Chociaż Ministerstwo Infrastruktury i Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad dały sobie do czwartku czas na podjęcie ostatecznych decyzji, już dzisiaj z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że małe są szanse na to, by chińskie konsorcjum Covec dokończyło budowę dwóch odcinków autostrady A2. Resort zapowiada jednak, że inwestycja ta jest niezagrożona, i przygotowuje alternatywne rozwiązanie. Jakiekolwiek by ono było, musi uwzględniać przepisy o zamówieniach publicznych.

Grozi nam skarga

Jednym z branych pod uwagę wariantów jest udzielenie zamówienia na dokończenie budowy z wolnej ręki wybranej przez siebie firmie (a raczej konsorcjum). GDDKiA może się powołać na precedens z budową wrocławskiego stadionu na Euro 2012 (patrz ramka). Powołano się wtedy na art. 67 ust. 1 pkt 3 prawa zamówień publicznych, który pozwala na wolną rękę, jeśli „ze względu na wyjątkową sytuację niewynikającą z przyczyn leżących po stronie zamawiającego, której nie mógł on przewidzieć, wymagane jest natychmiastowe wykonanie zamówienia, a nie można zachować terminów określonych dla innych trybów".

– Pomijając, że także wtedy miałem duże wątpliwości co do spełnienia tych przesłanek, to tu sytuacja jest inna. Bez stadionu mecze nie mogłyby się odbyć, a bez fragmentu autostrady tak – komentuje Jarosław Jerzykowski, radca prawny z kancelarii Jerzykowski i Wspólnicy.

Grzegorz Wicik, radca prawny w Instytucie Zamówień Publicznych, zwraca uwagę na różnice między prawem polskim a unijnym. – O ile na gruncie polskich przepisów doszukiwałbym się argumentacji uzasadniających wolną rękę, o tyle unijne przepisy mówią już o „niezbędnym zakresie" i „konieczności" wykonania zamówienia. Dlatego trudno byłoby nam się wybronić w wypadku skargi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – mówi. Taką skargę w podobnej sprawie Komisja Europejska wniosła w ubiegłym roku przeciwko Słowacji.

Wolna ręka na chwilę

Przepis pozwalający na udzielenie zamówienia z wolnej ręki dotyczy sytuacji nadzwyczajnych, takich jak powódź, kiedy trzeba reagować natychmiast. – Oczywiście też chciałbym, by autostrada powstała jak najszybciej, ale pod względem prawnym trudno mówić, że coś dramatycznego się stanie, jeśli zostanie oddana z opóźnieniem – argumentuje Arkadiusz Szyszkowski, doktorant PAN. – Dopuszczałbym najwyżej udzielenie z wolnej ręki „zamówienia pomostowego" do czasu wyłonienia ostatecznego wykonawcy w bardziej konkurencyjnym trybie – dodaje.

Nasi eksperci jako najbezpieczniejszą opcję wskazują zlecenie z wolnej ręki kontynuowania prac wybranej firmie i jednoczesne przeprowadzenie inwentaryzacji, która umożliwi przygotowanie kolejnego postępowania. – Roboty są na określonym etapie. Ich wstrzymanie oznaczałoby, że część wykonanych instalacji może zostać zniszczona, a pozostawienie ich w obecnym stanie może powodować zagrożenie dla życia ludzi. Dlatego pewien zakres prac można zlecić z wolnej ręki – mówi Hanna Niedziela, prezes Centrum Obsługi Zamówień Publicznych.

Kolejnym krokiem powinno być jednak przeprowadzenie postępowania na dokończenie robót, przy czym niekoniecznie musiałby to być przetarg. – Dopuściłbym możliwość skorzystania z trybu negocjacji bez ogłoszenia, w którym choć nie w pełni, ale jest zachowana konkurencyjność. Niuans polega na tym, że za skorzystaniem z tego trybu przemawia pilna potrzeba udzielenia zamówienia. Czym innym jest „udzielenie", a czym innym „wykonanie" zamówienia, o czym mowa w przepisie dotyczącym wolnej ręki – wyjaśnia Jerzykowski.

Negocjacje bez ogłoszenia polegają na tym, że zamawiający sam wybiera, kogo zaprosi do składania ofert. – W praktyce oba te tryby są równie szybkie, zwłaszcza gdyby GDDKiA zaprosiła do negocjacji tylko te firmy, które startowały w pierwotnym przetargu i przygotowały już oferty – dodaje Szyszkowski.

Na celowniku Komisji Europejskiej

Z precedensem przekazania z wolnej ręki zlecenia na dokończenie inwestycji mieliśmy już do czynienia podczas budowy wrocławskiego stadionu na Euro 2012. Buduje go teraz niemiecka firma Max Bögl. Zawarto z nią umowę z wolnej ręki

po zerwaniu kontraktu z Mostostalem Warszawa. Urzędnicy tłumaczyli, że można zrezygnować z procedury zachowującej konkurencję, gdyż inwestycja musi być wykonana w wyznaczonym przez UEFA terminie. Inaczej na stadionie nie zostaną rozegrane mecze podczas mistrzostw.

Urząd Zamówień Publicznych przeprowadził kontrolę i uznał, że nie są spełnione przesłanki do udzielenia zamówienia z wolnej ręki. Sprawa ostatecznie trafiła do Krajowej Izby Odwoławczej, a ta przyznała rację władzom miasta. To jednak nie koniec sporu, gdyż sprawą zainteresowała się Komisja Europejska, która zażądała wyjaśnień od polskiego rządu. Po ich analizie zdecyduje, czy skieruje skargę do Trybunału Sprawiedliwości UE. Jeśli tak, Polsce będą grozić kary finansowe.