Roszczenia majątkowe (poza pewnymi wyjątkami), podlegają przedawnieniu. Termin wynosi co do zasady dziesięć lat, a dla roszczeń o świadczenia okresowe oraz związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej – trzy lata.
Przepisy kodeksu cywilnego przewidują jednak w niektórych przypadkach nieco inne terminy przedawnienia, np. roszczenia z umowy o dzieło przedawniają się z upływem dwóch lat od dnia oddania dzieła, a gdy nie zostało oddane – termin ten liczy się od dnia, w którym zgodnie z treścią umowy miało być oddane.
Wolno się uchylić
Co dzieje się z zobowiązaniem, gdy minie termin przedawnienia? Nadal istnieje, czyli nie wygasa. Przekształca się jednak w tzw. zobowiązanie naturalne, którego cechą jest to, że nie można go przymusowo zrealizować.
Dłużnik może zatem nam zapłacić, jeśli będzie chciał, nie mamy zaś możliwości zmuszenia go do tego, i to nawet w sądzie, zwłaszcza gdy skorzysta z przysługującego mu uprawnienia. Jego podstawą jest art. 117 § 2 kodeksu cywilnego (dalej k.c.).
Możliwość zrzeczenia się przez dłużnika z korzystania z przedawnienia jest jego uprawnieniem osobistym
Przepis ten mówi, że „po upływie terminu przedawnienia ten, przeciwko komu przysługuje roszczenie, może uchylić się od jego zaspokojenia”.
Jeśli dłużnik z tej możliwości skorzysta, nie da się przysługującego nam roszczenia skutecznie dochodzić. Dotyczy to zresztą nie tylko roszczenia głównego (czyli np. zwrotu pożyczki), ale również odsetek za opóźnienie, o czym przypomniał Sąd Najwyższy w uchwale z 10 listopada 1995 r. (III CZP 156/95).
Przykład
Jan Zaufany od kilku lat współpracuje ze stałym kontrahentem Józefem Cwanym. Pan Józef jest mu winien pieniądze (dużą sumę za zrealizowany kontrakt). Przez bardzo długi czas obiecywał, że zapłaci, tłumacząc się problemami finansowymi.
Pan Jan wierzył mu, tym bardziej że za pozostałe kontrakty pan Józef płacił (wprawdzie były to drobne prace i za niewielkie pieniądze, ale należności za nie wpływały regularnie na konto).
Pan Józef zwodził pana Jana obietnicami, dopóki roszczenie nie uległo przedawnieniu. Potem oświadczył, że nie zamierza płacić. Pan Jan skierował sprawę do sądu. Jego kontrahent, pan Józef, oświadczył jednak, że uchyla się od jego zaspokojenia, bo roszczenie już się przedawniło.
Gdy dłużnik skorzysta z przysługującego mu uprawnienia i uchyli się od zaspokojenia roszczenia, sąd zobowiązany jest do oddalenia żądania pozwu w części, w której obejmuje przedawnione roszczenie.
Nie można natomiast oddalić w całości powództwa z uwagi na przedawnienie roszczenia skierowanego przeciwko dwóm pozwanym wówczas, gdy tylko jeden z nich podniósł zarzut (wyrok SN z 2 sierpnia 2000 r., I PKN 746/99).
Jeśli dłużnik z uprawnienia nie skorzysta i nie powoła się na przedawnienie, nie może liczyć, że wyręczy go w tym sąd. To dlatego, że sąd nie ma możliwości uwzględnienia przedawnienia z urzędu.
Nie trzeba od razu
Zarzut przedawnienia może być złożony przez pozwanego nie tylko w postępowaniu w pierwszej instancji. Możliwość taką ma również w postępowaniu apelacyjnym. Potwierdził to SN w wyroku z 19 sierpnia 2004 r. (V CK 38/2004). W takiej sytuacji – rozpoznając apelację – sąd powinien uwzględnić stan sprawy zaistniały w wyniku podniesionego zarzutu przedawnienia, a nie ten, jaki istniał poprzednio.
Warto też pamiętać, że nawet jeśli dłużnik w odpowiedzi na pozew napisze, ze uznaje zgłoszone przez wierzyciela roszczenie „za zasadne”, nie wyklucza to późniejszego podniesienia zarzutu przedawnienia. Dłużnik nadal ma – w opinii SN – taką możliwość (wyrok SN z 19 marca 1997 r., II CKN 46/97).
Przepis nie jest konieczny
Aby powołanie się na zarzut przedawnienia było skuteczne, nie trzeba koniecznie poprawnie powoływać przepisu kodeksu cywilnego decydującego o terminie przedawnienia roszczenia objętego sporem.
Sąd Najwyższy orzekł, że „samo podniesienie zarzutu przedawnienia jest wystarczające dla konieczności jego rozpoznania i nakazuje rozważenie przez sąd, jaki jest termin przedawnienia określonego roszczenia” (wyrok SN z 22 lutego 2007 r., IV CSK 1/07).
Gdy dłużnik się zrzeknie
Wierzyciel ma jednak szanse na odzyskanie pieniędzy. Stanie się tak, gdy dłużnik zrzeknie się korzystania z zarzutu przedawnienia. Pozwala na to wspomniany wcześniej art. 117 § 2 k.c. To dlatego, że zrzeczenie się zarzutu przedawnienia powoduje przekształcenie – z mocy prawa – zobowiązania naturalnego w zaskarżalne roszczenie.
Trzeba jednak zaznaczyć, że do zrzeczenia się zarzutu przedawnienia może dojść dopiero, gdy roszczenie się przedawni. Wcześniejsze zrzeczenie się – w myśl k.c. – jest nieważne.
Zrzeczenie się korzystania z przedawnienia, aby mogło uchylić jego skutki, nie musi być złożone w sposób wyraźny. Może też nastąpić w sposób dorozumiany.
Jak orzekł SN, ten drugi sposób „może się zrealizować w sytuacji, w której dłużnik po upływie przedawnienia najpierw broni się zarzutem przedawnienia, a następnie uznaje dług, wyrażając to w postaci oświadczenia woli zmierzającego do przyjęcia na siebie obowiązku wykonania przedawnionego zobowiązania” (wyrok SN z 25 kwietnia 1974 r., III CRN 80/74).
Trzeba też pamiętać, że możliwość zrzeczenia się przez dłużnika korzystania z przedawnienia jest jego uprawnieniem osobistym. Ma to swoje praktyczne konsekwencje.
Jeśli dłużnik skorzystał z tego uprawnienia, osoba trzecia, będąca stroną pozwaną w procesie o uznanie za bezskuteczną w stosunku do niej czynności prawnej dłużnika dokonanej z pokrzywdzeniem wierzycieli, nie może skutecznie kwestionować zrzeczenia się przez dłużnika korzystania z przedawnienia. Zwrócił na to uwagę SN w wyroku z 26 marca 1971 r.(III CRN 556/70).
Czasem ingerencja sądu
Nie zawsze jednak wierzyciel zdany jest na dłużnika i na to, czy uzna on roszczenie – mimo przedawnienia – za zasadne, a tym samym zrzeknie się korzystania z zarzutu przedawnienia, czy też przeciwnie – będzie twierdził, że minął już ustawowy termin na skuteczne dochodzenie roszczenia i teraz płacić już nie musi.
W pewnych wypadkach wierzyciel może liczyć jeszcze na sąd, który może podniesionego przez dłużnika zarzutu przedawnienia zwyczajnie nie uwzględnić. Oczywiście nie ma tu mowy o widzimisię sądu. Taką decyzję może podjąć tylko, gdy są ku temu powody. Jak orzekł bowiem SN w wyroku z 24 września 2009 r. (IV CSK 167/09), „nieuwzględnienie zarzutu przedawnienia podniesionego przez dłużnika mogą uzasadniać różnego rodzaju działania dłużnika prowadzące do „wydłużenia” terminu, po upływie którego wierzyciel jest w stanie wystąpić na drogę sądową przeciwko dłużnikowi”.
Z pomocą wierzycielom przychodzi art. 5 k.c. Zgodnie z nim nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Jeśli zatem postępuje tak dłużnik, to jego działanie (lub zaniechanie) nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony.
Tym samym dłużnikowi, który powołał się na przedawnienie, można postawić zarzut naruszenia zasad współżycia społecznego. Ale jak podkreślał SN w wyroku z 7 listopada 2003 r. (V CK 399/02), tylko w wyjątkowych i rażących okolicznościach.
Takimi okolicznościami, w ocenie sądu, nie będzie zachowanie polegające na tym, że „podczas biegu terminu przedawnienia nie kwestionował on ani istnienia, ani wysokości długu i odpowiadając na wezwania wierzyciela, niewykonanie zobowiązania tłumaczył różnymi powodami.
W sytuacji gdy zachowanie to nie było poparte żadnymi działaniami dłużnika zmierzającymi do wykonania zobowiązania, powinno być jasne dla wierzyciela, że nie należy spodziewać się dobrowolnego wykonania zobowiązania przez dłużnika”.
Nawet gdy stroną jest przedsiębiorca
Czy na art. 5 k.c. może powoływać się przedsiębiorca, od którego wymaga się większej ostrożności i co do którego zakłada się, że występuje w obrocie prawnym jako profesjonalista?
SN w wyroku z 24 września 2009 r. (IV CSK 166/09)
nie miał wątpliwości, że „przy ocenie istnienia podstaw do zastosowania art. 5 k.c. należy brać pod uwagę całokształt okoliczności sprawy i nie jest wykluczone uznanie zarzutu przedawnienia za nadużycie prawa także w stosunkach między przedsiębiorcami”. Potwierdza to również
wyrok SN z 12 lutego 2009 r. (III CSK 272/08)
.
Czytamy w nim, że „stosowanie zawartej w art. 5 k.c. klauzuli generalnej nie jest wyłączone także wówczas, kiedy wierzycielem jest podmiot profesjonalnie zajmujący się działalnością gospodarczą”.
Sąd podkreślił jednak, że taki status powinien wpłynąć na zaostrzenie kryteriów przy ocenie zachowania przez przedsiębiorcę roztropnej dbałości o zapewnienie realizacji należnych zobowiązań i świadomości niebezpieczeństw płynących z upływu czasu. Stanowisko o nadużyciu prawa musi być bowiem oparte na podstawie kompleksowego rozważenia stosunków i zdarzeń, które doprowadziły do upływu terminu przewidzianego na dochodzenie roszczenia.
To zaś powoduje, że nie można pominąć charakteru wzajemnych powiązań między stronami, które w większym lub mniejszym stopniu mogą usprawiedliwiać zaufanie wierzyciela do dłużnika.
Zdaniem SN „należy także uwzględnić staranność i zapobiegliwość, jaką powinien wykazać przedsiębiorca (dług powstał w ramach współpracy gospodarczej) w zakresie minimalizowania ryzyka strat w prowadzonej działalności”.
Przy ocenie zatem, czy podniesiony przez dłużnika zarzut przedawnienia stanowi nadużycie prawa, rozstrzygnąć powinny okoliczności konkretnego przypadku zachodzące – co ważne – zarówno po stronie dłużnika, jak i wierzyciela (wyrok SN z 17 lutego 2006 r., III CZP 84/05).
W praktyce nie zawsze stwierdzenie podstaw do zastosowania art. 5 kc musi wiązać się z negatywną oceną zachowania dłużnika, przejawiającego się w utrudnianiu wcześniejszego dochodzenia roszczenia.
Wystarczy samo oświadczenie
Sąd Najwyższy podkreśla w swoich orzeczeniach, że zrzeczenie się przedawnienia jest jednostronnym oświadczeniem woli. Jest ono składane przez dłużnika wierzycielowi.
Aby zatem było skuteczne, składający je musi wprost lub w sposób dorozumiany objawić swoją wolę, że rezygnuje z przywileju, jaki stwarza przedawnienie. Innymi słowy, że pomimo upływu okresu przedawnienia można będzie dalej skutecznie dochodzić od niego spełnienia świadczenia.
Jak wynika z wyroku SN z 15 października 2004 r. (II CK 68/04), „nie wystarczy więc, aby było to tylko oświadczenie wiedzy, tak jak to jest przy uznaniu roszczenia, lecz oświadczenie o zrzeczeniu się zarzutu przedawnienia powinno zawierać wyraźny zamiar rezygnacji przez dłużnika z możliwości podniesienia wobec wierzyciela tego zarzutu".
To, że zrzeczenie się zarzutu przedawnienia jest oświadczeniem woli, ma też dalsze konsekwencje. Należy bowiem do niego stosować wszystkie reguły dotyczące składania oświadczeń woli. Zrzeczenie się zarzutu przedawnienia wywołuje zatem skutki prawne, gdy doszło do drugiej strony w taki sposób, że mogła ona zapoznać się z jego wolą.
W opinii SN poza sporem jest, że zrzeczenie się zarzutu przedawnienia nie wymaga żadnej formy. Jak każde oświadczenie woli, tak samo zrzeczenie się zarzutu przedawnienia może nastąpić w sposób wyraźny lub dorozumiany. W rachubę wchodzi więc każde zachowanie się dłużnika, które ujawnia jego wolę w sposób dostateczny (wyrok SN z 12 października 2006 r., I CSK 119/06).
Przy czym – co warto podkreślić – dorozumiane oświadczenie woli dłużnika o zrzeczeniu się zarzutu przedawnienia uzasadnione jest, zdaniem SN, wtedy, gdy „zamiar dłużnika zrzeczenia się tego zarzutu wynika w sposób niewątpliwy z towarzyszących temu oświadczeniu okoliczności" (wyrok SN z 21 lipca 2004 r., V CK 620/03).