Dyskusje „o przywracaniu praworządności” koncentrują się ostatnio na statusie sędziów, ich powoływaniu oraz odwoływaniu (co niekiedy, dla niepoznaki, nazywa się „weryfikacją”). Skłania mnie to do przypomnienia, że punkt ciężkości można i trzeba postawić gdzie indziej.
Żadne działania reformatorskie nie zostaną przez społeczeństwo odczytane pozytywnie i nie staną się trwałe, jeśli będą się sprowadzać do tego, kto i na jakim stołku zasiądzie. Akcent postawiłbym na legitymizacji władzy sądowniczej, a więc podporządkowaniu się regułom i instytucjom wynikającym nie z formalnego ich wykreowania, ale z wiary społeczeństwa, że są godne podporządkowania.