Chodzi o firmę Goldfruckt, która zarejestrowała dla swojej wody mineralnej znak towarowy słowno-graficzny Szczawnicki zdrój. Ważność znaku zakwestionowało przedsiębiorstwo Uzdrowisko Szczawnica, które posiada koncesję na wydobywanie wód na terenie tego miasta. Spółka - jego zdaniem - wprowadza swoich klientów w błąd co do pochodzenia wody i psuje renomę Szczawnicy (art. 134 ust. 1 pkt 3 ustawy o własności przemysłowej). Wodę wydobywa bowiem z odwiertu w Krościenku nad Dunajcem.

Tymczasem spółka nie dość, że posługuje się określeniem "szczawnicki", to jeszcze na butelce zamieszcza wizerunek pijalni wody ze Szczawnicy oraz podaje informacje na temat tego miasta. Krakowska spółka odpierała zarzuty. Odwiert, z którego korzysta, nazywa się zdrój, a woda pochodzi z pokładów, które geolodzy nazywają szczawnickimi - twierdziła. Stąd taka nazwa wody. Poza tym sprzedaje ją na terenie całego kraju i robi tym uzdrowisku darmową reklamę. Ma też wszelkie niezbędne atesty. Trudno więc mówić o psuciu renomy.

Pierwsza próba unieważnienia znaku szczawnickiemu przedsiębiorstwu nie powiodła się. Spór trafił wtedy do wojewódzkiego sądu administracyjnego. WSA uznał, że nazwa może sugerować, że woda pochodzi ze Szczawnicy. Uchylił decyzję Kolegium Orzekającego Urzędu Patentowego i sprawę przekazał do ponownego rozpoznania.

Wczoraj sprawą ponownie zajęło się Kolegium. Tym razem znak został unieważniony. Kolegium podzieliło jeden z argumentów przedsiębiorstwa, mianowicie dotyczący wprowadzania w błąd kupujących wodę.

Przymiotnik szczawnicki - stwierdziło - wyraźnie sugeruje jej pochodzenie geograficzne.

Kolegium przypomniało, że spółka krakowska chciała zarejestrować inny znak towarowy, także związany ze Szczawnicą.

Tym razem Urząd Patentowy od razu jej odmówił.