Jest problem z dotacjami z programu „Innowacyjna gospodarka”. Beneficjenci nie chcą po nie sięgać i pieniądze w większości leżą niewykorzystane. W sumie chodzi o granty warte ponad 7 mld zł – wyliczyło Ministerstwo Rozwoju Regionalnego.

Ciekawe, że aż 5 mld to fundusze dla przedsiębiorców. Większość tej kwoty to wsparcie na duże inwestycje (warte powyżej 160 mln zł) i o kluczowym znaczeniu dla gospodarki. Na dofinansowanie tego typu mamy ok. 2 mld zł, ale dotychczas wpłynęły trzy (w tym roku jeden) poprawne wnioski na kwotę 260 mln zł. Podpisano jedną umowę.

– Tutaj wyjaśnienie wydaje się proste – mówi Paweł Tynel z firmy doradczej Ernst & Young. – Obecnie firmy boją się rozpoczynać duże inwestycje z deklaracją o powstaniu i utrzymaniu ok. 200 miejsc pracy przez pięć lat. A tego właśnie wymaga ten typ pomocy.

Jego zdaniem ministerstwo powinno pomyśleć o ograniczeniu wymogu zatrudnienia.

Inny problem jest za to z dotacjami na e-współpracę między firmami (do podziału ok. 1,9 mld zł). Co prawda przedsiębiorcy składają sporo wniosków, ale ponad połowa z nich odpada na etapie oceny merytorycznej. Oznacza to, że gdzieś w opisie kryteriów tkwi poważny błąd – firmy inaczej interpretują stawiane im wymogi niż eksperci oceniający wnioski.

Problem występuje również na poziomie samorządów. Wydawało się, że hitem będą pieniądze na zakup komputerów i dostępu do Internetu dla osób mniej zamożnych – w sumie 1,5 mld zł. Ale tak się nie stało: gminy złożyły dotychczas 64 poprawne wnioski o wartości 126 mln zł.

– Największym problemem wydaje się to, że majątek gminny jest powierzany do dyspozycji osobom prywatnym – zauważa Rafał Gutkowski, wiceprezes Asseco Systems.

Zamówiona przez ministerstwo ekspertyza ma pokazać, czy oferowana pomoc pasuje do rzeczywistości, i wskazać działania naprawcze.