Rozmowa z Wiesławą Kozek, socjologiem pracy z Uniwersytetu Warszawskiego.
"Rz":Firmy chcą pobierać od pracowników odciski palców, ci ostatni protestują. Czy pobieranie danych biometrycznych jest rzeczywiście pogwałceniem prywatności?Wiesława Kozek: W pewnym sensie tak. W naszej kulturze funkcjonuje przekonanie, że tego rodzaju dane pobiera się od osób będących na bakier z prawem – do tej pory tak postępowała policja w odniesieniu do przestępców. Pracownicy poddawani tego rodzaju operacjom odnoszą więc przeważnie wrażenie, że pracodawca im nie ufa, traktuje jak osoby podejrzane. Co więcej, postęp naukowy w dziedzinie badań biometrycznych każe przypuszczać, że wkrótce będą one źródłem bardzo dużej wiedzy na temat danej osoby, dotyczącej jej osobowości i uposażenia genetycznego. Powszechne zbieranie danych biometrycznych mogłoby doprowadzić także do powstania nielegalnego rynku handlu tymi danymi, tak jak dzieje się to dziś z danymi osobowymi. To bardzo indywidualne i prywatne dane. Chęć ich ochrony jest zatem naturalna.
Niektórzy pracodawcy, aby zwiększyć efektywność pracy, wprowadzają pewne ograniczenia. Na przykład blokują prywatną pocztę elektroniczną i strony internetowe niezwiązane z pracą.
Proces, o którym pan mówi, prowadzi do stawiania pracownika w roli tzw. krnąbrnego narzędzia, czyli osoby uważanej za nieodpowiedzialną, pozbawioną inicjatywy, leniwą, prawdopodobnie nieuczciwą. Tak traktowany pracownik ma znacznie niższą motywację do rozwoju zawodowego niż ten obdarzany zaufaniem. Taka polityka nie apeluje bowiem do dobrej, lecz wyłącznie do złej strony człowieka.
W dużych korporacjach mówi się jednak wiele o wzajemnym zaufaniu.
Ideologia przyjaznego miejsca pracy służy głównie budowaniu pozytywnego wizerunku firmy oraz kuszeniu nowych pracowników. Pod jej osłoną prowadzona jest często polityka maksymalnej eksploatacji pracownika. Temu właśnie służy wzmacnianie kontroli.
Czy pracownikom naprawdę przeszkadza kontrola pracodawców?
Przeszkadza przede wszystkim osobom przyzwyczajonym do bycia obdarzanym zaufaniem, samodzielnym i kreatywnym. A więc pracownikom najwyżej wykwalifikowanym. Traktowani jak krnąbrne narzędzia, szybko zaczynają się rozglądać za inną pracą. A jeśli pozostają w starej, to przestają się rozwijać. Z pracownikiem jest bowiem jak z miłością – rozwija się najlepiej w warunkach względnej swobody i spontaniczności.