Praktycy i naukowcy podczas konferencji na Uniwersytecie Jagiellońskim ocenili działanie ustawy o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji w drugą rocznicę jej wejścia w życie. „Rz” przyjęła patronat na tą imprezą.

Praktyka pokazuje, że jednym z podstawowych problemów, które zaobserwowano w trakcie obowiązywania ustawy, jest zakres informacji, jakie pracodawca ma obowiązek przekazywać radzie. Mało precyzyjne sformułowania ustawy sprawiają, że wiele rad walczy w sądzie o dostęp do informacji dotyczących sytuacji firmy.

Sama ustawa ogranicza radzie dostęp do niektórych informacji, np. dotyczących kwestii płacowych w przedsiębiorstwie. – Nie można wywieść z ustawy obowiązku udzielania innych informacji niż dane dotyczące wielkości funduszu płac – mówił prof. Arkadiusz Sobczyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Okazuje się, że wiele rad zachowuje się tak, jakby ustawa dawała im prawo do kierowania przedsiębiorstwem, w którym działają. – Takie podejście wynika z doświadczeń lat ubiegłych, kiedy w przedsiębiorstwach państwowych działał tzw. samorząd załogi mający faktycznie duży wpływ na bieżące ich funkcjonowanie – mówił radca prawny Marcin Wojewódka. Uczestnicy konferencji jednoznacznie stwierdzili, że nieuzasadnione jest wywodzenie z ustawy prawa do uczestniczenia w kierowaniu firmą.

– W zależności od statusu przedsiębiorstwa decyzje dotyczące jego funkcjonowania, podziału środków, kierunków inwestycji prowadzą jego organy, np. zarządy, rady nadzorcze czy właściciel. Załoga za pośrednictwem rady ma być tylko informowana o planach firmy w zakresie określonym ustawą. Nie ma mowy, by rada mogła ograniczać właściciela zakładu w wykonywaniu swoich praw – podkreślał prof. Grzegorz Goździewicz z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Uczestnicy konferencji rozważali też, czy ustawa prawidłowo implementuje unijną dyrektywę, której celem jest doprowadzenie do tego, by poszczególni pracownicy dostawali informacje dotyczące bieżącej i przyszłej sytuacji firmy. W ocenie dr. Krzysztofa Walczaka z Uniwersytetu Warszawskiego ustawa i działające na jej podstawie rady nie dają gwarancji, że informacje uzyskane od pracodawcy trafią do indywidualnych pracowników. Chociaż, zdaniem prof. Jerzego Wratnego z Uniwersytetu Rzeszowskiego, już sam tytuł ustawy wskazuje, że rada powinna być pośrednikiem w przekazywaniu informacji załodze.

Praktyka dowodzi, że nie jest to tak oczywiste. Po pierwsze, w ustawie brakuje przepisów jednoznacznie zobowiązujących radę do przekazywania pracownikom uzyskanych informacji. Po drugie, zdaniem mecenasa Grzegorza Orłowskiego, wiele rad nie zawarło z pracodawcami porozumień dotyczących technicznych sposobów komunikowania się z załogą w sprawie prowadzonych konsultacji, ich rezultatów czy informacji dotyczących sytuacji firmy. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której bez zgody pracodawcy można byłoby w tym celu wykorzystywać wewnętrzną sieć komputerową czy organizować masówki załogi.

Według Krzysztofa Walczaka ustawa powinna być zmieniona w taki sposób, by informacje trafiały do załogi, w przeciwnym razie Polska naraża się na sankcje Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Podczas spotkania dyskutowano także nad przyczynami małego zainteresowania załóg powoływaniem rad oraz nad ich relacjami z działającymi w firmie związkami zawodowymi.