Jeśli treść specyfikacji przetargowej budzi wątpliwości przedsiębiorców, mają oni prawo zadawać pytania. Przepisy zobowiązują zamawiającego do odpowiadania na nie pod warunkiem, że wpłyną na sześć lub cztery dni przed terminem składania ofert.

Zdaniem urzędników przepisu tego wykonawcy nadużywali do przeciągania postępowań. Przykładem na to miały być chociażby szeroko opisywane w prasie kłopoty z przetargiem na most Północny w Warszawie (patrz – ramka).

– Padały w nim pytania rzeczowe, ale były i takie, z których pół miasta się śmiało. Trudno oceniać to inaczej niż jako grę na czas – mówi Małgorzata Gajewska, rzeczniczka stołecznego Zarządu Miejskich Inwestycji Drogowych.

[srodtytul]Bez kilkakrotnego przesuwania terminu[/srodtytul]

Urząd Zamówień Publicznych, który przygotowuje znaczącą nowelizację przepisów, zaplanował zmianę regulacji dotyczącej zadawania pytań. Po ostatnich doniesieniach prasowych uznał jednak, iż sprawa jest na tyle pilna, że wyłączy ją z ogólnego projektu i skierował do uzgodnień międzyresortowych małą nowelizację dotyczącą wyłącznie art. 38 [link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=247401]prawa zamówień publicznych[/link]. Trafi ona na tzw. szybką ścieżkę legislacyjną.

[srodtytul]Pytania pod kontrolą[/srodtytul]

– Wykonawcy powinni mieć prawo do zadawania pytań. Zdarza się bowiem, że specyfikacje są niedopracowane i wymagają wyjaśnień. Uprawnienie to nie może jednak prowadzić do patologii, a niestety niekiedy tak się zdarzało. Niektórzy przedsiębiorcy zadawali pytania tuż przed upływem terminu składania ofert, co powodowało konieczność jego przesuwania, a w konsekwencji wydłużało postępowania – tłumaczy Jacek Sadowy, prezes UZP.

Zgodnie z projektem zamawiający będą musieli odpowiadać na pytania, ale tylko te, które wpłyną do nich do połowy upływu terminu na składanie ofert. Jeśli więc termin ten wyniesie 40 dni, firmy będą mogły domagać się wyjaśnień w ciągu 20 pierwszych. Gdy pytanie trafi do zamawiającego później, ten będzie mógł na nie odpowiedzieć, ale już nie będzie musiał.

– To dobre rozwiązanie. Nam nie chodzi o to, by wykonawcy w ogóle nie mieli prawa do żądania wyjaśnień, ale o to, by nie zmuszały nas one do kilkakrotnego przekładania terminu składania ofert – mówi Gajewska.

[srodtytul]Brak wyjaśnień odbije się na inwestycji[/srodtytul]

Nie wszyscy podzielają ten optymizm. – Ograniczenie możliwości zadawania pytań będzie tak naprawdę działać na niekorzyść samych zamawiających. Owszem, przetarg będzie się toczył sprawniej, ale odbije się to z kolei na etapie realizacji inwestycji. Wszystko to, co nie zostanie wyjaśnione, będzie później wywoływało niepotrzebne nieporozumienia i może prowadzić do tego, że prace będą wykonane nie tak, jak być powinny – przekonuje Jarosław Jerzykowski, radca prawny w kancelarii Jerzykowski i Wspólnicy.

Dzisiaj często jest tak, że odpowiedzi na pytania nie satysfakcjonują wykonawców i proszą oni o ich doprecyzowanie. Kiedy nowe przepisy wejdą w życie, będzie to bardzo utrudnione, jeśli nie wręcz niemożliwe. Gdy zamawiający odpowie po upływie połowy terminu na składanie ofert, nie będzie już zobligowany do składania kolejnych wyjaśnień, które siłą rzeczy trafiłyby do niego po wyznaczonym w projekcie czasie.

[ramka][b]Most Północny w ogniu pytań[/b]

Jednym z powodów, dla których przygotowano nowelizację przepisów, były kłopoty z przetargiem na budowę mostu Północnego w Warszawie. Startujące w nim koncerny zadały ponad 1,5 tys. pytań dotyczących specyfikacji. Z ich powodu musiano trzykrotnie przekładać termin składania ofert. Urzędnicy przekonywali, że wiele pytań miało na celu wyłącznie wydłużenie postępowania, dzięki czemu firmy zyskiwały więcej czasu na przygotowanie ofert. Jako przykład podawali wątpliwości jednego z konsorcjów, czy podczas rozbiórki budynku mogą się w nim znajdować ludzie. Wykonawcy odpowiadali, że liczba pytań wynikała z niekompletności i braku precyzji dokumentacji projektowej i przetargowej.[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=s.wikariak@rp.pl]s.wikariak@rp.pl[/mail][/i]