Związkowcy zrealizowali swoje zapowiedzi blokowania głównych węzłów kolejowych jako protestu przeciwko ograniczeniu emerytur pomostowych. Są jednak wątpliwości co do legalności tych działań.

– Nasza akcja jest spontaniczna i nie dotyczy sporu z PKP. Walczymy o swoje interesy z rządem i chcemy poprzeć inne grupy zawodowe, którym chce się odebrać prawo do przechodzenia na wcześniejsze emerytury. Nie działamy na podstawie ustawy o sporach zbiorowych, bo strajk moglibyśmy robić w tej sprawie za dwa lata. Mamy jednak ekspertyzy, które mówią, że nasz protest jest legalny – mówi Henryk Grymel, przewodniczący Sekcji Krajowej Kolejarzy NSZZ “Solidarność”.

Zdaniem zarządu PKP akcja protestacyjna jest niezgodna z prawem i pozbawiona jakichkolwiek podstaw przewidzianych w ustawie o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.

– Związkowcy nie zachowali żadnych procedur. Dostaliśmy tylko lakoniczną informację o zablokowaniu torów w określonych miejscowościach. Nie podano w niej nawet godzin, w jakich będzie trwał protest, ani tego, gdzie dokładnie staną blokady – mówi Michał Wrzosek, rzecznik prasowy PKP SA.

Podstawową wątpliwość podczas oceny legalności działań prowadzonych przez kolejarskie związki budzi fakt, że ustawa pozwala wszczynać spór i podejmować związane z nim protesty i strajki tylko w stosunku do pracodawcy zdefiniowanego w kodeksie pracy.

[srodtytul]Poza ustawą o sporach zbiorowych[/srodtytul]

– Z punktu widzenia prawa pracy trudno zakwalifikować spór o emerytury pomostowe i prowadzone na kolei w związku z tym akcje protestacyjno--strajkowe jako działania niezgodne z prawem. Uważam tak ze względu na fakt, że spór wychodzi poza zakres ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, bo jego stroną nie jest pracodawca, ale rząd. Inne kategorie sporów, które toczą się na płaszczyźnie społecznej czy gospodarczo-politycznej, nie są regulowane przez przepisy prawa pracy. [b]Można zatem dopuścić stwierdzenie, że to, co nie jest zakazane, jest dozwolone.[/b] Oczywiście osoby blokujące tory muszą pamiętać, że nie mogą naruszać innych przepisów, np. dotyczących bezpieczeństwa – mówi prof. Krzysztof W. Baran z Katedry Prawa Pracy Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Sam przedmiot sporu nie budzi wątpliwości, bo protest może – zgodnie z ustawą – dotyczyć m.in. warunków pracy, płac lub świadczeń socjalnych.

Trudno orzec, jakie argumenty przemawiające za legalnością tego sporu z rządem mają związkowcy. Przewodniczący nie chciał ich ujawnić. Prawnicy z centrali NSZZ “Solidarność” w ogóle nie pracowali nad tym problemem.

– Być może chodzi o porozumienie, które zawarł rząd Jana Olszewskiego z NSZZ “Solidarność” w sprawie trybu rozwiązywania sporów związku z administracją rządową. Nigdy nie zostało ono przez stronę rządową wypowiedziane, tak więc związek uważa, że nadal ono obowiązuje. Zgodnie z nim Komisja Krajowa może wszczynać spór z rządem, a komisje branżowe mogą spierać się z poszczególnymi resortami. Rząd nie chce go respektować, twierdząc, że obowiązywało ono tylko do czasu powołania Komisji Trójstronnej ds. Społeczno-Gospodarczych jako forum rozwiązywania sporów – wyjaśnia Marcin Zieleniecki, ekspert z zespołu prawnego Komisji Krajowej NSZZ “Solidarność”.

[srodtytul]Kto płaci za straty[/srodtytul]

Na razie blokady miały charakter symboliczny, jednakże związkowcy zapowiadają kolejne protesty na większą skalę, jeżeli ich postulaty nie zostaną zrealizowane, a to oznacza poważne straty dla PKP.

– Zgodnie z art. 26 ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych w razie powstania zakłóceń w ruchu kolejowym organizatorzy akcji protestacyjnych muszą się liczyć z odpowiedzialnością cywilną i karną za powstałe straty. Na razie nie podjęliśmy ostatecznej decyzji o wyciąganiu konsekwencji w stosunku do uczestników i organizatorów protestu – mówi Michał Wrzosek.

Jak się dowiedzieliśmy, policja i Służba Ochrony Kolei oraz przedstawiciele spółki Polskie Linie Kolejowe starają się zidentyfikować osoby blokujące torowisko. Takie działania mają ułatwić dochodzenie roszczeń.

– Zastosowanie odpowiedzialności dyscyplinarnej jest możliwe, ale każdy przypadek trzeba badać indywidualnie. Należy rozważyć, czy osoba blokująca przejazd przerwała pracę, czy protest odbywał się w zakładzie pracy, czy też poza nim itp. Jest wiele czynników, które w takim wypadku trzeba brać pod uwagę, zanim zapadnie decyzja o rozwiązaniu umowy bez wypowiedzenia – mówi prof. Krzysztof W. Baran.

Oprócz tego – zdaniem profesora – jest możliwość, że osoby, które w wyniku protestu doprowadziły koleje do strat, będą ponosić cywilną odpowiedzialność deliktową za spowodowanie szkód z art. 415 kodeksu cywilnego.

Zarząd PKP przypomina, że blokowanie torów może być potraktowane jako przestępstwo polegające na spowodowaniu zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[link=mailto://t.zalewski@rp.pl]t.zalewski@rp.pl[/link][/i]