Pełnomocnictwo może być nawet nieodwołalne, ale nie może na skutek jego wykonywania dochodzić do tzw. rozszczepienia praw majątkowych i korporacyjnych akcjonariusza, do swego rodzaju ubezwłasnowolnienia akcjonariusza. To sedno piątkowego wyroku Sądu Najwyższego, istotnego dla sporów o kontrolę w spółkach.
Te kwestie pojawiły się w sporze Wrocławskich Zakładów Zielarskich Herbapol SA ze spółką z o.o. RE-Invest, która uzyskała od części akcjonariuszy akcje stanowiące ok. 20 proc. kapitału, co mogłoby służyć do przejęcia kontroli nad Herbapolem. Określenie „uzyskała" akcje nie jest przypadkowe, gdyż nie były to umowy sprzedaży akcji, ale transakcje złożone z umów przedwstępnych na ich sprzedaż, powiązanych z udzieleniem przyszłemu nabywcy nieodwołalnych (i na czas nieograniczony) pełnomocnictw do wykonywania praw z tych akcji i głosowania na zgromadzeniach wedle uznania tego pełnomocnika.
Oczywiście akcje właściciel może sprzedawać, ale zgodnie ze statutem spółki tylko za zgodą rady nadzorczej, i akcjonariuszom przysługiwało pierwszeństwo nabycia. Co więcej, już bez przywileju polegającego na tym, że na akcje przypadały dwa głosy na zgromadzeniu.
Spór rozpatrywany był dwa razy. Za pierwszym razem sądy niższych instancji nie dopatrzyły się naruszenia (obejścia) prawa w owych transakcjach. Uznały, że akcjonariusze zachowali nadal możliwość osobistej realizacji praw z akcji, ale Sąd Najwyższy wytknął, że pełnomocnictwo korporacyjne (do wykonywania uprawnień korporacyjnych, np. głosowania na zgromadzeniu), ma szczególny charakter i jest ściśle związane ze stosunkiem podstawowym, tutaj: umową przedwstępną sprzedaży akcji, więc muszą być one oceniane razem. Za drugim podejściem SA we Wrocławiu orzekł nieważność zaskarżonych pełnomocnictw.
Przedstawiciel spółki Dorota Nidziułka przekonywała SN, że pełnomocnictwa nie naruszały prawa, zabezpieczały natomiast prawa przyszłych nabywców akcji, wierzycieli z umów przedwstępnych. Z kolei pełnomocnik Herbapolu mec. Dariusz Kulgawczuk mówił, że stanowiły obejście statutu, faktycznie pozbawiały właścicieli akcji ich praw, o czym świadczy zaniżona zresztą zapłata i to, że nigdy ze swych praw nie korzystali. Natomiast nie ma gwarancji, że na kolejnym zgromadzeniu akcjonariuszy Herbapolu nie pojawią się przedstawiciele pozwanej spółki i jako ów „pełnomocnik" nie będą chcieli dokonać jej wrogiego przejęcia.
Sąd Najwyższy uwzględnił żądanie Herbapolu (sygnatura akt: V CSK 354/11).
– Nie może dojść do zbycia praw korporacyjnych w spółce np. prawa głosu, bez zbycia praw majątkowych– powiedziała w uzasadnieniu sędzia SN Maria Szulc. – Doszło zaś do rozszczepienia praw majątkowych i korporacyjnych, którego prawo zabrania. Nie z powodu nieodwołalnego pełnomocnictwa ani z powodu jednego czy drugiego rygoru w nim zawartego, ale dlatego, że w całości pozbawiało ono praktycznie akcjonariuszy praw korporacyjnych, mimo że są właścicielami akcji. Wyrok SN jest ostateczny.