Podczas kontroli przeprowadzonej przez Inspekcję Handlową w Łodzi w jednej z miejscowych hurtowni stwierdzono nieprawidłowości w oznakowaniu napoju alkoholowego na bazie piwa. Polegały one na tym, że napój rozlano do butelek z ciemnego szkła, typowych dla wina musującego. Kształt butelek, sposób zabezpieczenia folią aluminiową oraz umieszczenie przez producenta paska papieru imitującego banderolę sugerował, że produkt jest fermentowanym musującym napojem winiarskim. Co więcej, nazwę na etykiecie zapisano cyrylicą, co zdaniem inspekcji handlowej, sugerowało, iż jest to wyrób winiarski importowany, natomiast został on wyprodukowany oraz rozlany przez polskiego producenta.

Łódzki wojewódzki inspektor jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych nałożył na spółkę – producenta napoju karę pieniężną w wysokości 2 tys. zł. Karę tę utrzymał główny inspektor jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych.

Czytaj też: Ile kalorii ma alkohol - nowe dane na etykietach napojów alkoholowych

Wymowne zestawienie

W ocenie głównego inspektora JHARS, stwierdzone podczas kontroli naruszenia – w postaci kształtu butelki (zupełnie niecharakterystycznego dla piwa lub też produktów powstałych na jego bazie), jak i sposób zabezpieczenia jej szyjki za pomocą folii (łudząco podobny do zabezpieczeń napojów winiarskich) oraz umieszczenie paska papieru imitującego banderolę – sugerują konsumentowi, iż ma on do czynienia z fermentowanym, musującym napojem winiarskim, a nie napojem alkoholowym na bazie piwa. Zdaniem organu każdy ze wskazanych zabiegów zastosowanych przez producenta pojedynczo nie wzbudziłby w konsumencie przeświadczenia, iż charakteryzowany napój może być fermentowanym napojem winiarskim, jednak zestawienie tych wszystkich elementów już bardzo wymownie wskazuje na produkt winiarski, podczas gdy produkt to w rzeczywistości napój alkoholowy na bazie piwa.

Główny inspektor JHARS uznał zatem, że doszło do naruszenia art. 46 ust. 1 pkt 1 lit. a ustawy o bezpieczeństwie żywności. Ponadto, sama nazwa napoju – zapisana cyrylicą – sugeruje, że produkt pochodzi z innego kraju niż Polska. Z kolei określenia „musujące" albo „musujący" są charakterystyczne dla produktów winiarskich, tak więc umieszczenie ich na produkcie może potęgować u konsumenta wrażenie, iż ma on do czynienia z fermentowanym napojem winiarskim.

Reklama
Reklama

Przy ocenie stopnia szkodliwości czynu główny inspektor JHARS uznał, iż całokształt oznakowania przedmiotowego produktu wskazuje konsumentowi, że ma on do czynienia z zupełnie innym produktem, tj. z fermentowanym winem musującym, a nie napojem na bazie piwa, co zakwalifikował jako średni stopień szkodliwości czynu.

Stanowiska obu urzędów, że etykiety i kontretykiety mają znaczenie dla decyzji konsumenta podzielił Wojewódzki Sąd Administracyjny. Powołując się na wyrok Trybunału Sprawiedliwości z 4 czerwca 2015 r. (sygn. akt C-195/14), wskazał, że art. 2 ust. 1 lit. a) ppkt (i) oraz art. 3 ust. 1 pkt 2 dyrektywy 2000/13 w sprawie zbliżenia ustawodawstw państw członkowskich w zakresie etykietowania, prezentacji i reklamy środków spożywczych, zmienionej rozporządzeniem nr 596/2009, należy interpretować w ten sposób, że stoją one na przeszkodzie temu, by etykietowanie środka spożywczego oraz sposób, w jaki zostało ono wykonane, mogły sugerować, poprzez wygląd, opis lub graficzne przedstawienie określonego składnika, obecność tego składnika w owym środku spożywczym, podczas gdy w rzeczywistości składnik ten w nim nie występuje, a jego brak można wywieść wyłącznie z wykazu składników zamieszczonego na opakowaniu owego środka. Jak podkreślono, stanowisko to zostało zaaprobowane w doktrynie jako kontynuacja linii orzeczniczej krajowych sądów administracyjnych.

Etykiety i kontretykiety mają znaczenie

Producent napoju złożył skargę kasacyjną. Podniósł m.in., że WSA i organy powołały się niezasadnie na nieistniejące w dacie zaskarżonych decyzji – przepisy.

Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził jednak, że zaskarżona decyzja nie narusza przepisów ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia ani ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych. Wskazane w podstawie prawnej zaskarżonych decyzji przepisy mogły mieć zastosowanie. Rzeczywiście z dniem 13 grudnia 2014 r. weszła w życie nowelizacja ustaw o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych oraz o bezpieczeństwie żywności i żywienia. Wykonując przepisy rozporządzenia nr 1169/2011, uchyliła ona m.in. przepisy art. 6 ust. 2 u.j.h.a.r.s. oraz 45 ust. 1 i 2, art. 46, art. 47 i art. 48 ust. 1 u.b.ż. Niemniej jednak zdaniem NSA uchylone przepisy mogły zostać zastosowane. Kwestie bowiem zawarte w uchylonych przepisach znalazły swoje uregulowania w art. 6 i art. 7 rozporządzenia nr 1169/2011.

– Tak więc pomimo uchylenia wskazanych przepisów ustawy o jakości handlowej artykułów rolno-spożywczych oraz ustawy o bezpieczeństwie żywności i żywienia stan prawny zasadniczo nie uległ zmianie. Przepisy cytowanych rozporządzeń oraz dyrektyw (Komisji, Parlamentu Europejskiego i Rady), uchylonych przepisów ustaw prawa krajowego oraz obecne regulacje, zawarte w art. 7 ust 1 rozporządzenia, w zasadzie analogicznie, a nawet obecnie o nieco szerszym zakresie (np. co do tożsamości środka spożywczego, kraju pochodzenia), przewidują wymogi dotyczące informacji na temat żywności. Oznacza to, że uchylone regulacje krajowe odnoszące się do kwestii będących przedmiotem postępowania jako względniejsze dla strony mogły mieć w sprawie zastosowanie – wyjaśniono.

Zdaniem NSA organy słusznie też zauważyły, że umieszczenie nazwy handlowej produktu, zapisanej cyrylicą, zajmuje całą stronę etykiety, natomiast pełna nazwa produktu oraz wykaz składników umieszczono na kontretykiecie o wiele mniejszą czcionką w porównaniu do nazwy handlowej. Okoliczność ta, jak trafnie przyjęto, w dużej mierze potęguje możliwość wprowadzenia konsumenta w błąd co do składu produktu. Etykiety i kontretykiety mają znaczenie dla decyzji konsumenta. – Faktem jest, że w aktualnych warunkach rynkowych konsumenci świadomi są ogromnej różnorodności oferowanych im towarów i z rozwagą podchodzą do sposobu, w jaki są one oferowane, ale producent nie może wykorzystywać oznaczeń do wywoływania skojarzeń z zupełnie innym produktem – wskazał sąd.

W uzasadnieniu podkreślono, iż zarówno nazwa, jak i oznakowanie produktu powinno być dla konsumenta jasnym i precyzyjnym przekazem, z jakim produktem ma do czynienia (np. nazwa odzwierciedlająca skład produktu).

Orzeczenie jest prawomocne.

Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 1 marca 2018 r.

Sygnatura akt:II GSK 1427/16