany kierowca pozostaje z nierozwiązanym problemem. Zaproponowana kwota odszkodowania (przykładowo 3 tys. zł) wystarczy jedynie na zakup używanych części, niewiadomej jakości. Pojawia się wówczas dylemat. Przystać na oczekiwania ubezpieczyciela i zaryzykować instalację części, które mogą w dalszym użytkowaniu okazać się wadliwe, oszczędzając sobie tym samym czasu i kłopotu? Czy też może wystąpić na drogę sądową i dochodzić swoich roszczeń w pełnej wysokości?
Zgromadzenie dokumentacji i sąd
Większość kierowców dla świętego spokoju i potrzeby jak najszybszego skorzystania z naprawionego pojazdu zdecyduje się na szybsze rozwiązanie, czyli przystanie na warunki zaproponowane przez towarzystwo ubezpieczeń. Są jednak i tacy, którzy nie godzą się na nieuczciwe warunki, i przekonani o słuszności swojej racji, kierują sprawę na drogę postępowania sądowego.
Należy wówczas przedłożyć wszelkie niezbędne dokumenty, między innymi przedstawione ubezpieczycielowi wraz ze zgłoszeniem szkody. Chodzi oczywiście o dowód rejestracyjny pojazdu, oświadczenie o trzeźwości, notatkę urzędową sporządzona przez policję na miejscu zdarzenia lub oświadczenie sprawcy o spowodowaniu kolizji, polisę OC.
Najistotniejsze jest odpowiednie uzasadnienie i udokumentowanie zgłaszanych roszczeń. Podstawowe znaczenie w tym zakresie mają faktury lub rachunki dokumentujące faktycznie poniesione koszty naprawy.
Warto dołączyć ponadto szczegółowe fotografie oraz opinię niezależnego eksperta, o ile została sporządzona. Nie należy przy tym zwlekać ani z wystąpieniem do ubezpieczyciela o wypłatę odszkodowania, ani ze skierowaniem sprawy na drogę sądową, gdy zakład ubezpieczeń odmówi wypłaty odszkodowania bądź je zaniży.
Termin przedawnienia roszczeń z tytułu wykroczeń drogowych wynosi trzy lata od momentu zaistnienia kolizji, ale upływ czasu może znacząco utrudniać udowodnienie wysokości poniesionej szkody.
Dlatego właśnie wskazane jest jak najszybsze podjęcie zdecydowanych działań. Oględziny po kilku tygodniach, miesiącach, a szczególnie latach, mogą poważnie utrudnić, a niekiedy wręcz uniemożliwić stwierdzenie oraz oszacowanie uszkodzeń pojazdu. Upływ czasu skutkować może znaczącym utrudnieniem uzyskania należnego odszkodowania.
Nie tylko orzecznictwo
Zgodnie z przepisem art. 361 kodeksu cywilnego zobowiązany do odszkodowania ponosi odpowiedzialność za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła.
W sytuacji, gdy uszkodzony zostaje pojazd, a poszkodowany podejmuje uzasadnioną decyzję o jego naprawie (tj. gdy przewidywany koszt naprawy nie przekracza wartości pojazdu sprzed szkody – uszkodzenia pojazdu nie mają charakteru tzw. szkody całkowitej), zakład ubezpieczeń jest zobowiązany do zwrotu wszelkich celowych kosztów naprawy.
Potrącenie tzw. amortyzacji nie znajduje poparcia w przepisach powszechnie obowiązującego prawa. Już we wczesnych latach 80. Sąd Najwyższy wyrażał stanowisko, że „przywrócenie rzeczy uszkodzonej do stanu poprzedniego polega na doprowadzeniu jej do stanu używalności w takim zakresie, jaki istniał przed wyrządzeniem szkody.
Jeżeli do osiągnięcia tego celu konieczne jest użycie nowych elementów, to poniesione na nie wydatki wchodzą w skład kosztów naprawienia szkody przez przywrócenie rzeczy do stanu poprzedniego. W konsekwencji powyższe wydatki obciążają osobę odpowiedzialną za szkodę" (wyrok SN z 5 listopada 1980 r. III CRN 223/80).
Występujące w praktyce wątpliwości interpretacyjne dotyczące amortyzacji, były ponadto przedmiotem wniosku rzecznika ubezpieczonych, który w sierpniu 2005 r. zwrócił się do Sądu Najwyższego z pytaniem prawnym – czy zakład ubezpieczeń, wypłacając odszkodowanie z umowy ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych, może pomniejszyć to odszkodowanie o różnicę pomiędzy wartością nowych części potrzebnych do jego naprawy a wartością wynikającą ze stopnia ich zużycia.
Sąd Najwyższy w uzasadnieniu postanowienia z 24 lutego 2006 r. (III CZP 91/05)
wskazał, że „w pewnych przypadkach może dojść do kolizji zasady wykluczającej wzbogacenie się poszkodowanego wskutek naprawienia szkody z zasadą pełnego odszkodowania.
Ta druga byłaby naruszona, gdyby kompensowanie korzyści i strat pogarszało sytuację poszkodowanego. Mogłoby to nastąpić w razie uwzględniania amortyzacji części uszkodzonych, gdyby pojazd po naprawie mimo zastosowania części nowych nie zwiększył wartości handlowej ani użytkowej".
Komentuje Jarosław Panasiuk, prezes zarządu Omega Kancelarie Prawne
Co do zasady, poszkodowany ma prawo dokonać naprawy pojazdu w wybranej przez siebie stacji obsługi pojazdów oraz przy użyciu nowych części zamiennych, pod warunkiem że jego pojazd nie zyska na wartości w związku z wymianą uszkodzonych części na nowe. Jednak trudno automatycznie przyjąć, że naprawa pojazdu nowymi częściami doprowadzi do wzrostu wartości auta. Powszechnie wiadomo, że ceny pojazdów powypadkowych na rynku wtórnym są o wiele niższe niż ceny aut bezwypadkowych.
Zakład ubezpieczeń nie może się również powoływać na to, że wymiana części na nowe może następować wyłącznie w odniesieniu do pojazdów nie starszych niż 3 lata lub też objętych gwarancją producenta, gdyż nie ma ku temu żadnych podstaw prawnych. Zakład ubezpieczeń jest zobowiązany do pokrycia wszelkich kosztów naprawy, w tym kosztów zakupu nowych części zamiennych. Inaczej mówiąc, celem poszkodowanego jest przywrócenie uszkodzonego pojazdu do stanu sprzed szkody.
Jeżeli zachodzi konieczność wymiany części i innych materiałów, to poniesione w związku z tym wydatki wchodzą w skład kosztów naprawienia szkody. Towarzystwo ubezpieczeniowe świadczące ochronę gwarancyjną w ramach umowy OC obowiązane jest wypłacić poszkodowanemu pełne odszkodowanie.
Trudno zgodzić się z przywoływaną przez ubezpieczycieli tezą, że naprawienie pojazdu nowymi częściami stanowi przysporzenie majątkowe po stronie poszkodowanego. Nie można też oczekiwać, aby poszkodowany właściciel pojazdu zastąpił wymieniane podczas naprawy elementy częściami używanymi o podobnym stopniu zniszczenia.
Oczywiście, w pewnych okolicznościach zastosowanie potrąceń amortyzacyjnych miałoby uzasadnienie. Chodzi jednak tylko o takie sytuacje, gdy po naprawie wartość samochodu ewidentnie rośnie. Przykładowo, można wskazać na naprawę powypadkową obejmującą uszkodzenia, które już współistniały przed wypadkiem lub o dokonanie ulepszeń pojazdu w stosunku do stanu przed zaistnieniem szkody, np. poprzez zastąpienie danego elementu innym, ponadstandardowym. W każdym przypadku
to zakład ubezpieczeń powinien przedstawić dowody, że naprawa spowoduje wzrost wartości pojazdu oraz uzasadnić merytorycznie swoje stanowisko.
Niestety, trudno oczekiwać, aby zakłady ubezpieczeń dobrowolnie zrezygnowały z pomniejszania odszkodowania o amortyzację. W tej sytuacji najbardziej zasadna jest droga sądowa, która wykaże, jak sprawa wyglądała naprawdę i otworzy poszkodowanemu drogę do uzyskania pełnej rekompensaty.