Przy okazji upadających biur podróży rozgorzał w prasie temat możliwości przypisania członkom ich zarządu przestępstwa oszustwa polegającego na sprzedaży wycieczek zagranicznych w stanie niewypłacalności. Bo skoro członkowie zarządu wiedzieli, że firma turystyczna znajduje się w złej kondycji finansowej, to nie powinni byli zaciągać dalszych zobowiązań i sprzedawać kolejnych wycieczek.

Z czynami tego typu można spotkać się bardzo często w obrocie gospodarczym, i to nie tylko w branży turystycznej. Na porządku dziennym jest nabywanie przez spółki o złej kondycji finansowej towarów w hurtowniach, sklepach, zamawianie usług, za które następnie płaci się z wielomiesięcznym opóźnieniem, ewentualnie nie płaci się wcale. Ze społecznego punktu widzenia czyny takie powinny być karalne i są niczym innym jak oszustwem (w potocznym rozumieniu tego słowa). Ze stanowiskiem tym zgadzam się jak najbardziej. Społeczna szkodliwość czynu przy kradzieży kwoty w wysokości 50 000 zł i przy wzięciu w hurtowni towaru na taką kwotę bez dokonania zapłaty jest dokładnie taka sama.

Niestety, art. 286 kodeksu karnego (dotyczący oszustwa) nie do końca nadaje się do ścigania tego typu czynów, przez co bardzo często pozostają one bezkarne, a w sprawach dochodzi do umorzeń.

Oszustwo w polskim prawie karnym jest przestępstwem celowym, przepis zaczyna się od słów: „kto w celu osiągnięcia korzyści majątkowej doprowadza...". Tak więc, by sprawcę pociągnąć do odpowiedzialności karnej, należy udowodnić mu zamiar oszukania pokrzywdzonego, czyli to, że przyjeżdżając do hurtowni, od razu chciał nie zapłacić za towar lub że biorąc pieniądze za wycieczkę zagraniczną, chciał jej nie zrealizować. Tymczasem przestępstwa wyłudzenia w obrocie gospodarczym popełniane są najczęściej z lekkomyślności, niedbalstwa czy też z tak zwanym zamiarem ewentualnym. W tym ostatnim przypadku sprawca nie ma zamiaru bezpośredniego nie płacić za towar, jedynie przewiduje, że może tak się stać, i godzi się na to. Jednocześnie zapłatę uzależnia od tego, jak w przyszłości ułoży się jego sytuacja ekonomiczna. I niestety w tym kierunku zmierza najczęściej linia obrony osób dopuszczających się wyłudzeń w obrocie gospodarczym. Konsekwentnie twierdzą one, że nikogo nie chciały oszukać, a jedynie nie miały właściwego rozeznania co do prowadzonej działalności gospodarczej (działały nieudolnie, lekkomyślnie, niedbale, ale jednak bez zamiaru bezpośredniego). Taką też linię obrony akceptują najczęściej organy ścigania, o czym świadczy ilość umarzanych postępowań.

Niestety, obecnie nie ma w kodeksie karnym dobrego przepisu, który pozwalałby na szybkie i konsekwentne ściganie tego typu praktyk. Przy takim stanie prawnym bardzo łatwo jest dopuszczać się świadomych wyłudzeń w obrocie gospodarczym i pozostawać bezkarnym, powołując się na nieświadomość, nieudolność itp. Miejmy nadzieję, że problem ten dostrzeże ustawodawca i do kodeksu karnego wprowadzony zostanie nowy typ czynu zabronionego. Społeczna szkodliwość tego typu praktyk bynajmniej nie jest niska. Należy pamiętać o tym, że spółka, która lekkomyślnie dopuszcza się wyłudzeń w obrocie gospodarczym, często doprowadza do bankructwa inne firmy. Dochodzi do likwidacji miejsca pracy i wielu rodzinnych dramatów, nie mówiąc już o powodowanym uszczerbku majątkowym. Inne dramaty, np. turystów koczujących pod hotelami i na lotniskach są wszystkim znane z mediów.

W chwili obecnej zauważyć można tendencje zmierzające w kierunku redukowania przez ustawodawcę ilości przepisów karnych dotyczących obrotu gospodarczego. Osobiście oceniam je negatywnie. Należy pamiętać o tym, że wartością samą w sobie jest nie tylko swoboda obrotu gospodarczego, ale także jego bezpieczeństwo i zachowywanie wysokich standardów w postaci uczciwości. I gdy zniszczony zostanie ten drugi fundament, deklarowana swoboda gospodarcza stanie się jedynie pustym wyborczym hasłem kreślonym na papierze przez kolejne polityczne ekipy.

Autorka jest radcą prawnym w Kancelarii Prawnej LexConsulting w Krakowie