Chodzi o ustawę o udostępnianiu informacji gospodarczych (DzU z 2003 r. nr 50, poz. 424 ze zm.). Ministerstwo założenia do projektu przygotowało już w lecie 2007 r., ale prace legislacyjne przerwały wybory. Teraz zakończyły się konsultacje społeczne. Projekt przewiduje m. in., że do rejestrów będzie trafiało więcej dłużników-konsumentów, bo znacznie więcej firm mogłoby ich tam umieścić. Teraz jest zamknięty katalog podmiotów (m. in. banki, dostawcy mediów itp.), które mogą korzystać z rejestrów dłużników. Ministerstwo przyjęło inną filozofię – wpisów będzie mogła dokonywać większość firm (z nielicznymi wyjątkami).
Projekt za to, czego w nim nie ma, krytykują środowiska finansowe. Chcą, aby do rejestrów mogły trafiać wierzytelności stwierdzone prawomocnymi wyrokami sądowymi (także te, w których wierzycielem jest konsument, co obecnie nie jest możliwe). Dotyczy to zwłaszcza byłych pracowników nierzetelnych firm, którzy w sądzie wywalczyli odszkodowania lub zaległe pensje. W przyszłości do biur informacji gospodarczej trafiałyby też dane konsumentów, którzy ogłosili upadłość. Inna ich propozycja to, aby objęły też wpisy roszczeń przysługujących ubezpieczycielom z tytułu tzw. regresu (art. 828 kodeksu cywilnego).
Lech Lamenta, wiceprezes Kasy Krajowej Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, podkreśla, że do rejestrów powinni też trafiać dłużnicy, którzy zalegają samorządom z płaceniem podatków lokalnych. Dla potencjalnych kontrahentów byłaby to ważna informacja nie tylko ze względu na wysokość długu. Zobowiązania publicznoprawne są bowiem uprzywilejowane w postępowaniu upadłościowym (tak wynika z art. 342 prawa upadłościowego i naprawczego).
Do rejestru dłużników nie trafiają też teraz najemcy mieszkań komunalnych, którzy zalegają z czynszami. Samorządy, czyli główni zainteresowani, chcą, żeby tak zostało.
– Nasi członkowie mieli zróżnicowane opinie na ten temat – mówi Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich. Porawski zaznacza, że gminy mają różne programy obniżania zadłużenia, preferują raczej pomoc dłużnikowi niż represje wobec niego.
Inna kwestia do dyskusji to możliwość wpisywania dłużników przez tzw. wierzycieli wtórnych, czyli firmy windykacyjne, fundusze sekurytyzacyjne, firmy faktoringowe itp. Ministerstwo nie godzi się na takie rozwiązanie. Forsuje ten postulat Konferencja Przedsiębiorstw Finansowych. Podkreśla ona, że np. fundusze sekurytyzacyjne mają dane o osobach, których zobowiązania z tytułu kredytów konsumenckich sięgną w 2015 r. 900 mld zł.
– Ich wykluczenie pozbawi rynek informacji o setkach tysięcy konsumentów – zaznacza Andrzej Roter, dyrektor generalny KPF.
Nie można wpisywać do rejestrów osób, które np. nie zapłaciły operatorowi telekomunikacyjnemu 200 zł, a jednocześnie pomijać kredytobiorców, którzy nie spłacają wielotysięcznych rat, ale ich dług trafił do funduszu sekurytyzacyjnego, który nie ma prawa zgłosić go do biura informacji gospodarczej. – Często istnieje duży dług, ale nie ma o nim informacji w BIG. Jednak wszystko odbywa się zgodnie z prawem. Tymczasem przedsiębiorcy już działają w zaufaniu do rzetelności takich informacji – mówi radca prawny Mirosława Szakun.
– Obecnie ktoś znający luki prawne i niedoskonałości systemu może np. wyłudzać kredyty – wtóruje jej Lech Lamenta.
Inny postulat to obniżenie minimalnych progów kwotowych, które muszą być przekroczone, aby informacje o dłużniku trafiły do rejestru. W przypadku zobowiązań konsumentów jest to obecnie 200 zł, a przedsiębiorców – 500 zł. Niższe długi nie są wpisywane.