Nie było podstaw do udzielenia zamówienia na dokończenie budowy wrocławskiego stadionu z wolnej ręki – takie są wyniki kontroli Urzędu Zamówień Publicznych, do których dotarła „Rz”. Zdaniem kontrolerów prezydent Wrocławia niezgodnie z prawem zawarł umowę z niemiecką firmą Max Bögl po zerwaniu kontraktu z Mostostalem Warszawa.

Konsekwencje mogą być bardzo poważne, łącznie z tym, że wykonawca będzie musiał zejść z placu budowy. A to może oznaczać, że stadion nie powstanie na czas i mecze Euro 2012 zostaną rozegrane w innym mieście.

[srodtytul]Procedury wciąż trwają[/srodtytul]

– Rzeczywiście, dostaliśmy pewne uwagi od UZP, czego się zresztą spodziewaliśmy, gdyż polskie przepisy o zamówieniach publicznych są jednymi z najtrudniejszych w Europie. Odpowiemy na nie i jestem pewien, że uda nam się przekonać UZP, że zrobiliśmy wszystko zgodnie z prawem – uspokaja Marcin Garcarz, rzecznik prezydenta Wrocławia.

Czy kontrakt okaże się nieważny? To jeszcze nie jest przesądzone. Wrocław dopiero otrzymał wyniki kontroli. Ma prawo wnieść do nich zastrzeżenia. Jeśli to zrobi, sprawę rozstrzygnie Krajowa Izba Odwoławcza. Jej werdykt będzie wiążący dla UZP. Wszystko potrwa najwyżej pięć tygodni.

Na razie UZP nie żąda rozwiązania umowy.

[wyimek][b]655 mln zł[/b] jest wart kontrakt z firmą Max Bögl dotyczący dokończenia stadionu na Euro 2012[/wyimek]

– Jeśli jednak KIO przyzna mu rację, to nie będzie miał innego wyjścia. Brak podstaw do zastosowania trybu wolnej ręki automatycznie oznacza nieważność umowy – tłumaczy Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna.

A jeśli miasto nie będzie chciało się podporządkować?

– Prawdopodobnie prezes Urzędu Zamówień Publicznych skieruje do sądu pozew o stwierdzenie nieważności umowy – wyjaśnia.

[srodtytul]Sytuacja niewyjątkowa[/srodtytul]

Umowę z firmą Max Bögl miasto zawarło 16 stycznia. – Prawnicy, z którymi się konsultowaliśmy, są zdania, że ze względu na unikalność obiektu i umowę wiążącą nas z UEFA możemy to zrobić z wolnej ręki – tłumaczył wówczas prezydent Rafał Dutkiewicz.

UZP nie podzielił jego argumentów. Zwrócił uwagę, że przepis, na który powołuje się miasto, pozwala na wolną rękę tylko po łącznym spełnieniu kilku przesłanek. Chodzi m.in. o wyjątkowość sytuacji, której nie można było przewidzieć.

„Rozwiązanie umowy nie może tego uzasadniać. Jest to bowiem ryzyko przewidywane w umowach” – napisali kontrolerzy, powołując się na orzecznictwo Trybunału Sprawiedliwości UE. Zwrócili uwagę, że Komisja Europejska prowadzi procedury w sprawie podobnych naruszeń (np. przeciwko Słowacji).

Według UZP mimo twierdzeń Wrocławia nawet po zerwaniu umowy z Mostostalem miasto zdołałoby na czas wyłonić wykonawcę w przetargu ograniczonym. Ze względu na pilną potrzebę mogło bowiem skrócić terminy na złożenie wniosku o dopuszczenie do postępowania, a później oferty (nawet do dziesięciu dni). Jeśli teraz umowa zostanie rozwiązana, także będzie mogło skorzystać z tej możliwości przy zawieraniu kolejnej. Teraz już jednak dokończenie budowy na czas będzie dużo mniej prawdopodobne. Ze względu chociażby na kolejną zmianę na placu budowy.

[ramka] [b]Najpierw kłótnia, potem porozumienie[/b]

Pod koniec minionego roku prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz ogłosił, że zrywa umowę z dotychczasowym wykonawcą stadionu – spółką Mostostal Warszawa. Powodem były duże opóźnienia w realizacji prac. Spółka początkowo nie zamierzała zejść z placu budowy. Podjęła nawet kroki sądowe. Ostatecznie jednak doszło do porozumienia. Mostostal zgodził się pozostawić ciężki sprzęt, aby przyspieszyć podjęcie prac przez kolejnego wykonawcę – niemiecką firmę Max Bögl. Strony przystały też na niższą, niż początkowo zapowiadano, karę umowną – ok. 16 mln zł. W rozliczeniach uwzględniono przekazanie infrastruktury. Nowy wykonawca rozpoczął roboty w marcu i – według jego informacji – realizuje je terminowo.[/ramka]