Nie trzeba być znawcą finansów publicznych, żeby wiedzieć, jak bardzo jest i będzie obciążona państwowa kasa w najbliższych miesiącach i latach. Bo żeby strzelać do dronów, żeby nie zamykać szpitali i budować koleje – trzeba zbierać pieniądze do budżetu. Wyższa akcyza na alkohole wcale nie musi rozwiązać problemu, bo może tylko obniżyć popyt na legalny alkohol i napełnić kieszenie nie tyle państwu, co bimbrownikom. Zresztą prezydent zapowiedział wetowanie podwyżek podatków.
Eliminacja podatkowych nadużyć może przynieść pieniądze budżetowi
Co zatem pozostaje ministrowi finansów? Załatać luki w systemie, tak, by lepiej wyegzekwować takie podatki, jakie mamy. I rzeczywiście, pojawiło się ostatnio sporo takich propozycji. Wiele z nich może zapobiec nadużywaniu istniejących ulg. Bo taka na przykład fundacja rodzinna powinna służyć ochronie rodzinnego kapitału polskich firm, a nie zarabianiu bez podatku na hotelarstwie. Podobnie z ulgą na mieszkania – ma ona wspomagać osoby, które chcą mieć upragnione własne cztery kąty, a nie tych, którzy zarabiają krocie na kupowaniu i sprzedawaniu lokali.
Wiele z zapowiedzianych zmian ma wejść w życie już z początkiem przyszłego roku. Czyli za trzy i pół miesiąca. Nawet gdyby parlament sprawnie uchwalił stosowne ustawy, a prezydent nie bawił się wetem dla celów politycznych, to ostateczny kształt nowych „uszczelniaczy systemu” poznamy być może dopiero w listopadzie. Ma się to nijak do wyborczych obietnic ogłaszania zmian w prawie podatkowym (i w ogóle gospodarczym) na pół roku przed ich wejściem w życie.
To nie tylko obietnice z przedwyborczych wieców. Przecież w Sejmie jest projekt noweli do ordynacji podatkowej (rządowy!), która ma wprowadzić ustawową regułę sześciomiesięcznej vacatio legis ustaw podatkowych.