Nie ma jednego modelu ochrony symboliki wielkich imprez sportowych. Specjalna ustawa to tylko jedno z rozwiązań. Tej tematyce poświęcono wtorkową konferencję „Ważne wydarzenia sportowe – ochrona w zakresie własności intelektualnej", zorganizowaną przez spółkę PL.2012 (organizatora Euro 2012), Ministerstwo Gospodarki i Urząd Patentowy.
Z wielkimi imprezami sportowymi związane są ogromne inwestycje w handel, reklamę, sponsoring – w zamian za jakąś część wyłączności w sportowym przedsięwzięciu. Wiele firm, w tym tych z najwyższej półki, stara się, czasami na pograniczu legalności, dostać do tego tortu.
[srodtytul]Piractwo blisko sportu[/srodtytul]
Te nie całkiem legalne działania nazywa się po angielsku ambush marketing, a po polsku: pasożytniczy, piracki marketing. [b]Chodzi o wykorzystanie ogromnej siły popytowo-reklamowej imprezy, przez firmy, które nie kupiły praw do niej[/b].
Farisha Constable z Komitetu Organizacji Olimpiady Londyn 2012 zaprezentowała pomysły speców od pasożytniczej reklamy: od oznaczeń na szkłach kontaktowych przez „pięciokołowe" rowery oraz szybkość konkurencji: dwa dni po opublikowaniu oficjalnego znaczka olimpiady ukazał się na rynku piracki gadżet. Nie chodzi przy tym raczej o proste podszywanie się pod zastrzeżone przez organizatora sportowej imprezy znaki, logo czy slogany, ale o oznaczenia obliczone na skojarzenia, np. biegnący z walkie-talkie młody mężczyzna w spodenkach z napisem 2012 sugerować ma sportowca. Anglicy na sześć lat przed olimpiadą Londyn 2012, a Portugalczycy przed Euro 2004 uchwalili specjalne ustawy.
[srodtytul]Dekrety i kontrole[/srodtytul]
W Portugalii w związku z Euro 2004 stwierdzono 566 naruszeń prawa. Specjalny dekret przewidywał za pasożytniczy marketing kary pieniężne, a także więzienie do trzech lat. – Ale takie rygory opłacają się – mówił portugalski gość konferencji adwokat Diogo Guia. – Tylko budowa bądź rozbudowa dziesięciu stadionów kosztowała 681 mln euro, a inwestycje związane z Euro dały pracę 4 proc. zatrudnionych. Teraz chodzi tylko o jej utrzymanie.
Niemcy mieli wprawdzie nieco mniejsze imprezy i po szczególną ustawę nie sięgnęli, za to wokół stadionu, na którym rozgrywano Berlin 2006 FIFA World Cup, wyznaczono specjalną strefę i z niemiecką precyzją egzekwowano w niej przepisy, np. nie pozwalano restauracjom wystawić dodatkowych stolików. Miejsca, gdzie „konkurencja" mogłaby umieścić reklamy, wcześniej wykupiono – mówił dr Thomas Jedlitschka, który doradzał w tych sprawach w Berlinie, ale też np. RPA.
[b] Polski Urząd Patentowy już określił szybką ścieżkę rejestracji znaków związanych z Euro 2012. Do tej pory zgłoszono 47 wniosków: na 17 rozpatrzonych trzy zarejestrowano (na rzecz UEFA), a 14 odmówiono.[/b] Na przykład znaku WODKA z piłką i napisem 2012 w barwach narodowych Polski i Ukrainy.
– Jak dostajemy wniosek z określeniem „Euro 2012", to słyszymy dzwonek alarmowy – przyznaje Edyta Demby-Siwek, ekspert Urzędu Patentowego.
Zdaniem prof. Ewy Nowińskiej z Uniwersytetu Jagiellońskiego, nawet tak duża impreza jak Euro 2012 nie uzasadnia uchwalania szczególnej ustawy, nadzwyczajnych rygorów. Z piractwem należy walczyć zwykłymi środkami, a jeśli szwankują, trzeba je poprawić.
[ramka][b] Komentuje Tomasz Zahorski, krajowy koordynator ds. własności intelektualnej PL.2012[/b]
Problem podszywania się pod symbolikę największych imprez sportowych jest dobrze znany na świecie. Nie jesteśmy pierwsi, nie musimy wymyślać jakichś oryginalnych rzeczy. Innym się udało – nam też się uda. Co robimy? Przygotowywana jest specjalna ustawa, ale przede wszystkim będą stosowane obecne przepisy przez służby, których pracę koordynujemy. Ważne jest wreszcie poznawanie doświadczeń innych, którzy wielkie imprezy organizowali. Trzeba sobie jasno powiedzieć: w okresie Euro 2012, jeżeli chodzi o zwalczanie piractwa, będziemy mieli swego rodzaju stan wyjątkowy. Ale te rygory są ceną za tak prestiżowe mistrzostwa i będą obowiązywać tylko czasowo. [/ramka]