W ostatnich dwóch latach Państwowa Inspekcja Pracy skontrolowała działanie służb BHP działających w ponad 2 tysiącach firm.

Wyniki kontroli pokazują, że dużo więcej ujawnionych nieprawidłowości popełnili specjaliści z zewnątrz wykonujący zadania służby BHP niż odpowiedzialni za bezpieczeństwo pracownicy zatrudnieni na etacie w danej firmie. Tylko w tym roku do listopada nieprawidłowości wynikające z realizacji obowiązku kontroli stanowisk pracy występowały sześciokrotnie częściej, gdy wykonywali te zadania specjaliści z zewnątrz.

Ponad dwukrotnie częściej specjaliści z zewnątrz nie proponowali pracodawcom rozwiązań technicznych i organizacyjnych dotyczących zapobiegania zagrożeniom i poprawy warunków pracy niż pracownicy zatrudnieni w zakładzie w służbach BHP.

Przyczyn takiego stanu rzeczy może być kilka. Najczęściej firma zewnętrzna zapewnia usługę służby BHP kilku czy kilkunastu firmom. Z oczywistych powodów jej przedstawiciel nie przebywa cały czas na terenie zakładu, nie zna więc ludzi, ciągów technologicznych i innych specyficznych dla zakładu warunków wpływających na poziom bezpieczeństwa. – Osoba pracująca na etacie regularnie wykonuje swoje obowiązki, dba o zdrowie kolegów, a to sprzyja właściwemu rozpoznaniu warunków pracy – tłumaczy Leszek Zając z Głównego Inspektoratu Pracy.

Lepszy obcy

Mimo że własne służby BHP są bardziej skuteczne, aż 58 proc. kontrolowanych pracodawców powierzyło ich zadania podmiotom zewnętrznym.

Trudno powiedzieć, dlaczego pracodawcy wolą służby zewnętrzne. Być może są tańsze, a może gwarantują ciągłość usługi – mówi Leszek Zając.

Niezależnie od tego, kto wykonuje zadania służby BHP, inspektorzy stwierdzili nieprawidłowości w prowadzeniu postępowania powypadkowego. Aż 12 proc. prowadzonych było bez udziału osób odpowiedzialnych za BHP.

Taki stan rzeczy może wynikać z przepisów określających relacje między koniecznością tworzenia komórki BHP i jej liczebnością a tym, ilu jest zatrudnionych w firmie.

Obecnie jeden pracownik BHP na pełnym etacie powinien przypadać na 600 pracowników. Zdaniem PIP jest to liczba niewystarczająca. Według inspekcji alternatywnym rozwiązaniem mogłoby być powiązanie liczebności komórki BHP z kategorią ryzyka.

Zły monitoring

– To dobre rozwiązanie, bo przepisy nie rozróżniają dużej firmy, gdzie praca ma charakter biurowy, i pracodawcy działającego w branży szczególnie narażonej na wypadki, jak np. budownictwo. W biurowcu wystarczy jeden behapowiec zatrudniony na 1/2 etatu, a w firmie budowlanej czy kopalni pracownik dbający o bezpieczeństwo powinien być zatrudniony na pełnym etacie na każdych 300 pracowników – twierdzi Marek Nościusz, prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służb BHP.

Z danych PIP wynika, że służby słabo wywiązują się z monitorowania przestrzegania BHP na stanowiskach pracy.

W bieżącym roku nieprawidłowości w tym zakresie ujawniono na 13 proc. poddanych kontroli stanowisk pracy.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora t.zalewski@rp.pl