W 2023 r. luka płacowa ze względu na płeć wyniosła w Unii Europejskiej 12 proc.; w Polsce - 7,8 proc. i była jedną z niższych w całej UE – podał Eurostat. O co więc tyle hałasu? Z danych można wyciągnąć wniosek, że w naszym kraju jest dobrze, a problem luki płacowej jest wyolbrzymiony. Podawcy nie powinni się więc bać skutków finansowych unijnej dyrektywy o jawności wynagrodzeń. Nic bardziej mylnego. Eurostat pokazuje bowiem dane bez uwzględnienia wartości wykonywanej pracy. Statystyki dotyczą tak zwanej luki nieskorygowanej. Metoda jej liczenia jest prosta – to różnica między przeciętną godzinową stawką wynagrodzenia brutto mężczyzn i kobiet odniesiona do przeciętnej godzinowej stawki wynagrodzenia brutto mężczyzn.

Aby jednak zobaczyć prawdziwy obraz, należy uwzględnić różnice w wykształceniu, doświadczeniu i stanowiskach zajmowanych przez pracowników obu płci i policzyć tzw. lukę skorygowaną. Takie obliczenia wykonuje Instytut Badań Strukturalnych. Według nich w ostatniej dekadzie skorygowana luka płacowa w Polsce wyniosła 15-20 proc.

Unijna dyrektywa o równości płac nakazuje pracodawcom dokonać korekt. Aby obliczyć lukę płacową w firmie, będą porównywać wynagrodzenia osób zatrudnionych na tych samych stanowiskach lub wykonujących pracę o takiej samej wartości. Będą musieli sprawdzić, kogo kim można rzeczywiście zastąpić. Metodologia będzie podlegała kontroli pracowników. Jeśli luka płacowa będzie wyższa niż pięć proc., konieczne będzie wyrównanie pensji. Więcej na ten temat w artykule pt. „Jawność doprowadzi do podwyżek pensji”.

Zapraszam do lektury!