Miesiąc temu walne zgromadzenie spółki akcyjnej powołało mnie na stanowisko prezesa zarządu. Czy w takiej sytuacji łączy mnie z firmą stosunek pracy? Czy przysługuje mi np. zasiłek chorobowy w razie zwolnienia lekarskiego albo urlop wypoczynkowy?

Nie.

Sam akt powołania na prezesa zarządu zgodnie z prawem handlowym (czyli tu mocą uchwały walnego zgromadzenia) nie jest równoznaczny z powołaniem w rozumieniu kodeksu pracy. Tak stwierdził Sąd Najwyższy m.in. 13 października 1998 r. (I PKN 345/98) i 28 lipca 1999 r. (I PKN 171/99). Ze spółką łączy pana jedynie stosunek korporacyjny wynikający z powołania. Nie należą się panu zatem świadczenia pracownicze, chyba że podobne przyzna panu rada nadzorcza lub zgromadzenie wspólników. Nie ma pan też prawa do zasiłku chorobowego ani nie podlega ubezpieczeniom społecznym. By korzystać z tych profitów, konieczna byłaby dodatkowa umowa opiewająca na stanowisko prezesa: cywilna, kontrakt menedżerski lub o pracę. Z kolei urlop wypoczynkowy czy inne świadczenia pracownicze gwarantowałby panu dopiero etat.

Czy prezes może sprawować funkcję jednocześnie na podstawie powołania i stosunku pracy?

Oczywiście.

Potwierdził to SN np. w wyroku z 17 maja 1995 r. (I PRN 14/95). Sąd uznał wówczas, że: "Pozycja prawna prezesa kolegialnego zarządu spółki akcyjnej może być ukształtowana zarówno na podstawie umowy-zlecenia, jak i umowy o pracę, w tym na czas określony. (...) Członkostwo w zarządzie spółki jest sprawą odrębną od stosunku pracy. Mogą one współistnieć z sobą, lecz może być tak, że członkostwu nie towarzyszy stosunek pracowniczy". Z tego wynika, że najkorzystniejszy dla pana byłby angaż pracowniczy.

Zasiadam w radzie nadzorczej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością. Niedawno odwołaliśmy z zarządu wiceprezesa. Odgrażał się, że pójdzie do sądu. Nie wiem, co robić - negocjować z nim ewentualną rekompensatę finansową czy się procesować? Dodam, że nie miał on ani etatu, ani zlecenia czy innego kontraktu.

Zalecam, owszem, rozmowy, ale nie należy mu dużo obiecywać. Przede wszystkim dlatego, że rada postąpiła prawidłowo. Menedżerów do władz spółki z o.o. powołuje lub odwołuje zgromadzenie wspólników albo, gdy stanowi tak umowa spółki - rada nadzorcza (co jest standardem). Problem w tym, że przepisy nie dopuszczają możliwości zaskarżania uchwał rady. Ale nawet gdyby wiceprezesa odwołało zgromadzenie wspólników, i tak nie mógłby kwestionować tej uchwały przed sądem gospodarczym. Kodeks spółek handlowych w art. 252 uprawnienie to przyznaje bowiem obecnym (a nie byłym) członkom zarządu. Istniały wątpliwości w tej kwestii zarówno w orzecznictwie, jak i wśród ekspertów. Przecięła je jednak uchwała SN w składzie siedmiu sędziów z 1 marca bieżącego roku (sygn. III CZP 94/06). Według niej odwołany członek władz spółki z o.o. nie ma szans przed sądem, nawet jeśli uchwała wspólników narusza prawo lub umowę spółki.

Kolega był etatowym członkiem zarządu spółki akcyjnej. Zgromadzenie wspólników odwołało go z dnia na dzień i jednocześnie jego pełnomocnik wypowiedział zatrudnienie, nie podając żadnych powodów. Kolega chce pozwać spółkę o to, że wymówienie nie zawierało uzasadnienia?

Kolega jest w trudnej sytuacji. Jak już wyjaśniłem, nie wolno mu kwestionować przed sądem odwołania. Sam akt odwołania stanowi bowiem uzasadnioną przyczynę wypowiedzenia umowy menedżerowi. Regułę tę potwierdzają liczne orzeczenia SN, m.in. z 17 maja 1995 r. (I PRN 14/95) i z 25 listopada 1997 r. (I PKN 388/97). Słowem pismo wypowiadające nie musi podawać innej przyczyny, bo jest nią samo odwołanie. Z kolei dopóki członek zarządu nie podważy skutecznie przed sądem gospodarczym samego odwołania, dopóty nie może się skarżyć na bezzasadność wypowiedzenia (wyrok z 26 stycznia 2000 r., I PKN 479/99). I tu koło się zamyka, bo przecież nie jest możliwe kwestionowanie uchwały o odwołaniu.

Według statutu spółki akcyjnej wspólnicy usuwają prezesa zarządu tylko wtedy, gdy rażąco narusza prawo. Niedawno przytrafiło się to koledze, któremu postawiono absurdalne zarzuty działania na szkodę firmy. Jak ma się bronić? Dodam, że funkcję piastował wyłącznie z powołania.

Walnemu zgromadzeniu wolno zasadniczo odwołać prezesa w każdej chwili. W statucie spółki wspólnicy mogą jednak ograniczyć przypadki, kiedy jest dopuszczalne. Wówczas odwołanemu służą pewne środki obrony. Przede wszystkim może spróbować podważyć zasadność wypowiedzenia, tłumacząc: nie naruszyłem rażąco prawa, więc wspólnicy nie mieli prawa mnie usunąć. Wypowiedzenie umowy o pracę musi mieć bowiem charakter konkretny i prawdziwy. Z roszczeniem tym były prezes zwraca się, oczywiście, do sądu pracy, a nie gospodarczego.

Umowa o pracę, na podstawie której byłem prezesem zarządu spółki z o.o., gwarantowała mi odprawę za sześć miesięcy w razie zwolnienia. Niedawno rada nadzorcza odwołała mnie z funkcji, ale nie wręczyła wypowiedzenia. Zaproponowała kolejną umowę o pracę na stanowisku dyrektora ekonomicznego, która zapewniała taką samą odprawę. Po pięciu miesiącach dostałem wymówienie i odprawę z racji ostatniego angażu. A co z tą wynikającą z pierwszego?

W tej sytuacji należy uznać, że dwie umowy trwały równolegle: jedna opiewająca na funkcję członka zarządu, druga - dyrektora. Skoro spółka nie rozliczyła się z panem prawidłowo z tytułu pierwszej, ma pan formalne prawo do zaległej odprawy. Jeśli pracodawca nie wypłacił jej dobrowolnie, należy się zwrócić do sądu pracy. Do którego konkretnie, sam pan wybiera, gdzie - w miejscu zamieszkania, siedziby zakładu czy świadczenia pracy (art. 461 kodeksu postępowania cywilnego). Sam fakt przysługiwania panu prawa do odprawy nie przesądza jednak o tym, że ją pan wygra w procesie. Podczas sporu czyhają bowiem na pana dwie pułapki. Po pierwsze, sądy często odmawiają menedżerom wysokich świadczeń, mimo że wynikały one z umowy o pracę.

Twierdzą, że to nadużycie prawa, by pobierali tak wygórowane, niczym nieuzasadnione korzyści. Powołują się przy tym na zasady współżycia społecznego i społeczno-gospodarcze przeznaczenie prawa. Wystarczy spojrzeć np. na wyroki SN z 4 czerwca 2002 r. (I PKN 371/01) czy z 27 października 2004 r. (I PK 663/03). A drugie niebezpieczeństwo, czy jeszcze mi grozi?

Sądy uznają niekiedy w podobnych sporach, że doszło do przekształcenia pierwszej umowy o pracę na mocy dorozumianego porozumienia stron. Taką koncepcję przyjął SN np. 23 stycznia 1998 r. (I PKN 496/97). Sprawa dotyczyła prezesa, który przez kilka lat nie kwestionował pensji obniżonej wyłącznie uchwałą rady nadzorczej. Skoro tak długo nie podważał nowych warunków, wprowadzonych bez wypowiedzenia zmieniającego, i pobierał okrojone wynagrodzenie, zgodził się na ten stan - rozumowali sędziowie. Być może takie stanowisko zajmą też w pana sprawie. To jednak mało prawdopodobne, gdyż pana druga umowa nie zawierała żadnego odniesienia do poprzedniej.

Działam w komisji rewizyjnej spółki z o.o. Dopiero co odwołaliśmy wiceprezesa jej zarządu, bo z wszystkimi był skłócony. Równocześnie komisja uchwaliła wypowiedzenie mu umowy o pracę. Odwołany twierdzi, że taka uchwała jest bezwzględnie nieważna.

Nie ma przeszkód, by komisja rewizyjna odwołała członka jej zarządu, o ile takie uprawnienia przyznaje jej umowa spółki. Organ ten nie może jednak dać mu wypowiedzenia ani inaczej rozwiązać umowy. Są to bowiem w świetle art. 210 kodeksu spółek handlowych wyłączne kompetencje rady nadzorczej (w tej firmie nie ma jej jednak) albo pełnomocnika powołanego przez zgromadzenie wspólników. Odwołany zwróci się prawdopodobnie do sądu pracy, wypowiedzenie wręczył mu bowiem niewłaściwy organ. A w takiej sytuacji czynność ta staje się bezwzględnie nieważna. Tak też zdecyduje sąd, do którego zwróci się zapewne odwołany.

Po takim werdykcie nadal pozostanie on pracownikiem spółki, choć mandat na funkcję prezesa już wygaśnie. By się go pozbyć, trzeba mu będzie jeszcze raz wręczyć wymówienie. Proszę pilnować tym razem, by uczynił to pełnomocnik zgromadzenia wspólników.

Rada nadzorcza odwołała etatowego prezesa zarządu spółki akcyjnej. Wypowiedzenie dała mu dopiero po miesiącu. Ten jednak poszedł do sądu. Czy ma jakieś szanse?

Tak.

Umowę wypowiedział mu niewłaściwy organ - rada nadzorcza. Zgodnie natomiast z utartą linią orzeczniczą (np. wyrok Sądu Najwyższego z 27 września 2006 r., II PK 47/06) rada nadzorcza wykonuje czynności pracownicze wobec prezesa do chwili jego odwołania. Wolno jej zatem wypowiedzieć umowę najpóźniej do chwili wejścia w życie uchwały go odwołującej (najczęściej obydwu tych czynności dokonuje w jednej uchwale). Potem kompetencje te przejmuje zarząd. Jeśli więc rada swoją uchwałą tylko odwołała prezesa, umowę musi mu wymówić zarząd. Gdy odwołany pójdzie do sądu, będzie miał duże szanse. Sąd uzna wypowiedzenie za bezwzględnie nieważne. Spółka będzie musiała jeszcze raz go zwolnić, czego powinien już dopilnować zarząd.