Rz: Jak pani ocenia nowe przepisy dotyczące oskładkowania zleceń?

Joanna Torbé: Uważam, że są absolutnie nieprzystosowane do rzeczywistości. Obciążają odpowiedzialnością przedsiębiorców, mogą mieć niekorzystne efekty dla ubezpieczonych i odbiją się na samym ZUS, który już niedługo zostanie zalany wnioskami o sprawdzenie, czy płatnicy prawidłowo rozliczyli składki.

Czy zleceniobiorcy faktycznie pracują w kilku miejscach naraz?

Zatrudnienie na zleceniu jest na tyle elastyczne, że takie osoby łatwo znajdują dodatkowe zajęcia. Sytuacja jest stosunkowo nieskomplikowana, jeśli taka osoba otrzymuje co miesiąc stałe wynagrodzenie. Często jednak dochody z umów cywilnoprawnych są w poszczególnych miesiącach różnej wysokości i do tego płatne w różnych terminach. To dodatkowo utrudnia takie rozliczenia.

Jak zatem służby kadrowe w firmach mogą poradzić sobie z nowymi przepisami?

Najprostszym rozwiązaniem jest płacić wszystkie składki za wszystkich, bez oglądania się na przychody zleceniobiorcy w innych firmach. Takie rozwiązanie jest dość drogie i nie wszystkie firmy, nawet te zatrudniające niewielu zleceniobiorców, będzie na to stać.

Czy jest tańsze rozwiązanie?

W naszych rozliczeniach stosujemy rozbudowane oświadczenie zleceniobiorcy o jego przychodach osiąganych w innych firmach. To oświadczenie uzupełniliśmy o wyciąg z nowych przepisów. Bardzo ważne jest też wpisanie tam klauzul o odpowiedzialności zleceniobiorcy za wprowadzenie przedsiębiorcy w błąd. Ciągle jednak nie daje to pewności, ze zleceniobiorca się nie pomyli, przez co firma poniesie odpowiedzialność.

Czy można jeszcze coś zrobić?

Najlepszym rozwiązaniem jest namówienie zleceniobiorcy do założenia elektronicznego profilu w ZUS, na którym można sprawdzać, czy jest zbieg tytułów oskładkowania, i zorientować się we własnych obowiązkach. Potrzebna jest tu jednak zgoda zleceniobiorcy i wizyta w ZUS.

—rozmawiał Mateusz Rzemek