Przedsiębiorcy, którzy z braku rąk do pracy na polskim rynku zaczęli sprowadzać pracowników z zagranicy, nie zostawiają suchej nitki na urzędach wojewódzkich. Przy wydawaniu zezwoleń na pracę cudzoziemców do trzech lat działają znacznie wolniej, niżby oczekiwali. Zamiast rozpatrzyć ich wnioski w ciągu 30 dni przewidzianych w przepisach, każą im czekać nawet po kilka miesięcy.

Czytaj też: Premierze Morawiecki: Ukraińcy zaraz wyjadą

Ogromne kolejki

Dzieje się tak na Pomorzu i Śląsku, gdzie urzędy wojewódzkie, zdaniem przedsiębiorców, mają największe opóźnienia. Obecnie przedsiębiorcy muszą czekać na możliwość złożenia wniosku aż do lipca. W innym przypadku cudzoziemiec musi czekać nawet kilka miesięcy na wbicie przez wojewodę stempla do paszportu, co jest niezbędne do legalizacji pobytu w Polsce w czasie rozpatrywania wniosku o zezwolenie na pracę. W części urzędów pomimo możliwości złożenia dokumentów w formie cyfrowej trzeba donieść papierowe załączniki, a nawet jeszcze raz złożyć wniosek na papierze, choć wpłynął on wcześniej do urzędu drogą elektroniczną.

Z kolei w Mazowieckim Urzędzie Wojewódzkim, który rozpatruje tych wniosków w skali całego kraju najwięcej, przedsiębiorcy mają do wyboru dwie drogi. Papierową, która zajmuje nawet kilka miesięcy, oraz elektroniczną, gdy zezwolenie na pracę cudzoziemca można dostać nawet w kilka tygodni, ale przedsiębiorcy nigdy nie wiedzą, czy rozpatrzeniem ich wniosku zajmie się delegatura w Siedlcach czy Radomiu. Ze względu na losowy charakter ta procedura nie sprawdza się przy większej liczbie zezwoleń na pracę dla cudzoziemców potrzebnych jednemu przedsiębiorcy. Poza tym, jak mówią osoby, które korzystają z elektronicznej procedury, załapują się na nią wyłącznie ci, którzy nieustannie śledzą stronę urzędu, by złapać moment ogłoszenia naboru elektronicznych wniosków. Z tej przyspieszonej procedury korzystają wyłącznie szczęściarze.

Choć brakuje oficjalnych statystyk ich wydajności w wydawaniu zezwoleń na pracę cudzoziemców, o ich skuteczności można wnioskować z innych dostępnych danych.

– Z oficjalnej statystyki MSWiA za pierwszy kwartał tego roku wynika, że wojewoda podlaski obsługuje cudzoziemców średnio ponadsześciokrotnie szybciej niż wielkopolski, przynajmniej jeśli chodzi o udzielenie zezwolenia na pobyt czasowy w celu prowadzenia działalności gospodarczej – zauważa Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Konieczne są zmiany

Przedsiębiorcy jednym głosem mówią o potrzebie zmian. Konfederacja Lewiatan proponuje rozszerzenie dotychczasowej procedury uproszczonego sprowadzania cudzoziemców do Polski.

– Brak sprawnego systemu sprowadzania wykwalifikowanych pracowników z zagranicy stanowi dla polskich pracodawców barierę w rozwoju i podejmowaniu inwestycji – komentuje Robert Lisicki, dyrektor Departamentu Pracy, Dialogu i Spraw Społecznych w Konfederacji Lewiatan.

Zaletą tej procedury jest to, że wnioski przedsiębiorców są rozpatrywane przez powiatowe urzędy pracy, które znacznie lepiej radzą sobie z tym zadaniem niż urzędy wojewódzkie. W zeszłym roku przyjęły one od polskich przedsiębiorców ponad 1,5 mln oświadczeń o powierzeniu pracy cudzoziemcowi. Problemem jest jednak to, że obecnie w ramach tej procedury można sprowadzić cudzoziemców jedynie z sześciu krajów: Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy. Poza tym okres legalnego zatrudnienia w tym systemie wynosi tylko sześć miesięcy w ciągu kolejnych 12 miesięcy. Są to więc pracownicy często zmieniający pracodawcę, których trudno potraktować jako stałe wzmocnienie. Co prawda przepisy przewidują, że w przypadku pracownika sprowadzonego z zagranicy na sześć miesięcy złożenie wniosku o zezwolenie na pracę na kolejne trzy lata powoduje zalegalizowanie jego pobytu do czasu rozpatrzenia wniosku, ale nie zmienia to faktu, że na takie zezwolenie trzeba później czekać miesiącami. Bez gwarancji, że zostanie wydane.

– W ostatnich latach pracodawcy najczęściej ubiegali się o zezwolenie na pracę Ukraińców, ale na drugim miejscu byli obywatele Nepalu, później Białorusi, Bangladeszu i Indii – zauważa Grzegorz Tokarski, ekspert Pracodawców RP. – Jak widać, dzisiejsza lista krajów ujęta w uproszczonej procedurze nie odpowiada aktualnym potrzebom pracodawców.