Tak wynika z badań Personnel Service. Jak się okazuje kryzys wywołany koronawirusem wcale nie spowodował, że Polacy masowo tracili umowy o pracę. Rodzimi pracownicy najczęściej przechodzili bowiem z umów zlecenia lub o dzieło na etat. Tak było w przypadku 25 proc. badanych, którzy zmienili formę zatrudnienia.
21 proc. pracowników musiało się mierzyć z odwrotnym scenariuszem, a 14 proc. osób przeszło na własną działalność gospodarczą. Mocno w ostatnim roku, na skutek splotu trzech istotnych czynników - pandemii, globalizacji i cyfryzacji, zyskał jednak freelancing. Praca zdalna stała się powszechnie obowiązująca rzeczywistością, a wraz ze zmianą sposobu myślenia, zarówno u pracodawców, jak i kadry pracowniczej, a także z upowszechnieniem się modelu home-office, wzrosła też popularność funkcjonowania jako tzw. wolny strzelec. Dziś w takiej formule w naszym kraju pracuje ponad 270 tys. osób, a to o 7 proc. więcej niż rok temu.
Eksperci szacują, że wartość rynku freelancingu w Polsce w br. przekroczy 15 mld zł, co znaczy, że względem 2020 r. zwiększy się aż o prawie 27 proc. Dynamika jest zatem wyższa niż ta globalna, gdzie freelancing, którego generowany dochód szacuje się na ok. 3,5 bln dol., urósł w ciągu roku o 15 proc. - Na świecie pracuje już 1,1 miliarda freelancerów, z czego 35,5 proc. z nich w Europie. To więcej niż na jakimkolwiek innym kontynencie - mówi Przemysław Głośny, prezes Useme.com.
Z analiz tej firmy wynika, że największy odsetek podwykonawców zajmuje się copywritingiem i social mediami (26,4 proc.). Co piąty wolny strzelec to grafik, a co dziesiąty wykonuje strony internetowe lub usługi z dziedzin fotografii, wideo i animacji. Kolejne ponad 7 proc. ankietowanych to programiści.